W środę indeksy na Wall Street kończyły sesję jednoprocentowymi spadkami i nie miałoby to większego znaczenia, gdyby nie zostały przełamane bardzo ważne poziomy wsparcia. Oficjalnie możemy mówić o powrocie do trendu spadkowego.
W przypadku indeksu S&P500 linia wsparcia przebiegająca pomiędzy poziomem 1040 a 1050 pkt. od lutego 2010 r. była testowana czterokrotnie, a w każdym podręczniku analizy technicznej przeczytamy, że znaczenie danego poziomu jest tym większe, im więcej razy rynkowe siły dochodziły w jego okolicach do konsensusu. Za każdym razem popyt zwyciężał, ale wczorajsze zamknięcie indeksu na wysokości 1030 pkt. otwiera drogę na znacznie niższe poziomy, prawdopodobnie w okolice dołków sprzed roku (ponad 100 pkt. od obecnych poziomów).
Według wszystkich najpowszechniejszych definicji możemy mówić o trendzie spadkowym na Wall Street. Przed spadkiem poniżej kluczowego poziomu, indeks S&P500 od kwietnia utworzył serię niższych szczytów i niższych dołków. Zarówno na wykresie dziennym, tygodniowym, jak i miesięcznym indeks ten znajduje się poniżej średnich z 20 i 50 okresów. Układ (wzajemne położenie i nachylenie) długoterminowych i krótkoterminowych średnich kroczących przemawia na korzyść niedźwiedzi.
Średnioterminowe wsparcia przełamał nie tylko indeks S&P500, ale również technologiczny NASDAQ i indeks dużych spółek DJIA. Ponadto o słabości szerokiego rynku akcji może świadczyć fakt, że liczba spółek, których kurs znajduje się poniżej średniej z 50 dni jest najwyższa od marca 2010 r. Chyba jedynym sensownym argumentem optymistów posługujących się analizą techniczną, jest obecnie analogia do lipca 2009 r., kiedy S&P 500 po fałszywym wybiciu dołem z formacji głowy i ramion rozpoczął kilkumiesięczną serię wzrostową. Tym razem jednak przeciwko pułapce na byki zdają się przemawiać fundamentalne dane z całego świata. Jeśli w ciągu kilkunastu najbliższych sesji indeks S&P500 nie powróci powyżej przełamanych właśnie poziomów wsparcie, inwestorzy o średnioterminowym horyzoncie czasowym powinni poważnie rozważyć opuszczenie rynku akcji.
W środę Moodys umieścił Hiszpanię na liście kandydatów do obniżki ratingu, w czwartek gorsze od oczekiwań okazały się dane o sprzedaży detalicznej w największej europejskiej gospodarce – Niemczech, a wyraźny spadek indeksu PMI dla chińskiego przemysłu potwierdził, że spada tempo wzrostu gospodarczego Chin. Dla pocieszenia dodajmy, że wzrósł indeks PMI w polskim przemyśle.
Źródło: Open Finance