Dane wpływu na zachowanie rynków raczej nie miały. Indeksy uległy przecenie, podążając za nastrojami całego świata. Indeks szerokiego rynku stracił tego dnia 3,62% oraz 3,03% w dniu następnym. Z blue chipów traciły banki, najwięcej jednak podczas wtorkowej sesji spadł KGHM (9,52%). Skala spadków zmniejszyła się dopiero w środę WIG20 (-0,03%), mWIG (-0,7%) sWIG(-1,14%). W czwartek poznaliśmy kolejne dane makro za sierpień: wskaźnik cen produkcji sprzedanej przemysłu oraz produkcji budowlano-montażowej wzrósł o 2% (2,1% prognozy). Natomiast zdecydowanie gorsza od prognoz była dynamika produkcji przemysłowej i budowlano-montażowej, spadek o -3,7% przy prognozach wzrostu 0,3%. Tego dnia duże spółki rosły o 1,1%, nieznacznie natomiast traciły małe i średnie. Ostatni dzień tygodnia przyniósł euforię na rynkach światowych, stąd również duże wzrosty obserwowaliśmy na naszym parkiecie.
Japonia, Chiny, Indie
Ten tydzień na giełdach regionu azjatyckiego zapewne na długo zapadnie w pamięci inwestorów za sprawą skali emocji i silnej dawki jakże negatywnych informacji z rynku amerykańskiego. Giełda w Tokio z uwagi na silnie dodatnią korelację z Ameryką była pod wpływem tego, co działo się w sektorze finansowym. Mimo dłuższego weekendu spowodowanego poniedziałkowym świętem Keiro-no hi, czyli dniem, w którym celebruje się szacunek dla starszych ludzi, inwestorzy we wtorek wrócili w mało świątecznych nastrojach. Indeks Nikkei225 stracił 4,95%, zamykając się na najniższym od trzech lat poziomie 11609pkt. Przez resztę tygodnia prawdziwa huśtawka nastrojów. Nastąpiło ścieranie się popytu i podaży z pocieszającym happy end’em wywołanym zapowiedzią wprowadzenia administracyjnego planu ratunkowego, który to został ogłoszony przez szefa Fed Bena Bernanke w czwartek wieczorem. Na wieść o możliwym zbawiennym wpływie owego planu na ograniczenie kryzysu sektora finansowego, indeks Nikkei225 zareagował wzrostem o 3,76%, zamykając notowania na poziomie 11920pkt. Na tle całego tygodnia indeks stracił 2,2%.
Z kolei na giełdzie w Szanghaju scenariusz notowań wyglądał bardzo podobnie do tego z Tokio, jednak z drobnym wyjątkiem. Tu nastąpiła zdecydowana przewaga podaży przez prawie cały tydzień i odbicie podczas piątkowego zamknięcia. Z uwagi na poniedziałkowe święto księżyca giełda była nieczynna, ale inwestorzy z powrotu na parkiet nie mogli być zadowoleni, bowiem w ciągu trzech sesji indeks SCI obniżył swoją wartość o 9,09%, a posiadacze papierów wartościowych sektora bankowego i deweloperskiego nie mogli zapisać tego okresu do udanych. Zwątpienie inwestorów mogłoby przełożyć się na kolejny tydzień, gdyby nie wymowa czwartkowego wystąpienia szefa Fedu. Wydawało się, że pod tak silnym wpływem podaży ten tydzień możemy spisać na straty, ale ostatnia sesja, która przyniosła wzrost indeksu SCI o 9,45% i spowodowała, że kończymy notowania na niewielkim plusie 0,36%.
Natomiast na giełdzie w Bombaju podobnie jak w regionie inwestorzy mogli poczuć się jak na rollercoaster. Emocje towarzyszyły sesjom od początku do samego końca notowań. Poniedziałkowa informacja o bankructwie Lehman Brothers i silna podaż ze strony Merrill Lyncha, który ma znaczący udział na rynku indyjskim, spowodowała pogorszenie się sentymentu i spadek indeksu największych blue chipów BSE30 o 3,35%. Przez resztę tygodnia rynek pozostawał pod presją podaży inwestorów zagranicznych, a indeksy sektorowe banków, metali i nieruchomości traciły najbardziej. Piątkowa odwilż miała miejsce również w Bombaju, przynosząc wzrost indeksu o 5,46% i zamykając notowania na poziomie 14042pkt. Na tle całego tygodnia BSE30 zanotował zwyżkę wartości o 0,53%.
