Z najnowszego raportu Banku Światowego wynika, że wzrost PKB w Polsce wyniesie 2 proc. w tym roku. To nawet więcej, niż szacuje rząd. Czy taki optymistyczny scenariusz jest możliwy?
Polska ma o wiele większe szanse na spełnienie prognoz BŚ niż inne kraje regionu – np. Czechy czy Słowacja. Jednak pod warunkiem, że spadek PKB w wyniku załamania eksportu produkowanych u nas samochodów czy mebli da się zrekompensować choćby niewielkim wzrostem wydatków na konsumpcję.
Według raportu szybciej od nas rozwijać się będzie Słowacja. To zasługa wprowadzenia euro?
Paradoksalnie europejska waluta Słowacji może zaszkodzić. Wprowadzona była bowiem po bardzo wysokim kursie korony i teraz to Słowacja, a nie Polska, ma wysokie koszty pracy. Stąd też to nasz kraj ma większe szanse na osiągnięcie zakładanego przez Bank Światowy poziomu dynamiki PKB.
Polsce z kolei szkodzi bardzo szybko zmieniający się kurs złotego. Czy rząd skutecznie walczy z jego osłabieniem?
Interwencja na rynku walutowym przyszła w momencie, gdy kurs złotego wobec euro zbliżał się do poziomu, który był niebezpieczny dla utrzymania stabilności polskiego systemu finansowego. Dalsze osłabienie złotego mogło bardzo negatywnie wpłynąć na kondycję finansów banków, zwłaszcza tych, które udzieliły dużo kredytów hipotecznych w walutach obcych. Dlatego decyzję rządu o interwencji na rynku walutowym oceniam pozytywnie. Wymiana środków z Unii Europejskiej może być stałym mechanizmem obrony naszej waluty, zwłaszcza że
te fundusze cały czas do nas napływają. Najważniejsze, żeby teraz robić to po cichu. Rozgłos i podawanie informacji, jaką kwotę i po jakim kursie wymieniamy z euro na złotego, ułatwia spekulacje.
Czy jest szansa na to, że złoty przez dłuższy czas będzie się umacniał?
Uwzględniając siłę naszej gospodarki oraz rozpoczęcie przez rząd interwencji na rynku walutowym, myślę, że notowania złotego wobec euro powinny się wahać w przedziale 4,3-4,6 zł. Oczywiście w obecnej sytuacji wszelkie prognozy kursowe obarczone są ogromnym ryzykiem.