Jeden z nich to John Paulson, zarządzający funduszami hedge (w żaden sposób nie spokrewniony z sekretarzem skarbu USA). W ostatnim czasie został finansowym guru. Jego fundusz Paulson&Co zarobił w 2007 roku 15 miliardów dolarów (sam zainkasował premię w postaci 3 mld) na taniejących nieruchomościach i pochodnych instrumentach powiązanych z tym sektorem. Nie poprzestał jednak na tym. Od początku 2008 jego trzy główne fundusze, które zachęciły posiadaczy łącznie 35 miliardów dolarów, zarobiły pomiędzy 15 i 25 proc. (informacje pochodzą od uczestników tych funduszy).
Rdzeniem strategii był osąd, iż segment subprime w nieruchomościach jest kolosem na glinianych nogach. W portfelu było również mnóstwo znienawidzonych dziś instrumentów określanych skrótowo mianem toksycznych. Strategia Paulsona nie była nadzwyczaj zawiła. Miał on po prostu odwagę obstawiać spadki cen tych instrumentów.
Na tym jednak nie koniec. Charyzmatyczny manager i jego siedemdziesięcioosobowy zespół utalentowanych współpracowników stopniowo obierają nowy kurs. Obecnie w ramach nowopowstałego funduszu, który bazuje na kolejnym miliardzie dolarów gotowi są wyławiać ciekawe okazje spośród setek firm sektora finansowego i nie tylko, które w pierwszej kolejności będą otrzepywać się z popiołów po eksplozji paniki. Może to znak końca obserwowanego od miesięcy chaosu?
Paulson wstrzymuje się jednak jeszcze z zakupami…
Michał Poła, analityk New World Alternative Investments