Wracający co jakiś czas jak bumerang, mimo zmasowanej krytyki środowiska, pomysł likwidacji licencji dla maklerów w nowej formie znów na tapecie. Tym razem za sprawą Kancelarii Premiera, która jeszcze nie przedstawia konkretnych rozwiązań, ale już szykuje pod nie grunt zapowiadając, że nadchodzą.
Determinacja administracji rządowej w tej sprawie wskazuje na to, że za chęcią zmian lobbują wpływowe środowiska. Na otwarciu dostępu do zawodu maklera zyskałby bezpośrednio domy i biura maklerskie. Większa liczba potencjalnych maklerów, to mniejsze kłopoty ze znalezieniem tańszego pracownika na stale rosnącej i wydłużającej godziny handlu giełdzie.
Zyskałaby również administracja, a szczególnie KNF, który w zależności od ostatecznych uregulowań prawnych, zamiast egzaminować jednorazowo, mógłby kontrolować, weryfikować, sprawdzać i karać. Mnóstwo nowej pracy dla nowych urzędników i departamentów.
Mimo, że nowe propozycje nie zostały jeszcze ujawnione, zostały już skrytykowane przez Związku Maklerów i Doradców. Sprawiedliwie byłoby z krytyką się wstrzymać, choć i tak trudno oczekiwać, że zmiany będą szły w kierunku oczekiwanym przez samych zainteresowanych i społeczność giełdową. Co dobre dla rynku niekoniecznie dobre dla interesów forsujących zmiany.
KNF i rząd przedstawia pomysł zmian jako „zniesienie licencji” bardzo sprytnie milcząc na temat tego co w zamian. Oczywiście deregulacja to świetny pomysł, ale przecież tego nikt nie proponuje! „Zniesienie licencji” to tak naprawdę usunięcie licencji w obecnej formie i zastąpienie ich dużo bardziej skomplikowanymi regulacjami biurokratycznymi.
Obowiązkowe licencje oczywiście warto znieść i otworzyć dostęp do zawodu dla wszystkich chętnych, których weryfikowałby rynek. Nie warto jednak zastępować ich wyrywkową weryfikacją, powtarzalnymi egzaminami dla maklerów i karami dla instytucji za ich oblewanie. To żyzne pole dla patologii i nadużyć. O tym, że zmiany idą w tym właśnie kierunku pisaliśmy we wrześniu.
Przed zajęciem ostatecznego stanowiska warto poczekać na konkretne propozycje i to w formie dokumentu, a nie przecieków do prasy. Bez dyskusji ze społecznością giełdowych inwestorów, środowiskiem brokerów oraz bez uwagi dla opinii ekspertów forsowanie jakichkolwiek zmian będzie kolejnym narzucaniem woli przez biurokratyczną machinę, co nigdy nie prowadzi do zmian na lepsze.
Jarosław Ryba
[email protected]
Źródło: Bankier.pl