„Na razie rząd, by zachęcić banki do udzielania kredytów, zrobił niewiele. Od kilku tygodni obowiązują wyższe gwarancje dla naszych depozytów (dzięki temu nie ma ryzyka, że Polacy zaczną wycofywać z banków pieniądze, pogarszając jeszcze ich sytuację). A w piątek posłowie zatwierdzili antykryzysową ustawę, która pozwoli rządowi m.in. udzielać gwarancji dla pożyczek, które banki zawierają między sobą. Jednak każdy bank będzie musiał zgłosić się sam po gwarancje, podczas gdy finansiści postulowali objęcie automatycznymi gwarancjami wszystkich banków.”, pisze dziennik.
„Od tego jednak pieniędzy na udzielanie kredytów bankowcom nie przybędzie. Z naszych informacji wynika, że posłowie koalicji myślą o kolejnych krokach. Chcą zmniejszyć obciążenia banków na rzecz NBP. Chodzi o tzw. rezerwy obowiązkowe, które każdy bank komercyjny musi odkładać w NBP od każdej lokaty. Od 2003 r. stopa rezerwy wynosi 3,5 proc. od każdej lokaty, co oznacza, że banki trzymają w NBP prawie 17 mld zł. O obniżenie rezerw obowiązkowych bankowcy apelują od dłuższego czasu. Zbigniew Chlebowski obiecał „Gazecie”, że tak się stanie. – Będę osobiście zabiegał, aby obniżyć bankom rezerwy obowiązkowej płaconej na rzecz NBP do 2 proc. To da bankom kolejne 10 mld zł na kredyty – mówi nam szef posłów PO.”, czytamy w „Gazecie”.
„To już druga w ostatnich dniach deklaracja władz, która może dać bankom pieniądze na udzielanie kredytów. W piątek ogłosił, że przedterminowo wykupi od banków komercyjnych dziesięcioletnie obligacje, które wyemitował w 2002 r. Dzięki temu, że banki odzyskają pieniądze zamrożone w obligacjach już teraz, a nie dopiero w 2012 r., będą mogły udzielić dodatkowo ok. 8 mld zł kredytów.”, informuje dziennik.
W ostatnim kwartale ubiegłego roku banki znacznie ograniczyły sprzedaż kredytów dla firm. Nie chcą finansować nowych inwestycji, i niechętnie podejmują decyzje o odnawianiu przyznanaych już wcześniej linii kredytowych. Dla firm wspierających swoją działalność kredytami nadszedł bardzo trudny okres. Eksperci prognozują, że kredytowa susza potrwa co najmniej kilka miesięcy.
Więcej na ten temat w „Gazecie Wyborczej”.
Na podstawie: Leszek Kostrzewski, Maciej Samcik