NASD, instytucja nadzorująca około 5200 działających w USA firm brokerskich, podjął śledztwo, które ma wyjaśnić, czy ok. dziesięciu potentatów z Wall Street – m.in. Citigroup, Merrill Lynch i UBS – nie złamało przepisów przy sprzedawaniu klientom produktów inwestycyjnych opartych na funduszach hedgingowych (np. funds of hedge funds).
NASD poprosił domy maklerskie banków o wyjaśnienia, jakie ostrzeżenia otrzymywali ich klienci, gdy maklerzy podpisywali z nimi umowy w tej sprawie. Pod lupą znalazły się produkty ciągnące z sobą inwestycje o wartości 50 tys. USD lub niższej, czyli takie, które są skierowane do stosunkowo szerokiej rzeszy odbiorców. Inspektorzy podejrzewają, że działający na zlecenie banków pośrednicy nie informowali dostatecznie potencjalnych inwestorów o ryzyku wiążącym się z lokatami, mamiąc ich jedynie wizją szybkiego zarobku, jaką mogą dać fundusze hedgingowe. NASD podejrzewa, że pośrednicy nie silili się na wyjaśnienia mogące odstraszyć klientów, ponieważ banki płaciły im sowite prowizje od sprzedaży – podaje dziennik.
Według „Parkietu” pytani przez Bloomberga rzecznicy banków objętych śledztwem NASD nie chcieli komentować sprawy. – Odmawiamy komentarza, jeśli rzecz dotyczy kwestii regulacyjnych. Możemy tylko powiedzieć, że zawsze, gdy jesteśmy o to proszeni, idziemy na współprace z nadzorcami rynku -powiedział Mark Herr, rzecznik Merrill Lynch.