Najbardziej pożądanym towarem stała się gotówka, a także złoto – cena uncji tego kruszcu przekroczyła w poniedziałek poziom 900 USD. Dolar stracił jednak tylko na krótko – w przypadku EUR/USD był to nagły wzrost do 1,4572, po czym przez kolejne godziny sukcesywnie odrabiał straty. Po pierwsze dlatego, że inwestorzy likwidując w większości lewarowane pozycje na rynkach wschodzących odkupywali dolara, po drugie brak planu Paulsona, to nie tylko poważny problem dla USA. Poniedziałek pokazał, że i wiele europejskich banków może mieć problemy ze względu na nadmierną ekspozycję na amerykańskim rynku i są one zmuszone ubiegać się o wsparcie ze strony rządu i banku centralnego. W efekcie dalsza eskalacja kryzysu w USA przełoży się na kontynuację zniżki notowań EUR/USD, które są dodatkowo ciągnięte przez pikujące ceny ropy naftowej na rynkach światowych. Sytuację mogłoby odwrócić szybkie przyjęcie zmodyfikowanego pakietu Paulsona, czego nie można wykluczyć w ciągu najbliższych dni. Wczorajszą decyzją Republikanie dali mocne argumenty za tym, aby nie głosować na ich kandydata Johna McCaina w nadchodzących wyborach prezydenckich, więc można oczekiwać, że sprawa nie zostanie pozostawiona samej sobie. Jeżeli modyfikacja planu Paulsona będzie oznaczała zgodę na większe sumy, niż dotychczasowe 700 mld USD, to przełoży się to na jeszcze większe obciążenie dla budżetu federalnego i może mieć negatywny wpływ na dolara. Jednak wydaje się, że tylko w krótkim terminie. Bo inwestorzy nie zdyskontowali jeszcze w pełni wpływu globalnej recesji na europejską gospodarkę, która jest mniej elastyczna i bardziej zbiurokratyzowana, niż amerykańska.
Złoty: Globalna panika udzieliła się dzisiaj rano, także i złotemu. Notowania EUR/PLN dość szybko wzrosły w okolice 3,42, a USD/PLN do 2,38. Podrożały także szwajcarski frank – do 2,17 zł i brytyjski funt – do 4,28 zł. W kolejnych godzinach złoty odrobił część poniesionych strat, podobnie jak indeksy warszawskiego parkietu. Pomogły w tym oczekiwania na przedstawienie kolejnej wersji pakietu Paulsona, którym Kongres mógłby zająć się już w czwartek. Inwestorzy „pamiętają” też o tym, że w połowie października ma zostać przedstawiony harmonogram działań rządu w kwestii przyjęcia euro, co może rozbudzić oczekiwania, co do zaostrzenia polityki monetarnej w 2009 r. Tym samym tylko kolejne odrzucenie planu Paulsona, doprowadziłoby do eskalacji chaosu na światowych rynkach i tym samym szybkiego osłabienia się złotego do poziomów 3,48 zł za euro i 2,47 zł za dolara, czyli rejonów odnotowanych w I połowie września. W przeciwnym razie może się okazać, że okolice 3,42-3,43 zł za euro i 2,3750 zł za dolara, okażą się być lokalnymi szczytami, a w perspektywie kilkunastu dni złoty zyska na wartości dobrych kilka groszy. W przypadku euro można tutaj wskazać okolice 3,35-3,36 zł, a dolara nawet 2,26-2,28 zł.
Euro/dolar: Kolejne problemy europejskich banków (tym razem Dexii) potęgują tylko obawy, że Europa też ucierpi na kryzysie, który rozpoczął się w USA. Dodatkowo rosnąca awersja do ryzyka, prowadzi do redukowania inwestycji na zagranicznych rynkach i odkupywania dolarów. W efekcie, o ile kilka minut po ogłoszeniu decyzji Izby Reprezentantów, notowania EUR/USD gwałtownie wzrosły do 1,4572, o tyle w trakcie następnych kilkunastu godzin nocnego handlu spadliśmy do 1,4342. Podczas sesji europejskiej doszło do próby powrotu powyżej figury 1,44, jednak nie była ona udana. W efekcie przed południem za jedno euro płacono średnio 1,4385 USD. Analiza techniczna w ujęciu intraday nie pokazuje jednak, aby w najbliższych godzinach spadki EUR/USD miały się pogłębić. Rośnie prawdopodobieństwo powrotu notowań eurodolara w okolice 1,4550-1,46 w perspektywie najbliższych dni. Wydaje się, że przed kolejnym testem okolic 1,47-1,48 nie dojdzie do testowania wspominanych wczoraj poziomów w rejonie 1,40.
Funt/dolar: Opublikowane dzisiaj dane makroekonomiczne z Wielkiej Brytanii były nieco lepsze, niż oczekiwano. Wskaźnik zaufania konsumentów Gfk odbił się we wrześniu z „minus” 36 pkt. do „minus” 32 pkt., a PKB w II kwartale wzrósł o 1,5 proc. r/r, wobec oczekiwanych 1,4 proc. r/r. To sprawiło, że zniżki GBP/USD były dzisiaj ograniczone i nie doszło do testu wczorajszego minimum na 1,7959. O ile na rynek nie napłyną kolejne rewelacje odnośnie kondycji któregoś z banków, to można będzie się spodziewać, że podobnie jak w przypadku EUR/USD, tak i GBP/USD w ciągu najbliższych dni odnotuje nieco większe odbicie. Poziomem docelowym będzie tutaj strefa 1,84-1,85. Dopiero wtedy będzie można mówić o perspektywie powrotu do spadków z średnioterminowym celem na 1,75.
Marek Rogalski
First International Traders Dom Maklerski S.A.