Dług, jak już to opisywaliśmy w „Gazecie Bankowej”, jest wynikiem dziwnej umowy zawartej kilka lat temu – z naruszeniem prawa, jak twierdzi związkowa opozycja – przez zarząd Krajowego Związku Banków Spółdzielczych oraz przegranego przez związek procesu, związanego z niewykonaniem tej umowy. Mimo to, zarząd z prezesem Eugeniuszem Laszkiewiczem na czele po raz kolejny otrzymał niedawno od członków KZBS absolutorium.
Prokuratura nierychliwa
Przypomnijmy: chodziło o umowę dotyczącą szkolenia pracowników KZBS oraz Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, zawartą przez obie instytucje z wrocławską firmą EuroCompSystem.
– Pan Laszkiewicz zawarł nielegalnie, bo bez zgody zarządu, dwie umowy – z firmą wrocławską i z firmą agencyjną – tłumaczy Czesława Kosturek, były członek zarządu KZBS. – Według tej umowy przeszkolonych miało zostać 1200 pracowników agencji i 400 pracowników bankowych – co już samo w sobie jest ewenementem, żeby płacić za szkolenie cudzych pracowników. ARiMR miała Laszkiewiczowi zwrócić połowę sumy za szkolenie, pod warunkiem że KZBS zaangażuje w szkolenie własne pieniądze. Prezes Laszkiewicz naciągnął agencję, przedstawiając jej faktury wystawione przez EuroCompSystem, jako swój wkład. Agencja oddała te pieniądze Laszkiewiczowi, czyli Laszkiewicz naciągnął Skarb Państwa, a EuroCompowi nie zapłacił. Firma domagała się jednak spłaty zobowiązania, związek przegrał sprawę w sądzie arbitrażowym, a w tym czasie narosły odsetki i inne koszty, i dlatego w kasie związku brakuje teraz półtora miliona. To jest sprawa kryminalna. Zwracaliśmy na to uwagę prokuraturze, ale kiedy zrezygnowaliśmy z członkostwa w zarządzie związku, żeby nie legitymować działań prezesa, prokuratura przestała nas uznawać za stronę w postępowaniu. Nie wiem, co tam się dzieje, wydaje mi się że za tym ktoś stoi – podaliśmy przecież prokuraturze sprawę na tacy, prokuratura mogłaby się z tym uwinąć piorunem i odnotować sprawę jako swój sukces, ale to już trwa dwa lata. Ponoć kogoś tam prokuratorzy przesłuchują, ale to wszystko się ślimaczy i nie ma nad tym żadnej kontroli, bo obecny zarząd, jako współwinny, nie kwapi się, by popędzać prokuraturę.
Związkowa opozycja twierdzi, że w trakcie działań podejmowanych przez zarząd dochodziło do fałszerstw – m.in. zmian w statucie związku oraz podpisów na załącznikach do umowy. Prokuratura najwyraźniej skoncentrowała się na tych wątkach, pozostałe okoliczności sprawy również nie zostały bowiem do tej pory wyjaśnione.
– Ta sprawa jest w dalszym ciągu prowadzona w fazie „in rem” przez Prokuraturę Rejonową Warszawa-Mokotów – poinformowała „Gazetę Bankową” Katarzyna Szeska, rzecznik warszawskiej Prokuratury Okręgowej. – Przesłuchano wielu świadków, prokuratura uzyskała opinie biegłego w zakresie pisma ręcznego i powołano biegłego z zakresu fonoskopii, celem odtworzenia dźwięku z zapisu posiedzenia zarządu KZBS 22 lipca 2004 roku. Niestety, termin oczekiwania na tę ekspertyzę wynosi 6 miesięcy. W dalszym ciągu będą przesłuchiwani świadkowie, natomiast decyzje procesowe w sprawie dalszego biegu postępowania będą mogły zapaść dopiero po uzyskaniu ekspertyzy.
Głowa w piasek
Tymczasem, kiedy konieczność spłaty zaległych zobowiązań stała się pilna, Eugeniusz Laszkiewicz wystosował do członków związku pismo, w którym zaapelował o wysiłek finansowy w celu pokrycia długu. Jak się dowiedzieliśmy, nie wszyscy członkowie KZBS są jednak do tego skłonni. Zarząd jednego z banków zrzeszających odpowiedział kierownictwu KZBS, że jest zaniepokojony prowadzoną na majątku związku egzekucją komorniczą i zbulwersowany faktami, które do niej doprowadziły, zwłaszcza że do wygenerowania długu doszło prawdopodobnie z naruszeniem prawa. Zdaniem części członków KZBS, nawet zapłata składki członkowskiej w tej sytuacji legitymizowałaby niejasne poczynania władz związku. Związkowcy opozycyjni domagają się więc uprzedniego wyjaśnienia okoliczności, które doprowadziły do kryzysu i wyciągnięcie konsekwencji wobec osób, które poprzez niewłaściwe wypełnianie obowiązków spowodowały zadłużenie KZBS, zagrażające jego istnieniu. Ewentualną pomoc finansową związkowa opozycja zamierza zaoferować dopiero po dokonaniu zmian personalnych we władzach związku. Tym bardziej, że nie wiadomo nawet, na jakie konto wpłacać darowizny.
– Nie przekazując pieniędzy wprost na konto KZBS omija się prawo, więc Laszkiewicz podpuszcza banki do kolejnych przestępstw – uważa Czesława Kosturek. – A banki spółdzielcze będą musiały jeszcze zapłacić podatek od tych darowizn, podobnie jak sam KZBS.
Czesława Kosturek również wystosowała pisma do członków władz KZBS.
– Nawiązując do swoich wielokrotnych wystąpień na Walnych Zgromadzeniach członków KZBS, począwszy od 2005 roku, oraz pism kierowanych do członków zarządu i komisji rewizyjnej w sprawie nieprawidłowości w gospodarce finansowej i zarządzaniu związkiem, jakich dopuścił się prezes zarządu KZBS, z przykrością stwierdzam, że wszystkie moje działania spotykały się z nieustającą krytyką ze strony adresatów, a przede wszystkim z nieuzasadnionymi atakami ze strony Eugeniusza Laszkiewicza – czytamy w jej piśmie skierowanym do członków zarządu i komisji rewizyjnej. – Nie przemawiały do was ani fakty, ani dokumenty, a przede wszystkim przegrany w maju 2007 r. w Sądzie Arbitrażowym proces z ECS, który w efekcie doprowadził komornika do bram związku. Woleliście chować głowę w piasek i udawać, że sprawy nie ma. Nawet na ostatnim WZ we wrześniu 2007 r., kiedy znana już była klauzula wykonalności na wyrok Sądu Arbitrażowego uprawniająca do egzekucji komorniczej wobec związku, zarząd i komisja rewizyjna – współodpowiedzialne za zaistniałą sytuację – nie podjęły tematu. Złożony przeze mnie wniosek o powołanie komisji do oceny finansowej związku i wyjaśnienia okoliczności powstałego zobowiązania w wysokości 1,5 mln zł nawet nie został poddany pod głosowanie, a przecież prezydium WZ stanowił nie kto inny, jak zarząd KZBS. Wystarczyły wam jak zwykle kolejne zapewnienia Eugeniusza Laszkiewicza (również i tym razem bez pokrycia), że związek posiada zgromadzone środki na spłatę zobowiązań wobec ECS.
Czesława Kosturek uważa, że wyznaczona na początek lutego komornicza licytacja ruchomości KZBS, a wkrótce także jego nieruchomości, jest bezprecedensowym i wstrząsającym wydarzeniem w działalności związku. Domaga się od statutowych organów związku rzetelnego wyjaśnienia wszystkich okoliczności, które doprowadziły do zobowiązania przekraczającego wysokość rocznych składek członków związku, wyciągnięcia konsekwencji statutowych i prawnych w stosunku do osób, które doprowadziły do zadłużenia zagrażającego bytowi związku oraz zwołania w trybie pilnym Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia.
– Takiego postępowania należałoby oczekiwać od odpowiedzialnych organów związku – mówi były członek zarządu. – Tymczasem zarząd jest autorem listu – apelu do banków spółdzielczych o udzielanie darowizn na pokrycie strat wynikających z patologicznego zarządzania związkiem. Motywacją tej kuriozalnej prośby jest „potrzeba przeciwstawienia się złu”!
A dług rośnie
Zarząd KZBS powołał tymczasem następnego, czwartego już pełnomocnika zajmującego się tą sprawą, według opozycji generując tym samym dalsze straty i akceptując powiększanie się każdego miesiąca zobowiązań o kolejne 10 tys. zł.
