Po przerwaniu spadkowej tendencji w piątek, europejskie indeksy mają dziś rano szansę na zwyżki, w czym nie przeszkodzą nowe publikacje makro. WIG20 ma krótką drogę i do kluczowego wsparcia i do oporu.
Choć przed tygodniem indeksy giełd europejskich i amerykańskich świętowały zdobycie nowych szczytów trendu wzrostowego, to euforia wygasła szybko i właściwie cały ubiegły tydzień upłynął pod znakiem realizacji zysków i spadku indeksów. Na dobrą sprawę nowe szczyty okazały się więc incydentem o niewielkim znaczeniu, skoro ich wyznaczenie nie sprowokowało inwestorów do bardziej aktywnych działań. Dopiero w piątek spadkowa tendencja została przerwana, ale nie przez radykalną zwyżkę indeksów, lecz po prostu przez przerwanie naporu podaży. Nie wynika z tego jeszcze, że atak na niedawno uformowane szczyty jest obecnie nieunikniony.
Rynki znalazły się w nieciekawej sytuacji. Wygląda na to, że zastrzyki gotówki ze strony banków centralnych zostaną co najmniej wstrzymane, zaś gospodarka bynajmniej nie chce ruszyć z kopyta. Inwestorzy nie wiedzą więc do końca, czy kupować akcje w nadziei na przyszłe ożywienie (perspektywy są marne) czy na pomoc banków centralnych (jeszcze bardziej mgliste), czy może bezpieczniej wycofać się z rynku. W efekcie indeksy właściwie kręcą się w miejscu, a jakiekolwiek wydarzenie wydaje się na tym pustkowiu spektakularnym spektaklem, który rozbudza oczekiwania po to tylko, żeby za chwilę przynieść rozczarowanie.
Poranek na rynkach azjatyckich jest dobrą ilustracją swoistego marazmu inwestorów. Kospi stracił 0,4 proc., Nikkei zyskał 0,2 proc., zaś na pięć minut przed końcem notowań, indeks giełdy w Szanghaju był bliski poziomu zamknięcia z piątku.
Mimo to, europejskie indeksy mają pewne szansę na zwyżkę dziś rano. Bardziej niż wydarzenia czy dane liczy się w tej chwili nastawienie psychiczne, a przerwanie spadkowej tendencji w piątek ma pozytywną wymowę i może pomóc w optymistycznym postrzeganiu przyszłości rynku.
W ciekawej sytuacji znalazł się WIG20, dla którego ewentualne przełamanie wsparcia na poziomie 2250 pkt mogłoby okazać się wyrokiem skazującym na zejście o 100-150 punktów niżej. W piątek udało się wsparcie obronić i to przy wyższych obrotach niż na spadkowych sesjach z wcześniejszych dni. Natomiast przełamanie oporu na 2350 pkt dawałoby upragnioną szansę ataku na 2400 pkt i – w razie sukcesu – wyrwania się z trwającego od ośmiu już miesięcy trendu bocznego. Ale do tego potrzebna byłaby mobilizacja kapitału, którą w obecnych warunkach trudno sobie wyobrazić.
Emil Szweda, Open Finance
Źródło: Open Finance