Najważniejszym wydarzeniem wtorku było posiedzenie FOMC. Wiele można było spodziewać się po komunikacie, na co rynek liczył notując 3% wzrosty. Sam komunikat można powiedzieć, że rozczarował.
Gracze liczyli na konkretne rozwiązania. Te jednak nie padły. Fed zapowiedział gotowość do podjęcia odpowiednich działań stymulujących gospodarkę ale na razie nie są one konieczne. Raził pesymizm odnośnie tempa wzrostu gospodarczego, które nie jest takie jak zakładał poprzednio Fed. To sprowokowało początkowo przecenę jednak końcówka należała do byków. Wygrał raczej mocno wyprzedany rynek.
Technicznie na wykresie S&P500 udało się zakryć połowę poniedziałkowej świeczki (1172 pkt). Poziom 1100 pkt został wybroniony i wydaje się, że jest to dobre miejsce na korektę zwłaszcza, że potencjalny zasięg wielkiego RGR’a został zrealizowany i możliwy byłby powrót nawet do 1260 pkt (linia szyi oraz 62% zniesienia całej fali spadkowej). Szansę silniejszego ruchu wzrostowego widzę w mocno przewartościowanym rynku amerykańskich obligacji (nawet po obniżce ratingu). Oprocentowanie 10-latek sięgnęło wczoraj 2,18% (bardzo udana aukcja 3-latek). Po prostu pieniądza na rynku jest dużo a zabrany z giełdy nie ma się gdzie podziać (szukanie alternatyw jak TNOTE, złoto czy CHF). Potrzebne jest przywrócenie zaufania. O ile stara się to robić Fed, o tyle nieudolny EBC psuje rynek. Porównywanie przez prezesa Tricheta obecnej sytuacji do tej z lat ’30 XX w. to po prostu nieporozumienie. Wówczas brakło pieniądza, teraz jest go dużo. Problem w tym, żeby wyszedł z ukrycia. Patrząc na VIX (tzw. indeks strachu) powinno się to stać niebawem.
Tymczasem na krajowym rynku „łapacze dołków” zostali wczoraj skarceni. Tak jak wspominałem zamknięcie ponad 2400 powinno być sygnałem otwarcia długich pozycji, ewentualnie zejście do 2240 byłoby „łakomym kąskiem”. Wczorajsze minimum (2267 pkt) można by podciągnąć pod dołek (duży wolumen, rosnący LOP). Zamknięcie powyżej 2400 pkt powinno otworzyć drogę w rejony 2550-2600 pkt.
Źródło: Beskidzki Dom Maklerski S.A.