Końcówka wczorajszej sesji na warszawskim parkiecie przyniosła zdecydowany atak podaży. W efekcie WIG20 stracił 3,3 proc., zaś WIG prawie 2 proc. Silne spadki to odpowiedź na rozczarowujące dane dotyczące kondycji amerykańskiego sektora usług. Co ciekawe, inwestorzy w Stanach Zjednocznych zareagowali na tą informację znacznie mniej nerwowo. S&P 500 stracił jedynie 0,3 proc.
Początek środowej sesji na GPW przyniósł publikację raportu kwartalnego BZ WBK. Jak się okazało, wcześniejsze mocne wzrosty kursu akcji banku nie były bezpodstawne. Wykazał on bowiem zysk wyższy o połowę od rynkowego konsensusu. Nie pomogło to jednak w tym, by w trackie sesji utrzymały się pozytywne nastroje wśród inwestorów.
Centralnym wydarzeniem były doniesienia z amerykańskiego rynku pracy oraz odczyt wskaźnika ISM dla sektora usług w USA. Niestety przesłanie płynące z tych doniesień nie jest pozytywne dla oczekiwań inwestorów na rychłe ożywienie w gospodarce amerykańskiej. Według raportu ADP w lipcu w USA ubyło kolejnych 371 tys. miejsc pracy. Był to wynik zdecydowanie gorszy od wcześniejszych prognoz rynkowych (ubytek o 350 tys.) Warto jednak zwrócić uwagę, że jest to jednocześnie najlepszy rezultat od 10 miesięcy. Kluczowy dla oceny sytuacji na rynku pracy będzie jednak piątkowy odczyt poziomu bezrobocia w Stanach Zjednoczonych.
Rozczarował również wskaźnik ISM dla sektora usług. Zamiast wzrostu zanotował on pierwszy od marca spadek. Nadal znajduje się on zatem poniżej poziomu 50 pkt. uznawanego za granicę między rozwojem a recesją w sektorze. Kluczową przesłanką płynącą z wczorajszego odczytu wskaźnika jest fakt, że odnotował on spadek po raz pierwszy od początku korekty wzrostowej trwającej na światowych rynkach akcji od marca.
Grzegorz Wach
Źródło: Finamo