W kwietniu, dzień po dniu, dwie placówki banku BPH – w centrum Warszawy w Al. Jerozolimskich i na Bielanach, przy ul. Wolumen – zostały obrabowane. Przestępcy, atakując niczym w gangsterskim filmie, wynieśli stamtąd po 50 i 20 tys. PLN. To w ciągu ostatnich pięciu miesięcy siódmy i ósmy napad na bank w Polsce. Podczas tych samych pięciu miesięcy policji udało się udaremnić jedynie planowany napad na bank na Mokotowie.
Jak pisze „Gazeta Bankowa” napady na banki są najpopularniejsze w krajach skandynawskich. Dwa z tych krajów – Islandia i Dania – przodują w średniej liczbie udanych napadów na rodzime banki. W 2003 roku Islandia była w czołówce Europy pod względem liczby takich napadów. Pod koniec tegoż roku znajdowało się tam 178 oddziałów bankowych – napadnięto na siedem z nich. Oznacza to, że co 25 oddział banku na Islandii został napadnięty. Wyprzedziła ją Dania, w której zrabowano pieniądze z co 11 oddziału bankowego.
Na podstawie danych ze Związku Banków Polskich wynika, że w tym samym roku 900 razy napadano na placówki bankowe w Niemczech, 600 razy we Francji, a 480 w Hiszpanii.
Specjaliści od zabezpieczeń bankowych przyznają zgodnie, że ta nie najgorsza pozycja naszego kraju w owym rankingu wynika ze zwiększenia dbałości o systemy zabezpieczające placówki bankowe w Polsce oraz ze wzrostu popularności transakcji bezgotówkowych.
Coraz więcej banków wydaje karty płatnicze na preferencyjnych zasadach. To oczywisty znak dla ewentualnych złodziei: w tej placówce nie ma zbyt dużo gotówki, a więc koszt napadu będzie niewspółmierny do ewentualnych zysków – czytamy w „Gazecie Bankowej”.