„Zostało zrobione wszystko, by nie zapadł wyrok 18. izby sądu apelacyjnego” – napisał w liście do przewodniczącego Izby Deputowanych prezes Sądu Kasacyjnego, najwyższej belgijskiej instancji sądowej, Ghislain Londers. Rząd premiera Yvesa Leterme’a – wynika z listu – miał starać się o przekazanie sprawy innemu, bardziej przychylnie nastawionemu składowi sędziowskiemu. Wyrok – kluczowy dla ratowania Fortisu, który jako jeden z pierwszych w UE padł ofiarą kryzysu finansowego – jednak zapadł 12 grudnia, pogrążając rząd w nie lada tarapatach. Na wniosek drobnych akcjonariuszy sąd zakwestionował bowiem przejęcie belgijskiej (i luksemburskiej) części Fortisu przez BNP Paribas, pozostawiając w niepewności rząd w Brukseli, a także klientów i pracowników banku, zaliczanego jeszcze niedawno do „rodowych klejnotów” belgijskiej gospodarki. Sprzedaż znacjonalizowanych przez rząd w październiku aktywów Fortisu została de facto wstrzymana.”, czytamy na Onet.pl
„Leterme już w środę przyznał się oficjalnie do kontaktów jego gabinetu z sędziami prowadzącymi sprawę Fortisu. Przeciwko jednemu z członków gabinetu wszczęto w czwartek postępowanie dyscyplinarne. Premier zapewnił, że on sam nie miał z tym nic wspólnego, a „kontakty” nie oznaczają niedopuszczalnego nacisku na niezależny wymiar sprawiedliwości. W środę wieczorem dodał, że zrobi wszystko, by „położyć kres insynuacjom”. Nieprzekonana opozycja natychmiast zażądała jednak dymisji szefa rządu. „Z uwagi na powagę kryzysu gospodarczego i społecznego w kraju, trzeba zobaczyć, czy ten rząd ma jeszcze większość” w parlamencie – tłumaczył jeden z liderów Zielonych Jean-Marc Nollet.”, czytamy dalej.
Na początku października belgijski rząd zdecydował o przejęciu akcji belgijskiego Fortis Bank SA/NV. Rząd Belgii zapowiedział jednocześnie sprzedaż 75 proc. akcji belgijskiego banku francuskiej grupie BNP Paribas.
Więcej na Onet.pl