– Wydawałoby się, że niecodziennie związek ponosi stratę w wysokości 1400 tys. zł, zwiększającą się co miesiąc o następne 10 137 zł odsetek – stwierdził Lucjan Strzała, również jeden z byłych członków zarządu KZBS, dziś w opozycji wobec prezesa Laszkiewicza. – Skoro kwota ta przekracza 125 proc. członkowskich składek banków, to jest to wydarzenie wstrząsające podstawami finansowymi związku. Komisja rewizyjna nie robi nic, bo i po co? Po co męczyć się badaniem dokumentów dotyczących tej sprawy i ustalenia prawdy, rzeczywistego stanu rzeczy. Prawdę tę przecież można przyjąć na wiarę, jako objawioną przez prezesa związku i nie psuć wspaniałej atmosfery współpracy między organami związku jakimiś nieprawomyślnymi ustaleniami i wnioskami, niekontrolowaną krytyką prezesa i zarządu.
Lucjan Strzała wskazuje, że apel o pieniądze, wystosowany przez prezesów zarządu do członków związku, zawiera wymuszone koniecznością przyznanie się do przegranego procesu i braku w kasie niemal półtora miliona złotych należnych spółce EuroCompSystem. Gdyby KZBS zapłacił roszczenia od razu, straciłby niespełna połowę tej sumy.
– We wrześniu 2007 roku prezes Laszkiewicz zapewniał, że takowe środki posiada – przypomniał Strzała. – Aby wymowę tych faktów osłabić, znów mami się odbiorców informacją o następnym powództwie, które w domyśle ma przynieść radykalną odmianę sytuacji i wygraną w tej sprawie, a darowana kwota ma służyć nie zapłacie, ale ma być użyta na kaucję sądową. Od 30 maja 2005 roku, kiedy sprawa została ujawniona, czyli przez dwa i pół roku, prezes i zmieniający się co jakiś czas prawnicy, na których marnotrawiono pieniądze, zapewniali na wszystkich możliwych forach związku, że roszczenia ECS są oczywiście bezzasadne, a wygranie procesu to tylko kwestia czasu. Dziś mamy tego konsekwencje, w postaci straty 1435 tys. zł, która nadal rośnie, zamiast 710 tys. zł, które zapłaciłby związek na samym początku uznając częściowe roszczenia, jak nakazywał stan prawny i zdrowy rozsądek, co potwierdziło orzeczenie Sądu Arbitrażowego. Związek zapłacić może jeszcze więcej tylko dlatego, że zrobiono wszystko, by opóźnić zakończenie procesu, co robi się nadal, albowiem powództwo przeciwegzekucyjne jest bezzasadne i służy tylko dalszemu odwlekaniu tego, co i tak nieuchronne.
– Laszkiewicz wyczerpał swoim apelem, w którym przyznaje się do półtoramilionowej straty, wszystkie znamiona czynu z art. 296 kodeksu karnego (przestępstwo niegospodarności – przyp. red.), nie ulega więc wątpliwości, że zarzuty zostaną mu postawione – oceniła Czesława Kosturek.
Lucjan Strzała zarzuca obecnym władzom związku niekompetencję, pazerność oraz niegospodarność i radzi im przyznać się, jak w ulubionym zwrocie prezesa – „kto sieje wiatr, ten zbiera burzę” – że zasiali i teraz zbierają owoce.
– Zarząd prosi o pieniądze w postaci darowizn, nie informując członków o konsekwencjach zarówno dla darczyńców, jak i obdarowanego związku, biednego sieroty, który jest atakowany przez wrogów ze wszystkich stron – ironizuje Strzała. – Mówi o trudnościach, lecz nie precyzuje ich. Nie wiemy, czy pieniędzy brak na wynagrodzenia prezesa, czy na następny wyjazd dla zapoznania się ze spółdzielczością bankową w Kenii, a może na Malediwach. Zarząd zauważa także, że on tylko skromnie chce przyjąć pieniądze, które banki spółdzielcze samorzutnie na wyścigi ofiarują i – jak można się domyślać – tylko z uwagi na ochronę danych osobowych nie informując, jakie to banki i ich prezesi te pieniądze ochoczo wniosą.
Licytacja ruchomości KZBS odbędzie się 5 lutego – wystawione na niej zostaną m.in. sprzęty biurowe i meble należące do związku.
Zarząd milczy
Wielokrotnie próbowaliśmy dać szansę zarządowi KZBS, by spróbował odeprzeć na naszych łamach zarzuty związkowej opozycji i skomentować całą sytuację. Początkowo prezes Laszkiewicz obiecał nam, że odpowiedź całego zarządu dostaniemy na początku grudnia. Później jeszcze wielokrotnie – telefonicznie i e-mailem – próbowaliśmy skłonić KZBS do przedstawienia stanowiska w tej sprawie. Bez skutku.