Doczekaliśmy się nowelizacji ustawy o indywidualnych kontach emerytalnych (ustawa o ike), która − jak napisano w uzasadnieniu − ma zachęcić większą liczbę przyszłych emerytów do oszczędzania. Ustawa wprowadza dwie zasadnicze zmiany w przepisach. Po pierwsze zwiększony został roczny limit wpłat na IKE, do trzykrotności średniego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Po drugie umożliwiono częściowy zwrot środków wpłaconych na IKE przed terminem uprawniającym do skorzystania ze zwolnienia podatkowego (zwolnienie przysługuje w sytuacji, gdy gromadzone środki zostaną wypłacone po ukończeniu 60 lat lub w sytuacji wcześniejszego nabycia prawa do emerytury w wieku 55 lat).
Analizując zmiany zawarte w nowelizacji ustawy o ike nasuwa się następujący wniosek:
Zmienione przepisy nie zachęcą nowych osób do zakładania IKE, natomiast zapewne zachęcą do wpłacania na IKE środków przez osoby zamożne, poszukujące sposobu na uniknięcie podatku od dochodów kapitałowych (pewnego rodzaju ograniczeniem ustawowym, obowiązującym od 2004 roku, jest w tym wypadku wymóg minimalnego okresu wpłat na IKE, który uprawnia do skorzystania ze zwolnienia podatkowego).
Nowelizacja ustawy o ike niestety nie stanowi oczekiwanego przełomu w gromadzeniu środków emerytalnych w ramach IKE. Takim przełomem byłoby wprowadzenie zachęt podatkowych do oszczędzania dla osób o niskich i średnich dochodach. Zachęty powinny polegać na możliwości odliczania wpłat na IKE od podstawy opodatkowania podatkiem dochodowym lub od samego podatku.
Tego rodzaju bodźce podatkowe powinny być wprowadzone, gdyż wysokość świadczeń emerytalnych otrzymywanych w przyszłości z nowego systemu emerytalnego (OFE i FUS, filar I i II) przez osoby o niskich dochodach może nie zabezpieczyć ich przed ubóstwem. Natomiast świadczenia emerytalne osób zarabiających w okolicach średniej krajowej, liczone w stosunku do ich wynagrodzeń, będą dużo niższe niż w „starym” systemie emerytalnym.
Wprowadzane nowelizacją ustawy o ike zmiany raczej zniekształcają idee, która przyświecała wprowadzeniu IKE w 2004 roku. Celem stworzenia drugiego, obok Pracowniczych Programów Emerytalnych (PPE), rozwiązania instytucjonalnego (IKE) było zachęcenie obecnie pracujących do dodatkowego, indywidualnego gromadzenia oszczędności, które pozwolą zachować osobom przechodzącym na emeryturę satysfakcjonujący dla nich poziom życia.
Tymczasem zamiast zachęt dla rzeszy osób mało zarabiających − a to głównie do nich powinny być skierowane zmiany, mamy mieć zwolnienie podatkowe (w podatku od dochodów kapitałowych) dla osób, które stać na wpłacenie na IKE w ciągu roku niemałej kwoty – w przyszłym roku ponad 9,5 tysiąca złotych. W efekcie osoby, które same są sobie w stanie zabezpieczyć bezpieczeństwo finansowe na jesień życia (także wtedy, gdyby nie korzystały z preferencji ustawy o ike), dodatkowo zyskają możliwość zwolnienia z podatku od zysków kapitałowych jeszcze większych kwot niż dotychczas (obecnie limit wpłat na IKE jest ograniczony do 150% średniego wynagrodzenia w gospodarce narodowej). Dla części z tych osób wprowadzenie większego limitu wpłat na IKE będzie wykorzystywane jako forma uniknięcia podatku od zysków kapitałowych, który musieliby zapłacić od już zgromadzonych oszczędności (w banku, czy funduszu inwestycyjnym). Prawdopodobnie nastąpi transfer środków z lokat opodatkowanych do nieopodatkowanych, objętych preferencjami podatkowymi wynikającymi z ustawy o ike.
Wprowadzone zmiany wychodzą również naprzeciw instytucjom finansowym, które będą pobierać wyższe opłaty za zarządzanie środkami emerytalnymi.
