Inwestorzy mogą mieć dziś optymistyczne nastawienie do akcji licząc na dobre dane o sprzedaży detalicznej z USA. Komunikat Fed raczej nie przyniesie większych zmian.
Poniedziałkowa sesja w Europie zakończyła się ostatecznie z nutą optymizmu, większość największych indeksów zanotowała skromne zwyżki na koniec dnia, choć pierwsze godziny upływały pod znakiem przewagi podaży. Również na Wall Street indeksy zyskały, choć wzrosty były mniej niż skromne. Nie owijając w bawełnę można śmiało powiedzieć, że sesja w Stanach była śmiertelnie nudna z amplitudą wahań S&P w graniach 6,3 pkt (ok. 0,5 proc.). Zarówno w Europie jak i w USA indeksy stoją pod szczytami z końca lutego i nie wygląda to bynajmniej na szturm i walkę o zdobycie nowych pozycji. Inwestorzy zdają się czekać, aż zostaną zwyczajnie wpuszczeni na wyższe poziomy. Czy taka taktyka może przynieść sukces?
W Azji Nikkei wzrósł o 0,1 proc., a Kospi o 1,1 proc., natomiast Hang Seng zyskiwał 0,9 proc. trzy kwadranse przed końcem notowań. Bank Japonii wydał komunikat już po zakończeniu sesji w Tokio, być może gdyby inwestorzy znali jego treść, chętniej kupowaliby akcje. Bank centralny oczywiście utrzymał poziom stóp procentowych, nie zmienił też kwoty przeznaczonej na skup aktywów (35 bilionów jenów) i kwoty programu kredytowego (30 bln). Dorzucił za to bilion jenów (ok. 12 mld USD) do programu pożyczek nominowanych w dolarach. Jak na skalę japońskiej gospodarki nie jest to jednak kwota znacząca.
Dziś komunikat opublikuje też Fed (zaraz po zakończeniu notowań w Europie), ale także w jego wypadku inwestorzy nie oczekują rewolucji. Znacznie większe napięcie towarzyszyło obradom Fed na początku roku, ale przekaz jest jasny – niskie stopy przez dwa lata i brak nowych programów stymulacyjnych, aż do pojawienia się (lub nie) efektów ostatnich działań. Skoro banki centralne przyjmują postawę czekaj i patrz, to czy można dziwić się inwestorom?
Z odrętwienia inwestorów mogą wyrwać nie banki centralne, ale dane makro. Dziś liczyć się będzie indeks ZEW oraz dynamika sprzedaży detalicznej w USA. Właśnie z tą ostatnią wiązane są pewne nadzieje zwłaszcza, że jak obliczono dzięki stosunkowo łagodnej zimie, w portfelach Amerykanów zostało nieco gotówki dzięki niższym rachunkom za ogrzewanie.
Jeśli chodzi o GPW, to po wczorajszej sesji sytuacja nie zmieniła się ani o centymetr. WIG20 nadal ma szansę wybić się z kanału spadkowego, ale musiałby sforsować poziom 2300 punktów. Nie jest to misja niemożliwa do wykonania nawet przy takiej flaucie jak obserwowaliśmy wczoraj, ale choć lekki korzystny wiatr zwiększyłby szasnę byków.
Źródło: Open Finance