Głównym wsparciem dla polskich aktywów jest fakt względnego uspokojenia polskiej sceny politycznej, które nieco oddala ryzyko przedterminowych wyborów. Jak na razie wszystko wskazuje na to, że prędzej, czy później PiS zdoła się porozumieć z PSL-em. Jak donosi dzisiejsza prasa Ludowcom zostanie najprawdopodobniej zaproponowana teka wicepremiera i szefostwo w dwóch resortach. Choć analitycy polityczni koalicji tej wróżą krótki żywot, to jak na razie większość inwestorów, w tym przede wszystkim tych zagranicznych, obawy te odłożyła na półkę. Polskiemu rynkowi nie szkodzi również cały czas napięta sytuacja w regionie, głównie w Czechach i na Węgrzech.
Choć atmosfera dla zakupów wyraźnie się poprawiła, to jednak środowy, bardzo dobry wynik aukcji 2-letnich obligacji zerokouponowych o wartości 1,2 miliarda złotych zaskoczył. Popyt inwestorów na zaoferowane papiery wyniósł, aż 6,435 miliarda złotych i 5,4-krotnie przewyższył podaż.
Rynek międzynarodowy:
Ostatnie dni przyniosły widoczne wzmocnienie dolara do euro. Zielony zyskał pomimo publikacji słabych dla niego danych ze Stanów Zjednoczonych. W aprecjacji pomogły mu w tym przede wszystkim informacje wskazujące na to, że Fed jest nadal zaniepokojony inflacją, a to w znacznym stopniu oddala widmo obniżki stóp procentowych w USA w najbliższym okresie. Kurs EUR/USD, który jeszcze we wtorek wynosił 1,2767 wczoraj zniżkował do 1,2664, a dziś pozostaje lekko powyżej tego poziomu. W czwartek o godz. 10:15 (CET) cena wspólnej waluty wynosiła 1,2702.
W środę napłynęły kolejne już w tym tygodniu niekorzystne dane z amerykańskiego rynku pracy. Jak wynika z raportu ADP we wrześniu br. w sektorze prywatnym powstało tylko 78 tys. nowych miejsc pracy wobec +107 tys. w sierpniu. Jeżeli do liczby tej dodać 10 tys. etatów, które powstają miesięcznie w sektorze rządowym, to okazuje się, że w dziewiątym miesiącu tego roku w sektorze pozarolniczym powstało niecałe 90 tys. miejsc pracy. Liczba ta tak niska była ostatnio w zeszłym roku, we wrześniu i w październiku, zaraz po uderzeniu Katriny. Warto przypomnieć, że dzień wcześniej comiesięczny raport agencji Challenger, Gray & Christmas dotyczący liczby planowanych zwolnień w amerykańskich przedsiębiorstwach pokazał, że we wrześniu wyniosła ona 100,315 tys., była o 54 proc. wyższa niż w sierpniu i po raz pierwszy od stycznia br. przekroczyła poziom 100 tys. Warto przypomnieć, że w lipcu liczba ta wynosiła 37,178 tys. i była najniższa od 6 lat. Oba te raporty bardzo źle wróżą piątkowym informacjom o stanie amerykańskiego rynku pracy za wrzesień. Jak na razie oficjalne prognozy agencji Reuters i Bloomberg pokazują, że we wrześniu w sektorze pozarolniczym przybyło 120-125 tys. nowych miejsc pracy. Choć automatycznego przełożenia doniesień Challengera i ADP na „payrolls’y” oczywiście nie ma, to wyraźnie widać, że poszczególne instytucje finansowe powoli obniżają swoje prognozy dla piątkowych danych.
Także wczoraj okazało się, że we wrześniu aktywność amerykańskiego sektora usług, reprezentującego prawie 90 proc. gospodarki Stanów Zjednoczonych była najniższa od kwietnia 2003 r. Indeks ISM spadł do 52,9 proc. z 57,0 proc. w sierpniu i 56,0 proc. w prognozach. Należy pamiętać także o tym, że w poniedziałek podano, że w tym samym miesiącu aktywność sektora wytwórczego USA była najsłabsza od maja 2005 r. Indeks ISM zniżkował do 52,9 proc. z 54,5 proc. w sierpniu i 53,5 proc. w prognozach.
Pomimo tych słabych informacji prawdopodobieństwo poluzowania polityki monetarnej już w końcówce tego roku jest niewielkie. 3 października pojawił się raport sporządzony przez grupę wpływowych analityków, w którym stwierdzono, że amerykański bank centralny nie podziela opinii inwestorów o tym, że fakt spowolnienia gospodarczego doprowadzi do obniżki kosztu pieniądza w tym kraju. Za realizacją takiego scenariusza świadczą także ostatnie wypowiedzi przedstawicieli Fed. We wtorek, szef jego oddziału w Kansas City, Thomas Hoenig powiedział, że w obecnej chwili polityka Fed jest średnio restrykcyjna i nie jest ścisła. Zwrócił on również uwagę na ryzyka dla inflacji ze strony cen nieruchomości i energii. Z kolei wczoraj Donald Kohn podkreślił, że bank centralny USA nie powinien nie doceniać obaw Fed-u o inflację. Co więcej dodał on, że władze monetarne Stanów Zjednoczonych bardziej niepokoją się ustawiczną inflacją, niż spowalniającym wzrostem gospodarczym. Dodatkowo tego samego dnia Ben Bernanke wyraźnie zasygnalizował, że Fed pozostaje skoncentrowany na inflacji, która jest ciągle powyżej pożądanych poziomów. Ten ostatni zaznaczył jednak, że Fed wierzy w to, że wskaźnik cen stopniowo będzie spadał.
Dziś w centrum zainteresowania inwestorów znajdzie się decyzja Europejskiego Banku Centralnego. Zostanie ona przedstawiona o godz. 13:45 (CET). Biorąc pod uwagę ostatnie wypowiedzi przedstawicieli tej instytucji na rynku szeroko oczekuje się, że koszt pieniądza w strefie euro wzrośnie o 25 pkt bazowych do poziomu 3,25 proc. Jako, że w ostatnim okresie presja inflacyjna w Eurolandzie wyraźnie opadła (we wrześniu wskaźnik HICP w ujęciu rocznym wyniósł 1,8 proc. i po raz pierwszy od stycznia 2005 r. znalazł się poniżej 2,0 proc. celu ECB), inwestorzy zastanawiają się jednak jaki będzie ton wypowiedzi Jean-Claude’a Trichet’a?
W czwartek o godz. 13:00 (CET) o dalszym kształcie polityki monetarnej zadecyduje również Bank Anglii. W tym przypadku analitycy są zgodni, co do tego, że poziom stóp procentowych na Wyspach pozostanie bez zmian (4,75 proc.).
Technicznie rzecz biorąc kluczowym oporem dla kursu EUR/USD jest poziom 1,2767. Jego udane przebicie w górę otworzyłoby drogę do 1,2832. Z drugiej strony główne wsparcie zlokalizowane jest na 1,2637. Trwały spadek poniżej niego umożliwiłby deprecjację w kierunku 1,2628, czyli do minimum z 18 września.