Stany Zjednoczone
Ostatni tydzień na giełdzie za oceanem był bardzo nerwowy. Poniedziałek przyniósł informację o bankructwie Lehman Brothers. Ten czwarty bank inwestycyjny w USA z ponad 150-cio letnią historią zawalił się prawie jak domek z kart, co pociągnęło indeksy mocno na południe. Dodatkowo coraz więcej mówiono o problemach AIG, co pogarszało i tak minorowe nastroje. Amerykański bank centralny, który pozwolił upaść Lehman Brothers, zdecydował się jednak na uratowanie największego ubezpieczyciela. Wydawało się, że ten ruch uspokoi rynki, ale jak się potem okazało cisza, która na moment zapanowała, była zapowiedzią kolejnej przeceny. W środę mimo iż nie było już kolejnego spektakularnego bankructwa, indeks S&P 500 spadł o tyle samo co w poniedziałek. Niektórzy już tracili resztki nadziei, a nastroje i strach sięgnęły zenitu. W tym krytycznym momencie nastąpiła skoordynowana akcja banków centralnych wstrzyknięcia ogromnej ilości pieniądza na rynki finansowe. Ograniczono również krótką sprzedaż, ale prawdziwym hitem była informacja, że sekretarz skarbu USA i szef Fed ze swoimi doradcami pracują nad planem ratunkowym mającym na celu utworzenie funduszu, do której przeszłyby złe długi firm sektora finansowego. Jak na razie planowane rozwiązanie działa na rynki jak magiczna różdżka, jednak dopiero reakcja na szczegóły planu odpowie na pytanie, czy najgorsze mamy już za sobą.
Europa Zachodnia
Wielu globalnych, w tym zachodnioeuropejskich inwestorów, miniony tydzień zapamięta bardzo długo. Przez ostatnie kilka dni widzieliśmy już wszystko – najpierw strach i panikę, następnie nadzieję i euforię. Zachowanie się głównych indeksów Starego Kontynentu w ujęciu tygodniowym (w większości niewiele odbiegające od zera) nijak nie oddało jednak tego, co działo się w trakcie poszczególnych sesji. Oczywiście truizmem będzie stwierdzenie, iż źródłem wszelkiego zamieszania była kulminacja problemów amerykańskiego sektora finansowego oraz opracowywany naprędce plan naprawczy.
Ostatnie pięć dni śmiało można podzielić na dwa etapy, pierwsze trzy sesje to panowanie giełdowych „niedźwiedzi”, do czego przyczyniła się weekendowa upadłość Lehman Brothers – jednego z największych amerykańskich banków inwestycyjnych, oraz poważne problemy amerykańskiego AIG. Spadki na giełdach Starego Kontynentu na poziomie prawie 10 proc. w ciągu 3 dni przyprawiały o zawrót głowy nawet największych giełdowych optymistów.
Stwierdzenie „złe dobrego (czytaj: nieco lepszego) początki” zaczęło nabierać swojej wartości pod koniec tygodnia. Z odsieczą rozchwianemu systemowi bankowemu zaczęły kolejno przychodzić Fed (85 mld dolarów pożyczki dla AIG), amerykańska administracja oraz europejskie banki centralne. Te ostatnie w porozumieniu ze sobą zasiliły europejskie rynki pieniężne w czwartek i piątek kwotą ponad 200 mld euro w celu zwiększenia jego płynności. Poprawiło to zdecydowanie sentyment na zachodnioeuropejskich giełdach (piątkowe wzrosty na poziomie ponad 6 proc. robią wrażenie), co pozwoliło odrobić praktycznie wszelkie straty z początku tygodnia.
Niejako w cieniu powyższych wydarzeń należy wspomnieć o sierpniowej inflacji w strefie Euro na oczekiwanym poziomie 3,8 proc., oraz wygasających w piątek na większości rynków instrumentach pochodnych, ale przyznajmy uczciwie, iż inwestorzy mieli dużo poważniejsze informacje na głowie. Ogólnie rzecz biorąc kończymy miniony tydzień w humorach zdecydowanie lepszych od tych, w jakich go zaczynaliśmy. Niezależnie od tego niepewność na globalnych, także zachodnioeuropejskich parkietach, na pewno z dnia na dzień nie zmaleje. Wszyscy będą czekać z niecierpliwością na wieści (lepsze lub gorsze) z innych amerykańskich instytucji finansowych. Mimo to przyszły tydzień – o ile nie będzie „powtórki z rozrywki” – rokuje nadzieję na przynajmniej krótkoterminowe odreagowanie.
