Środa była kolejnym dniem, gdy amerykańskimi giełdami rządziły europejskie plotki. Tematem numer jeden jest szczyt strefy euro, na którym mają zapaść decyzje o ratowaniu unii monetarnej. Obok nadziei coraz bardziej widoczny jest strach.
Środowa sesja na Wall Street przypominała wtorkową. Rynek nie chciał rosnąć, ale spadać też nie bardzo miał ochotę, mimo że nastroje w Europie były niezbyt optymistyczne. Przede wszystkim dlatego, że Niemcy nieoficjalnie zdementowały wtorkowe doniesienia „Financial Times”. Brytyjska gazeta napisała, że EFSF działałby razem z ESM, dzięki czemu potencjalni eurobankruci dysponowaliby niemal bilionem euro gwarancji finansowych od pozostałych państw Eurolandu. We wtorek ta informacja przesądziła o pozytywnym bilansie sesji w Nowym Jorku.
Choć niemieccy politycy wyraźnie studzą oczekiwania przed piątkowym szczytem, to rynek nie traci nadziei na przełomowe decyzje. Spekulacje te co jakiś czas są wzmacniane mniej lub bardziej wiarygodnymi plotkami. Pod koniec środowej sesji agencja Nikkei podała, że państwa G20 (w tym USA, Chiny i Japonia) gotowe są wzmocnić Międzynarodowy Fundusz Walutowy kwotą 600 mld dolarów. Pieniądze te miałyby zostać użyte do ustabilizowania sytuacji w strefie euro.
Wall Street kupiło tę plotkę i dzięki temu Dow Jones oraz S&P500 zakończyły wzrostem drugą sesję z rzędu. Ale podobnie jak we wtorek, także w środę ostatnie minuty handlu przyniosły redukcję wcześniejszych wzrostów. Niemniej strach przed nieposiadaniem akcji i utratą potencjalnych zysków raz jeszcze okazał się silniejszy od strachu przed silnymi spadkami.
W ujęciu technicznym środowa sesja tylko umocniła znaczenie strefy oporu zlokalizowanej w okolicach 1.260 pkt. w przypadku indeksu S&P500. Tworzy ją górne ograniczenie trendu spadkowego, średnia 200-sesyjna oraz 61,8% zniesienia rozpoczętej w kwietniu bessy. Byki forsują ten poziom już od piątku i wydaje się, że obrona niedźwiedzi tylko rośnie w siłę.
Amerykański rynek akcji ma za sobą spektakularny, 10-procentowy rajd św. Mikołaja, który powoli wyczerpuje swój potencjał. Jeśli europejscy politycy nie zaskoczą inwestorów czymś naprawdę mocnym, to od początek przyszłego tygodnia może przynieść kolejną falę spadków.
Źródło: Bankier.pl