Według opublikowanych wczoraj danych Głównego Urzędu Statystycznego, średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wyniosło w sierpniu 3268,7 zł i było wyższe niż w tym samym miesiącu ubiegłego roku o 3 proc. To oznacza, że inflacja „zjadła” ten wzrost ze sporym naddatkiem.
Spowolnienie gospodarcze powoli, choć niezbyt dotkliwie, zaczyna dawać znać o sobie w naszych portfelach. Ekonomiści spodziewali się, że średnia płaca w firmach zwiększy się w sierpniu o 3,7 proc. Jak się okazało, byli zbyt wielkimi optymistami.
Gdyby się nie przeliczyli, pracownicy, uwzględniając sierpniową inflację, wyszliby „na zero”. Na razie jednak nie ma wielkich powodów do narzekań. Jak na największy kryzys od lat 30. ubiegłego wieku, nie jest tak źle.
Nie jest najgorzej również jeśli chodzi o zatrudnienie. Tu ekonomiści byli z kolei pesymistami. Liczyli, że spadnie ono o 2,4 proc., tymczasem zmniejszyło się ono jedynie o 2,2 proc. W sierpniu w sektorze przedsiębiorstw zatrudnionych było 5 270,3 tys. osób, a więc jedynie o 3 tys. mniej niż w lipcu. Amerykanie mogą nam tylko pozazdrościć.
Wczorajsze dane pozwalają na umiarkowany optymizm. Tempo wzrostu płac maleje, ale nie aż tak bardzo, jak można się tego było obawiać. Liczba zatrudnionych zmniejsza się w zdecydowanie mniejszym stopniu, niż się spodziewali pesymiści. Jest więc szansa, że nawet jeśli eksport nie będzie rósł, nasz rynek wewnętrzny ze spowolnieniem jakoś sobie poradzi i firmy zaczną wychodzić na prostą.
Roman Przasnyski
Główny Analityk Gold Finance
Źródło: Gold Finance