Europejskie Rynki Wschodzące
W mijającym tygodniu na giełdach regionu inwestorzy najpierw panicznie uciekali z rynku, co było spowodowane coraz większymi kłopotami instytucji finansowych zaangażowanymi na rynku kredytów hipotecznych w USA, a w piątek wyrywali sobie akcje po komunikacie o planie ratunkowym ogłoszonym przez Fed. Tak gwałtowne zmiany nastrojów, a co za tym idzie ogromna zmienność na rynku może znamionować zakończenie obecnej fali trendu spadkowego. Wydarzeniem historycznym w tym tygodniu było zawieszenie notowań na parkiecie w Moskwie. Sytuacja taka wydarzyła się pierwszy raz od czasu kryzysu rosyjskiego w 1998 r.
Pierwsze zawieszenie nastąpiło pod koniec wtorkowej sesji po spadku RTS o 11,5%. Regulator rynku rosyjskiego postanowił, że inwestorzy potrzebują czasu, żeby zastanowić się nad swoim zachowaniem i dał im czas do środy. Niestety inwestorzy w środę tylko przez pierwszą godzinę postępowali zgodnie z założeniami regulatora, później nastąpiła kontynuacja przeceny z wtorku. Po spadku o ponad 5% Federalna Służba ds. rynków postanowiła zawiesić notowania na godzinę. Gdy to nie poskutkowało (po odwieszeniu indeksy dalej miały ochotę spadać), została podjęta decyzja o zawieszeniu notowań do odwołania (patrz polepszenia sentymentu na rynkach kapitałowych). Po czwartkowej informacji o pomocy Fed dla instytucji finansowych w USA oraz wykupie akcji banków chińskich przez rząd CHRL, Rosja dała szansę inwestorom na poprawę swojego zachowania i tym razem nie zawiedli. Euforia zakupów spowodowała dwukrotne czasowe zawieszenie notowań, a indeksy poszybowały w górę o ponad 20%. Determinacja, by studzić emocje inwestorów przy rynku wzrostowym jest dużo mniejsza niż przy rynku spadkowym. Zachowanie rynku rosyjskiego od lipca ukazuje, dlaczego Rosja jest krajem zaliczanym do emerging markets i musi być traktowana jako rynek podwyższonego ryzyka, o czym zapominali analitycy, rekomendujący zwiększenie zaangażowania na tym rynku. Przez kilka pierwszych miesięcy tego roku mieliśmy wysyp analiz rekomendujących BRIC jako lekarstwo na całe zło. Argumenty przedstawiane przez analityków mające ochronić rynki wschodzące (desynchronizacja, wzrost gospodarczy, słaba korelacja pomiędzy rynkami, wysokie ceny surowców) okazały się sloganami. Każdy z rynków wschodzących odczuł kryzys (co ciekawe nie w tym samym czasie). Analitycy rekomendujący Rosję znaleźli sposób na obronę swoich wcześniejszych rekomendacji. „Za spadki w dużym stopniu odpowiada konflikt gruziński, którego nie sposób było przewidzieć”. Dynamiczne spadki w Rosji trwają od lipca („wojna” w Gruzji rozpoczęła się w sierpniu), ceny akcji spółek surowcowych spadały w porównywalnym tempie na całym świecie, a znaczenie cen surowców dla rynku rosyjskiego jest powszechnie znane. Gdyby konflikt gruziński przyniósł wzrost cen surowców, inwestorzy w Moskwie liczyliby na nowe rekordy i krociowe zyski, a żaden z analityków rynków nie wspominałby o konflikcie na Kaukazie.
Przyszły tydzień zapowiada się bardzo ciekawie. Podstawowe pytane brzmi, czy dawno niewidziana euforia z piątku przełoży się na wzrosty cen akcji w ostatnim tygodniu września. Gdyby bykom udało się podtrzymać dobry klimat przez najbliższe kilka dni, to rynek może dotrwać do sezonu raportów kwartalnych w USA, które określą tendencję do końca roku.
