Zupełnie niezależnie od spadków na giełdzie mały dramat przeżyła złotówka. W ciągu dnia za dolara trzeba było nawet zapłacić 3,10 złotego. W komentarzach analityków coraz głośniej przewija się temat, że tak silne osłabienie naszej waluty jest wynikiem ataku spekulantów i nie ma najmniejszych podstaw fundamentalnych do takiej sytuacji.
Wczorajsza sesja w Ameryce momentami przyprawiała o dreszcze inwestorów. Indeksy w trakcie sesji traciły nawet pięć procent, ale byki stanęły na wysokości zadania i rzutem na taśmę wyciągnęły notowania na niewielkie plusy. W tym samym czasie kiedy niedźwiedzie królowały na rynkach akcji najwięksi gracze kupowali bezpieczne instrumenty. Amerykańskie obligacje 10-letnie zyskały wczoraj na wartości najwięcej w obecnej dekadzie. Wzrost ich ceny o ponad trzy procent sugeruje, że na ten segment rynku uciekają już wszyscy gracze. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, jeżeli według szacunków od początku kryzysu ze światowych giełd wyparowało 10 bilionów dolarów.
Dzisiejszy dzień i koniec tygodnia nie zapowiada szczególnie szczęśliwie dla posiadaczy akcji. Przecena na rynkach azjatyckich sięgnęła niemal 10 procent, a to będzie oddziaływać na wyobraźnie europejczyków. Być może sytuację poprawi po południu wejście do gry amerykańskich inwestorów, ale przy takiej dawce strachu i niepewności wszystko może się zdarzyć.
Krzysztof Barembruch
A-Z Finanse