W porównaniu do stycznia 2008 r. produkcja w przemyśle, traktowana jako jeden z ważnych wskaźników kondycji gospodarki, spadła o blisko 15 proc. To o ok. 2 pkt procentowe więcej, niż prognozowali analitycy.
W stosunku do stycznia ub.r. spadek produkcji odnotowano w 26 spośród 34 gałęzi przemysłu. Najgorzej było w hutach (spadek o 40,1 proc.) oraz produkcji samochodów (-36,3 proc.). To efekt załamania się rynków zbytu w krajach zachodniej Europy, gdzie trafia większość aut produkowanych w zakładach Fiata, Opla, FSO czy Volkswagena. To jednak nie koniec złych wieści.
– Spadki produkcji nie ominęły nawet sektorów gospodarki niezwiązanych bezpośrednio z eksportem – podkreśla Arkadiusz Krześniak, główny ekonomista Deutsche Banku PBC. Powoli widać np. zastój w branży deweloperskiej, bowiem w zakładach zajmujących się wznoszeniem budynków produkcja zmniejszyła się o 0,7 proc. Niewielki wzrost produkcji przemysłowej wystąpił m.in. w branży farmaceutycznej (+13,2 proc.) oraz zakładach wytwarzających napoje (+4,4 proc.). Te wzrosty nie są jednak w stanie zrekompensować kiepskich notowań w pozostałych branżach.
Zdaniem Arkadiusza Krześniaka Polska może zanotować wręcz ujemny wzrost PKB już w II kwartale, zaś w całym roku dynamika będzie bliska zera. Jeśli jego prognozy się sprawdzą, gospodarka może skurczyć się po raz pierwszy od transformacji ustrojowej w 1989 r., zaś rozmiary spowolnienia będą znacznie większe niż w latach 2001-2002.
– W naszych warunkach oznacza to stan gospodarki podobny do ogarniętych recesją krajów rozwiniętych, np. Niemiec czy Wielkiej Brytanii – przestrzega Krześniak.