Pomogło to także naszej giełdzie, która wczoraj po porannych spadkach wystrzeliła do góry. Jednak zdaniem analityków w najbliższych dniach będziemy nadal mieli do czynienia z próbami osłabiania naszej waluty przez spekulantów. Niewykluczone, że do walki o złotego będzie musiał włączyć się NBP.
Premier Tusk zrobił zmyłkę. Nie czekał z interwencją, aż euro umocni się do poziomu 5 zł. Wczoraj, gdy nasza waluta znów zaczęła dzień od wahań, rząd za pośrednictwem Banku Gospodarstwa Krajowego zaczął przewalutowywać na rynku euro na złote. To co prawda nie klasyczna interwencja, którą normalnie powinien przeprowadzać Narodowy Bank Polski. Jednak cel działań był podobny.
Zatrzymać osłabienie się złotego. Efekt? Nasza waluta odzyskała około 3 proc., bo na rynek trafiło więcej obcej waluty. Złoty umocnił się o ponad 10 gr. Dolar kosztował 3,80 zł, gdy jeszcze we wtorek – 3,90 zł. Podobnie było z frankiem, za którego trzeba było płacić 3,32 zł, a wczoraj 3,23 zł, i euro wycenianym w środę na 4,77 zł, a dzień wcześniej – 4,92 zł.
Resort finansów nie ujawnił, ile pieniędzy wpuścił w rynek. Tym samym spekulanci nie wiedzą, ile ma jeszcze na kolejne transakcje. Wiadomo jedynie, że rząd w sumie dysponuje kwotą ponad 6 mld euro.
– Na tak bardzo mało płynnym rynku jak nasz wystarczy kilka milionów euro, by kurs złotego zareagował pozytywnie – mówi Wojciech Smoleński, analityk rynku walutowego DM IDM. – Jednak jeśli spekulanci nadal będą chcieli grać na spadek naszej waluty, to może być potrzebne wiele miliardów euro, by trzymać kurs złotego – dodaje.
Sam rząd nie da sobie rady. Potrzebna będzie współpraca NBP. Ekonomiści wyliczają sposoby, które mogą służyć obronie złotego:
NBP może przeprowadzić klasyczną interwencję walutową, czyli skupować złotego z rynku kosztem swoich rezerw w walutach obcych. Zdaniem ekonomistów operacja taka byłaby jednak niezwykle ryzykowna, bo nasze rezerwy są niewielkie, wynoszą ok. 55 mld dolarów.
Tymczasem np. Rosjanie na obronę rubla wydali już ponad 200 mld dolarów, a interwencja okazała się bezskuteczna. Poza tym rezerwy będą nam potrzebne, gdy już zgodnie z wczorajszą zapowiedzią Zbigniewa Chlebowskiego, szefa klubu parlamentarnego PO, wejdziemy w tym roku do ERM2. Wówczas NBP będzie już zobowiązany do utrzymywania sztywnego kursu złotego. A to zachęta dla spekulantów, by wypchnąć nas z ERM2.
Najbardziej pomogłoby złotemu wsparcie ze strony Europejskiego Banku Centralnego. – EBC mógłby pożyczyć NBP euro na interwencje. Działanie takiej decyzji byłoby podwójne. Nasz bank centralny miałby pieniądze na wzmocnienie złotego, do tego spekulanci zobaczyliby, że razem z nami złotego będzie broniła cała Unia – wyjaśnia Wojciech Smoleński.
RPP powinna w tej chwili zrezygnować z kolejnych obniżek stóp procentowych. – Przeciwnie, na tydzień lub dwa powinna gwałtownie podnieść wszystkie stopy o nawet 30 proc. w stosunku do obecnych stawek – przekonuje Wojciech Smoleński.
To powinno spowodować, że część spekulantów, którzy grali na osłabienie złotego, przerzuci się na krótkoterminowe bony skarbowe, które wraz z podwyżką stóp staną się bardziej opłacalne. Ale to jest trochę akt desperacji. Wariant był testowany na Węgrzech. W dłuższym terminie nie obronił forinta.
– Złotemu najbardziej pomoże współdziałanie rządu i NBP. Muszą mówić jednym głosem w sprawie obrony naszej waluty – podkreśla Krzysztof Rybiński, partner Ernst & Young. A z tym ostatnio jest dosyć ciężko.
Łukasz Pałka, Beata Tomaszkiewicz