Wiceminister skarbu spotkał się wczoraj z Neelie Kroes, komisarz odpowiedzialną za politykę konkurencji. To ona wyda po Wielkanocy decyzję o tym, czy Polska naruszyła unijne prawo blokując fuzję Pekao i BPH.
– Nie ma już sporu pomiędzy włoskim inwestorem a polskim rządem – przekonywał dziennikarzy Szałamacha. Uważa, że po ostatecznym podpisaniu umowy z UniCredit, co powinno nastąpić dziś, wszelkie interwencje Komisji byłyby „poruszaniem się w próżni”.
Na razie Bruksela jest jednak innego zdania. – Nie otrzymaliśmy kopii porozumienia między włoską grupą UniCredit a polskimi władzami. Z tego powodu musimy wstrzymać się z zajęciem stanowiska – powiedział Jonathan Todd, rzecznik odpowiedzialnej za konkurencję komisarz Neelie Kroes. Bruksela dostanie je najwcześniej w najbliższy wtorek.
Po półgodzinnym spotkaniu z Holenderką i dodatkowej rozmowie z polską komisarz Danutą Hübner wiceminister Szałamacha wyglądał na zadowolonego. Ale współpracownicy Kroes mówią, że nie dała mu ona podstaw do zadowolenia. – Wiceminister był raczej rozczarowany. Myślał, że w reakcji na porozumienie Polski z UniCredit komisarz Kroes ogłosi koniec procedur – mówi rozmówca z otoczenia unijnej komisarz.
Szałamacha rozmawiał także ze współpracownikami Charlie McCreevy’ego, drugiego z komisarzy, który rozpoczął procedurę karną przeciwko Polsce. Komisarz oskarżył Polskę o łamanie zasady swobody przepływu kapitału. Naruszać by ją miało blokowanie połączenia Pekao i BPH na podstawie klauzuli z umowy prywatyzacyjnej, która zakazywała UniCredit inwestowania przez 10 lat w inne polskie banki. Bruksela twierdzi, że taka klauzula jest niezgodna z unijnym prawem.
– Mamy czas na odpowiedź do początku maja. Chcemy przekonać komisarza McCreevy’ego, że nie występuje naruszenie artykułu 226 (o zasadzie swobody przepływu kapitału – red.) unijnego traktatu – powiedział wiceminister. Jeśli Komisja argumentów nie uzna, to Polska może trafić przed unijny sąd.