Dziennik przypomina, że na pomysł powołania komisji śledczej ds. sektora bankowego politycy PiS wpadli po tym jak prezes NBP Leszek Balcerowicz wykluczył wiceministra finansów Cezarego Mecha z posiedzenia Komisji Nadzoru Bankowego.
W przyjętym projekcie powołania komisji większość zapisów pochodzi z projektu PiS.
Dziewięcioosobowy organ miałby zbadać działania Narodowego Banku Polskiego i Komisji Nadzoru Bankowego w latach 1989 – 2006. Zgodnie z propozycją LPR komisja weźmie też pod lupę prywatyzacje banków podczas ostatnich 16 lat. Komisja śledcza będzie mogła przesłuchiwać nie tylko ministrów skarbu, ale też innych urzędników państwowych, w tym premierów.
– Komisja będzie miała pełne ręce roboty – mówi Artur Zawisza z PiS. – Ma odpowiedzieć, dlaczego polskie banki w większości znalazły się w obcych rękach, kto i dlaczego podejmował takie decyzje i dlaczego usługi bankowe są takie drogie.
Posłowie SLD chcieli, żeby komisja śledcza zbadała też powiązania polityków PiS z Bankiem Ochrony Środowiska, upadek Wielkopolskiego Banku Rolnego, w którego radzie nadzorczej był Roman Giertych, i SKOK-i. – Jeżeli wrzucacie do tego szamba różne tematy, to wrzućmy i te – mówił poseł Marek Wikiński.
– Komisja ma zbadać działalność organów nadzoru bankowego, a nie instytucji bankowych. Ten wniosek nie ma sensu. – protestował Artur Zawisza.
Paweł Sarnecki, jeden z ekspertów, podkreśla, że Sejm nie może powoływać komisji śledczej, która miałaby zbadać działalność NBP. – Wynika to z zaprowadzonego przez konstytucję oddzielenia organów władzy ustawodawczej od NBP – napisał Sarnecki.
Inny ekspert – Andrzej Szmyt – dodaje, że zakres działania komisji jest zbyt szeroki: – W obu projektach PiS i LPR nie zostało precyzyjnie określone, czym ma się zajmować komisja – stwierdził Szmyt.