W czwartek amerykańskie byki miały wsparcie ze strony indeksów azjatyckich i europejskich pociągniętych w górę przez mocne odbicie Shanghai Composite. Sprzyjała im część danych makro i część informacji ze spółek, ale jednak zdecydowanie nie wszystkie. Poza tym indeks S&P 500 rosnąc zdążał szybko ku poziomowi 1.010 pkt., który przez pół miesiąca był fortecą niedźwiedzi. To musiało popyt osłabiać.
Spójrzmy wpierw na dane makro. Raport o ilości noworejestrowanych w ostatnim tygodniu bezrobotnych był gorszy od oczekiwań. Ilość wniosków miała spaść, a tymczasem wzrosła o 15 tysięcy (do 576 tysięcy). Wzrosła też o 4,25 tys. średnia 4. tygodniowa oraz ogólna liczba pobierających zasiłek (o 2 tys. do 6,24 mln). Indeks wskaźników wyprzedających (LEI) od dawna nie ma najmniejszego znaczenia prognostycznego, ale odnotujemy, że wzrósł tak jak oczekiwano o 0,6 proc. Zdecydowanie korzystny dla byków był indeks Fed z Filadelfii. Okazało się, że po raz pierwszy od 10 miesięcy gospodarka regionu rozwija się. Indeks nieoczekiwanie przekroczył poziom „zero” rosnąc z – 7,5 pkt. do + 4,2 pkt.
Ze spółek napływały mieszane informacje. Doskonale zachowywał się sektor finansowy po wodzą AIG. Ten były bankrut przymierza się do spłacenia rządowi zadłużenia, którym ten go swego czasu wspomógł. Szalał kurs Citigroup, który podobno w ciągu 3 lat ma potroić wartość akcji (przyjmuję zakłady, że tak się nie stanie). Rósł kurs Google, bo Goldman Sachs wprowadził go na swoja listę aktywów do zakupu. Minusem była sieć sprzedaży Sears – opublikowała raport gorszy od oczekiwań, co potwierdzało, że konsumenci nie są w dobrej formie.
Indeksy szybko, ale bardzo umiarkowanie wzrosły i weszły w wielogodzinną, męczącą stabilizację – dla S&P 500 w przedziale 1.002 – 1.005 pkt. W ostatniej godzinie indeks wybił się z tego kanału i ruszył w kierunku oporu. Nic z tego ataku nie wyszło. Indeks utknął tuż pod oporem. Piątkowa sesja może być bardzo interesująca – przebicie oporu to mocny sygnał kupna, odbicie w dół zachęta do sprzedaży.
GPW rozpoczęła czwartkową sesję wzrostem WIG20 o około dwa procent. Co prawda bardzo szybko rozpoczęła się faza realizacji zysków, ale ciągle rosnące indeksy na giełdach europejskich wspierały obóz byków, więc rynek tę chwilową słabość przezwyciężył bez problemów. Bardzo szybko rósł obrót, co wiarogodność wzrostu znacznie zwiększało. Po tej zwyżce rynek wszedł w stabilizację. Nie reagował nawet na stopniowe osuwanie się indeksów na innych giełdach.
Po pobudce w USA, a przed publikacją danych z amerykańskiego rynku pracy indeksy ruszyły na północ. Publikacja rozczarowała, więc indeks pokornie wrócił do poziomu poprzedniej stabilizacji, a potem dalej, w przyśpieszonym tempie, się osuwał. Widać było jednak, że byki kontrolują sytuację i nie chcą indeksu dopuścić do spadku. Nawet w tej fazie MWIG40 rósł o dwa procent. Początek sesji w USA natychmiast, w ciągu kwadransa wyniósł WIG20 na nowe sesyjne szczyty, a potem było już tylko lepiej.
Obrót wzrósł o 50 procent, a WIG20 zakończył dzień wzrostem o 3,1 procent dochodząc do poziomu oddalonego o 20 pkt. od atakowanego od przełomu lipca/sierpnia oporu (2.167 pkt.). Szczególnie istotny jest właśnie obrót, bo znacznie zwiększa wiarogodność zwyżki. Jeśli WIG20 ten opór przełamie to nastąpi wybicie z formacji flagi, która znacznie zwiększy prawdopodobieństwo dalszego wzrostu indeksów. WIG i MWIG40 już z takiej flagi się wybiły, a oscylatory dały sygnały kupna.
Piotr Kuczyński
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi