Bankom bardziej opłaca się oddać skradzione przez złodziei pieniądze niż inwestować miliony w systemy zabezpieczające transakcje kartami kredytowymi w sieci.
Na razie oszukańcze transakcje to zaledwie ułamek procentu płatności w internecie (0,07 proc.), banki wolą więc – kiedy ich klient złoży reklamacje – zwrócić pieniądze. Jednak płatności w internecie przybywa, lada chwila może więc wzrosnąć liczba oszustw – w ubiegłym roku przez firmy rozliczające transakcje w internecie przepłynęło ponad 220 mln zł, niemal cztery razy więcej niż w 2003 r. Rozwija się e-handel.
Zachodnie banki, po gigantycznych wpadkach, takich jak ta w maju tego roku w USA, kiedy hackerzy wykradli dane o 40 milionach kart Visa oraz MasterCard, uzbrajają swoje systemy informatyczne w superszczelne bariery ochronne.
– W Polsce też trzeba jak najszybciej wdrożyć technologię 3-D Secure, polegającą między innymi na zatwierdzaniu transakcji dodatkowym kodem, który nie znajduje się na karcie – apeluje Karol Żwiruk z portalu Kartyonline.
Mimo zagrożenia, na razie tylko dwa banki instalują systemy ochronne. BRE Bank już wdrożył je dla klientów korporacyjnych oraz private banking, czyli finansowej ekstraklasy z setkami tysięcy złotych na koncie. BZ WBK finalizuje prace nad uruchomieniem nowego systemu. Do wprowadzenia nowej technologii przymierza się Pekao, ale przedstawiciele banku nie chcą ujawnić, kiedy ich karty zaczną działać w nowym standardzie.