Na pytanie, kto może być zadowolony z rekomendacji T, Wojciech Kwaśniak odpowiada następująco: „Po przeczytaniu wstępu do rekomendacji wnioskuję, że KNF zamierza pogodzić cele związane z lepszym zarządzaniem ryzykiem przez banki – co służy lepszej ochronie depozytów bankowych – z interesami konsumentów, w tym przypadku kredytobiorców. Tylko że to jest trudne. I stąd treść rekomendacji T budzi kontrowersje na rynku finansowym – nie tylko ze względu na zawarte w niej rozwiązania, ale też z racji na moment jej wprowadzenia. A jak wynika to z komunikatu z posiedzenia KNF, również stanowisko członków Komisji nie było jednolite”.
Według byłego szefa nadzoru finansowego, działania KNF nie są w 100 procentach trafne: „Jeśli weźmiemy razem wszystkie okoliczności, pojawia się wątpliwość, czy słuszna pewnie w większości proponowanych rozwiązań propozycja, aby lepiej zarządzać ryzykiem i poprawić standardy badania zdolności kredytowej, jest wprowadzana w optymalnym czasie i w odpowiedni sposób. Mnie osobiście wydaje się, że regulator mógł w tym momencie skorzystać z innych instrumentów nadzorczych”.
Pozostaje jeszcze kwestia, jak rekomendacja wpłynie na gospodarkę: „Niektóre jej postanowienia mają wejść w życie za sześć miesięcy. Inne – za dziesięć. Jeśli sytuacja jest zdaniem regulatora na tyle niedobra, że natychmiast należy zacieśnić standardy kredytowania, to ten okres wydaje się zbyt długi. Jeżeli zaś tak nie jest, to może lepiej byłoby poczekać z wprowadzaniem rekomendacji na moment, w którym gospodarka na dobre powróci do stabilności.” tłumaczy Wojciech Kwaśniak.
Celem rekomendacji T jest poprawa jakości zarządzania ryzykiem w bankach i jednocześnie zapobieżenie wzrostom zbyt dużego zadłużania się kredytobiorców. Odczują ją nie tylko banki, które będą zapewne udzielały mniej kredytów, ale także dilerzy samochodów czy sprzętu AGD, ponieważ w tym czasie mniej osób będzie mogło zaciągnąć w instytucji finansowej kredyt.
Więcej w rozmowie Witolda Głowackiego z Wojciechem Kwaśniakiem w „Dzienniku Gazecie Prawnej”.