„- Dobrzy menedżerowie zaczynają się dusić w korporacjach, nie czują się spełnieni. Odchodzą, bo wiele banków nie docenia swoich ludzi” – tłumaczy Paweł Adamiak, wiceprezes Domu Kredytowego Notus. „On i jego czterech kolegów trzy lata temu zdecydowali się opuścić bankowe biurka i założyć własny interes. Dziś Notus jest jednym z największych w kraju pośredników-doradców. Jego właściciele chcą sprzedać 75 proc. akcji. Firmą było zainteresowanych ponad 20 instytucji, na krótkiej liście inwestorów zostało pięć. Sukces Notusa zachęca innych […].” – czytamy w „Rzeczpospolitej”.
„Jednak dużych pośredników ogólnopolskich można policzyć na palcach obu rok. Za to tych małych, działających lokalnie jest już kilkaset. Firmę pośrednictwa może założyć bowiem każdy, kto prowadzi działalność gospodarczą. Nikt nie liczy, ile ich jest, nikt ich nie nadzoruje ani nie sprawdza umiejętności. A przecież pracownicy takich firm doradzają laikom, co powinni zrobić ze swoimi pieniędzmi. Branża coraz częściej mówi o potrzebie licencjonowaniu zawodu. Pomysł popiera też Stanisław Kluza, szef Komisji Nadzoru Finansowego. Na razie jednak to tylko zapowiedzi. Kto może, korzysta z nieograniczonego dostępu do tego biznesu. Tym bardziej że niewiele trzeba, aby wyjść dzięki niemu na swoje. Żadna z firm się nie przyzna, jakie prowizje pobiera od instytucji finansowych. Tajemnicą poliszynela jest, że prowizja za kredyt hipoteczny wynosi od 0,5 do 2 proc. jego wartości, a za pożyczkę gotówkową 5 – 10 proc. Wystarczy więc pośredniczyć w ciągu miesiąca w udzieleniu dwóch dużych kredytów hipotecznych, żeby zarobić kilka tys. zł.” – czytamy w „Rzeczpospolitej”.
Więcej na ten temat w dzisiejszym wydaniu „Rzeczpospolitej”.