Co przygotowano dla osób gorzej sytuowanych? Przede wszystkim będą one mogły wycofać część środków – oczywiście po zapłaceniu podatku − przed terminem uprawniającym do ich wypłaty bez zapłacenia podatku. Czy to ma stanowić dla nich bodziec do oszczędzania? Odpowiedź wydaje się jasna. Niestety nie. Możliwość wypłaty części środków z IKE − co będzie oczywiście równoznaczne z koniecznością zapłaty podatku od dochodów kapitałowych od wycofywanej kwoty, będzie być może w mniejszym stopniu zniechęcać do zakładania IKE. Zapewne nie będzie ona jednak, jak napisano w uzasadnieniu do ustawy, zachęcać emerytów do oszczędzania.
Niestety zmiany wprowadzone przez nowelizację ustawy o ike nie przyczynią się do wzrostu zainteresowania kontami emerytalnymi. A przecież właśnie tego należałoby oczekiwać, choćby czytając uzasadnienie do ustawy.
W uzasadnieniu zaznaczono, że istniejące dotychczas rozwiązania przyczyniły się do rozwoju indywidualnych form oszczędzania na starość. Zwrócono przy tym uwagę, że tempo przyrostu nowych kont nie jest wystarczające. W tym momencie warto przypomnieć, co zakładano w uzasadnieniu do ustawy o ike z 2004 roku. Z szacunków Ministerstwa Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej wynikało, że dzięki wprowadzeniu zwolnienia z podatku od dochodów kapitałowych, w pierwszym roku funkcjonowania IKE, konta może otworzyć od 1,7 do 3,5 miliona osób.
Tymczasem dane dotyczące liczby działających IKE na koniec I półrocza tego roku wskazują na − pierwszy w historii − spadek ich ogólnej liczby. Na koniec czerwca 2008 roku zarejestrowanych było w sumie 873 tysiące kont emerytalnych (na koniec 2007 roku było ich w sumie nieco ponad 915 tysięcy). Czy w kontekście takich danych naprawdę można mówić o rozwoju IKE?
Podwyższenie limitu zwolnienia w podatku od dochodów kapitałowych, wprowadzane przez obecną nowelizację ustawy, powinno być jedną z ostatnich zmian w przepisach o IKE. Przede wszystkim należało zadbać o osoby, które z nowego systemu emerytalnego będą uzyskiwać niskie emerytury. Niestety na to wciąż się nie zdecydowano. Istotnym rozwiązaniem wprowadzonym przez nowe przepisy dla osób gorzej sytuowanych jest możliwość częściowego wycofania środków, co w efekcie będzie prowadzić do zmniejszenia wielkości środków, które zgromadzą na starość.
Na znowelizowanych przepisach niektórzy skorzystają − osoby dobrze sytuowane, instytucje finansowe. Niestety znów zapomniano o najbardziej potrzebujących, czyli o osobach uzyskujących dochody na poziomie średniego i poniżej średniego wynagrodzenia. Są to miliony osób, którym bezwarunkowo należy stworzyć odpowiednie bodźce do gromadzenia oszczędności na starość. W tym wypadku nie chodzi już o to, że wysokość emerytur wypłacanych tym osobom z nowego systemu emerytalnego nie wystarczy im na „wczasy pod palmami” (co na początku reformy emerytalnej obiecywały niektóre otwarte fundusze emerytalne). Chodzi o wiele, wiele więcej. Należy naprawić to, co zaniedbano wdrażając reformę emerytalną − trzeba zapewnić większości Polakom prawo do godnych emerytur. Na zmiany w fundamentach nowego systemu emerytalnego (zasada finansowania emerytur w I i II filarze) w najbliższym czasie raczej nie ma co liczyć. W takiej sytuacji konieczne jest stworzenie skutecznych bodźców podatkowych do oszczędzania w ramach IKE (podobne bodźce powinny dotyczyć także PPE).
Nie może być tak, że na reformie emerytalnej korzystają przede wszystkim Powszechne Towarzystwa Emerytalne − zarabiające krocie na opłatach od wpłat i opłatach pobieranych za zarządzanie środkami emerytalnymi, inne instytucje finansowe − zarabiające głównie na zarządzaniu środkami emerytalnymi gromadzonymi w ramach IKE, oraz osoby mogące odkładać rocznie na cele emerytalne prawie 10 tysięcy złotych − osoby te dzięki podwyższonemu limitowi wpłat na IKE będą mogły w przyszłości uniknąć zapłacenia podatku Belki. A co z przeciętnym Kowalskim? Niestety póki co musi sobie radzić sam i każdego miesiąca zmierzać się z dylematem − zapłacić dziecku za szkolne obiady czy wpłacić 100 złotych na IKE z myślą o odległej emeryturze (póki co niestety bez szans na odliczenie tego wydatku od podstawy opodatkowania lub od podatku dochodowego).
dr Wojciech Rezner