Surowce
Za nami kolejny, bardzo ciekawy tydzień na rynkach surowcowych. Ropa typu Crude w ujęciu tygodniowym zdrożała o ponad 3,5%, cena wynosi 102 dol. za baryłkę. Nie oznacza to, że nic ciekawego na tym rynku się nie działo, wręcz przeciwnie. Po przebiciu wsparcia na w/w poziomie, cena baryłki osiągnęła już nawet 90 dolarów. Na skutek mniejszego niż się spodziewano zagrożenia ze strony huraganu Ike, ceny ponownie zaczęły rosnąć. Do tego dochodzi atak rebeliantów na nigeryjskie rafinerie, co poważnie zakłóciło produkcję. Wszystko wskazuje na to, iż przyszły tydzień przyniesie stabilizację cen w przedziale 90-100 dol. za baryłkę. Oczywiście pod warunkiem, że z USA znowu przyjdą wieści o problemach którejś z firm rynku finansowego.
Notowania miedzi na londyńskiej giełdzie metali w mijającym tygodniu wzrosły o 3,5%, a za tonę płaci się obecnie 7090 dolarów. O kierunku zmian decydowała interwencja Fedu na rynku finansowym w USA. Jeśli kłopoty gospodarcze tego kraju nie okażą się tak groźne jak do niedawna sądzono, to powinno mieć to swoje odbicie w zwiększonym popycie na ten surowiec.
W odniesieniu do cen zamknięcia z poprzedniego tygodnia, złoto zanotowało 11% wzrost, natomiast uncja wyceniana jest na 868 dolarów. Największy wzrost miał miejsce w środę, kiedy to kruszec drożał o 10,5%. Po ogłoszeniu bankructwa czwartego co do wielkości banku inwestycyjnego z Stanach Zjednoczonych Lehman Brothers, olbrzymich kłopotów AIG i kolejnych stratach UBS, mieliśmy do czynienia z napływem kapitału na rynek złota, który w czasach dużej niestabilności i zmienności traktowany jest przez inwestorów jako bezpieczna przystań dla ich środków. Po prostu na skutek pogłębiającego się kryzysu w sektorze finansowym w USA, inwestorzy zaczynają się obawiać nawet o swoje aktywa ulokowane w tychże instytucjach, stąd zwiększony popyt na złoto. Ostatnio banki centralne Wenezueli i Filipin potwierdziły informacje o zainteresowaniu zakupami kruszcu, co również przyczyniło się do wzrostów.
Waluty
W minionym tygodniu para EUR/USD kontynuowała ruch korekcyjny zapoczątkowany 11 września. W poniedziałek i czwartek kurs tych walut ustanowił dwa lokalne szczyty. Czwartkowy ruch zatrzymał się na lokalnym maksimum z 4 września, po czym kurs w kolejnych dniach skorygował się o 4 centy. Na godzinę 15 w piątek zmiana tygodniowa tej pary wynosiła około 0,5 cena na korzyść EUR. Najbliższy opór to 1,4539, przebicie, którego otwiera drogę do dalszej aprecjacji europejskiej waluty. Złotówka do połowy wtorkowego dnia systematycznie traciła na wartości w stosunku do USD, EUR i CHF, jednak notowania nadal utrzymywały się poniżej maksimów z poprzedniego tygodnia. Od godziny 15-tej tego dnia na wszystkich trzech parach rozpoczął się ruch w dół, który z korektami kontynuowany był do końca tygodnia. O godzinie 15-tej w piątek kurs USD/PLN wynosił 2,30, EUR/PLN 3,30, CHF/PLN 2,08. Zatrzymanie deprecjacji złotówki na górnym ograniczeniu wielomiesięcznego kanału spadkowego jakie miało miejsce tydzień wcześniej zostało potwierdzone. To zdecydowanie oddala szansę na trwałą zmianę długoterminowego kierunku naszej waluty i jej aprecjacja wydaje się pewna. Jeśli poprawa nastrojów na GPW będzie kontynuowana, a europejska waluta będzie się umacniała wobec dolara, to dodatkowo powinno pomóc złotówce.
Raport przygotował zespół Doradców Finansowych Xelion w składzie:
Łukasz Bugaj, Jarosław Godyń, Zofia Kamińska, Michał Kurpiel, Jacek Pacholczyk, Paweł Pilzak, Adam Piotrowski, Tomasz Ray-Ciemięga, Piotr Trzeciak.