Na środę zaplanowano aukcję zerokuponowych obligacji 2-letnich o wartości 3,8 miliarda złotych. Jej wynik zostanie podany o godz. 12:00 (CET) i nie ma co ukrywać, że będzie on bardzo dobrym testem panujących na rynku długu nastrojów. Wydaje się, że z racji szerokich oczekiwań, co do tego, że podwyżka stóp procentowych przez RPP nie nastąpi zbyt prędko oferta ta spotka się zapewne ze sporym zainteresowaniem ze strony inwestorów.
Tak jak pisałem wczoraj wydarzenia na scenie politycznej, choć nieco zagadkowe, cały czas pozostają bez wpływu na nasz rynek finansowy. Zapowiadany przez premiera wynik przeglądu ministerstw jest trudny do przewidzenia, Kazimierz Marcinkiewicz na wakacjach, sprawy Samoobrony i LPR-u są delikatnie mówiąc rozwojowe, w Platformie Obywatelskiej, pomimo wczorajszego wyboru Bogdana Zdrojewskiego na szefa klubu parlamentarnego tej partii, nastroje chyba nadal nie są najlepsze, a gdzie Nas to wszystko doprowadzi trudno jest spekulować. Jeżeli dołożymy do tego dzisiejszą publikację Rzeczpospolitej wskazująca na to, że kandydaturę prezydenta na szefa NBP poznamy dopiero po Świętach, to mamy same znaki zapytania.
W takich warunkach kierunek zmian na naszym rynku wskażą zapewne wydarzenia na arenie międzynarodowej, o czym szerzej w drugiej części raportu.
Rynek międzynarodowy:
Od otwarcia poniedziałkowej sesji, kiedy kurs EUR/USD znalazł się na najwyższym poziomie od 18 marca 2005 r., wzrastając do 1,3367, notowania wspólnej waluty względem dolara spadły o nieco ponad 100 pkt i w pierwszych godzinach środowego handlu ustaliły swoje minimum na 1,3260. Zmienność na rynku jest jednak znaczna.
Opublikowane wczoraj dane makro ze Stanów Zjednoczonych były mieszane. Z jednej strony prodolarowo zadziałały te dotyczące kondycji sektora usług, odpowiadającego prawie za 85 proc. amerykańskiej gospodarki. Indeks ISM nieoczekiwanie wzrósł w listopadzie do poziomu 58,9 z 57,1 w październiku i wobec prognozowej na rynku jego zniżki do 55,5-56,0. Z drugiej strony skorygowane dane za III kwartał jako kolejne oddaliły prawdopodobieństwo jakiejkolwiek podwyżki stóp procentowych w USA i wpływały osłabiająco na zielonego. W okresie lipiec-wrzesień koszty pracy wzrosły tylko o 2,3 proc. wobec wcześniejszych odczytów na poziomie 3,8 proc. i wobec prognozowanej „figury” na poziomie 3,3 proc. W tym samym okresie produktywność wzrosła o 0,2 proc. Wstępne dane pokazywały, co prawda, że nie uległa ona zmianie, ale analitycy liczyli na to, że po korekcie wzrost wyniesie 0,4 proc.
Jeżeli chodzi o informacje z Eurolandu, to wczoraj podano, że w listopadzie aktywność w sektorze usług zarówno całej strefy euro, jak i Niemiec była wyższa niż w październiku i w prognozach (wskaźniki PMI wyniosły odpowiednio 57,6 i 56,8), ale październikowa sprzedaż detaliczna na obszarze europejskiej dwunastki była już gorsza niż się spodziewano (wzrosła rok do roku o 1,1 proc.).
We wtorek rozpoczęła się czterodniowa publikacja danych z amerykańskiego rynku pracy. Jak wynika z comiesięcznego raportu firmy Challenger, Grey & Christmas w listopadzie liczba planowanych zwolnień wyniosła 76,773 tys. i była wyższa niż w październiku (69,177 tys.). Z kolei na dziś na godz. 14:15 (CET) zaplanowane jest przedstawienie indeksu ADP. Rynek spodziewa się, że w listopadzie w sektorze prywatnym przybyło 125 tys. nowych miejsc pracy wobec 128 tys. ich zwyżki w październiku. Jutro zaś okaże się jak w listopadzie ukształtował się indeks Monster, a piątek najważniejsze wydarzenie, czyli publikacja „payrolls-ów”.
W środowe południe napłyną dane z Niemiec dotyczące zamówień w przemyśle za październik. Analitycy zakładają, że w ujęciu miesięcznym wzrosły one o 1,1 proc. wobec 2,5 proc. spadku we wrześniu. Doniesienia te nie powinny jednak w większym stopniu odbić się na rynku, no chyba, ze bardzo, bardzo odbiegną od oczekiwań.
Rynek eurodolara, pomimo delikatnego spadku, pozostaje wciąż w zawieszeniu. Choć europejscy politycy (oczywiście za wyjątkiem Francuzów) nie przejmują się obecną wysoką cena wspólnej waluty, a dane ze strefy euro są w gruncie rzeczy dobre, to jak na razie do ponownych zakupów nikt się nie pali. Nie ma się, co jednak dziwić. Inwestorzy czekają po pierwsze na jutrzejszą decyzję ECB (podwyżka o 25 pkt bazowych jest praktycznie przesądzona) i przede wszystkim na słowa jakie padną podczas konferencji prasowej z ust szefa tej instytucji, a po drugie na niezwykle ważne dane z amerykańskiego ryku pracy. Dla kursu EUR/USD kluczowym oporem pozostaje poniedziałkowe maksimum na poziomie 1,3367. Jego pokonanie w górę otworzyłoby drogę do wzrostów w kierunku 1,3475. Z kolei głównym wsparciem jest poziom 1,3215. Wcześniejszą, mniej solidną barierą powstrzymującą jego spadki jest dzisiejsze minimum, czyli 1,3260.