Lipiec był na giełdach trzecim spadkowym miesiącem z rzędu. Nawet ewentualna euforia po ewentualnym porozumieniu w sprawie amerykańskiego zadłużenia tego obrazu nie zmieni.
Falstart popełniony w czwartek przede wszystkim przez indeks naszych blue chipów i w mniejszym stopniu przez pozostałe wskaźniki warszawskiego parkietu, miał swoje konsekwencje głównie na początku piątkowych notowań. Kara za nadmierny optymizm w oczekiwaniu na rozstrzygnięcie problemu amerykańskiego zadłużenia nie była jednak zbyt dotkliwa. Na otwarciu WIG20 tracił 0,8 proc., wskaźnik szerokiego rynku zniżkował o 0,7 proc. Indeksy małych i średnich spółek spadały po 0,3-0,4 proc. Niewielkie wahania można było obserwować jedynie w trakcie pierwszej godziny handlu. Indeks największych firm najpierw powiększył skalę spadku do 1 proc., by po kilkunastu minutach nieco się podciągnąć. W ciągu kilku następnych godzin panował kompletny marazm. Objawiał się on nie tylko mikroskopijnymi zmianami wartości indeksów, ale przede wszystkim symboliczną aktywnością inwestorów, mierzoną wartością obrotów. W połowie sesji nie przekraczały one 200 mln zł. WIG20 kurczowo trzymał się okolic 2700 punktów.
Prym wśród spadkowiczów przez większą część dnia wiodły akcje Lotosu, PKN Orlen, Getinu, Kernela i Bogdanki, zniżkujące po 2 proc. Walory PGNiG szły w dół o ponad 1,5 proc., po 1 proc. traciły akcje Tauronu, PGE, PBG i GTC. Do nielicznych trzymających się nad kreską należały papiery CEZ-u, Pekao i TVN. W gronie małych spółek zmiany kursów części spółek były bardziej dynamiczne, ale obroty w tym segmencie rynku wczesnym popołudniem sięgały zaledwie 15 mln zł.
Znacznie bardziej nerwowo zaczęły dzień główne giełdy europejskie, które już dzień wcześniej uległy sporej przecenie. Indeks w Paryżu na otwarciu zniżkował o 1,7 proc., wskaźnik we Frankfurcie spadał o 1 proc. Jedynie londyński FTSE na tym tle wyróżniał się opanowaniem, tracąc zaledwie 0,5 proc. W ciągu dnia sytuacje nie zmieniała się zbyt dynamicznie. Do południa widać było chęć ograniczania skali strat, jednak później nastroje znów się pogorszyły. Na pozostałych parkietach spadki wskaźników w większości nie przekraczały kilku dziesiątych procent. Wyjątkiem były spadające po 1 proc. Wiedeń, Bruksela i Moskwa.
Po rozczarowującej publikacji o wzroście amerykańskiej gospodarki w drugim kwartale o zaledwie 1,3 proc., gdy spodziewano się zwyżki o 1,9 proc., europejskie indeksy poszły zdecydowanie w dół. WIG20 spadał o prawie 1,5 proc., jednak w końcówce zdołał odrobić nieco strat. Kolejne złe dane o spadku wskaźnika aktywności gospodarczej w rejonie Chicago oraz niższym od oczekiwań indeksie nastojów konsumentów nie robiły już na inwestorach wrażenia. Na Wall Street dzień zaczął się od spadku indeksów po 0,6-0,8 proc., co jednak nie pogłębiło strat na naszym kontynencie. Deklaracja prezydenta Baracka Obamy, że widzi on szansę na rozwiązanie problemu zadłużenia zdecydowanie poprawiły nastroje w końcówce notowań.
WIG20 zyskał ostatecznie o,21 proc., WIG spadł o 0,04 proc., mWIG40 o 0,38 proc., a sWIG80 o 0,18 proc. Obroty wyniosły 760 mln zł.
Źródło: Open Finance