Spośród 30 napadów 23 były skuteczne, tzn. sprawcom udało się zrabować pieniądze. Część z nich udało się jednak odzyskać. W takim samym okresie 2004 roku na 37 napadów 35 było udanych, a łupem sprawców padło 760 tys. zł. W tym roku skutecznych napadów było więc mniej, ale zrabowane kwoty były łącznie dwukrotnie wyższe.
Średnia strata przypadająca na jeden okradziony oddział wzrosła z 22 tys. zł do 57 tys. zł. Napadów najczęściej dokonywały grupy 2 – 3-osobowe. W Warszawie raz doszło do strzelaniny pomiędzy pracownikiem ochrony oddziału a bandytą. Na szczęście nikt nie zginął. W pierwszym półroczu policja zatrzymała tylko 4 sprawców. Najwięcej napadów, 13, było na Śląsku; nieco mniej, 10, na Mazowszu.
Zgodnie z przepisami ustawy o ochronie osób i mienia banki należą do obiektów podlegających obowiązkowej ochronie. Związek Banków Polskich wspólnie z Narodowym Bankiem Polskim czekają na jej nowelizację. Chodzi o to, by w rozporządzeniu wykonawczym określić zasady stosowania w przechowywaniu i transportowaniu pieniędzy pojemników zabezpieczonych elektronicznie.
Banki, chroniąc się przed przestępcami, stosują różne zabezpieczenia oddziałów. Jest to m.in. ochrona fizyczna, kontrola dostępu, monitoring telewizyjny, system sygnalizacji napadu lub włamania oraz zabezpieczenia mechaniczne, np. specjalne zamki, kraty, drzwi antywłamaniowe.
Jak podaje „Rzeczpospolita” coraz częściej banki rezygnują z obecności ochroniarzy w oddziałach, gdyż nie jest ona gwarancją bezpieczeństwa. W Lukas Banku są oni rzadkością. – Pancerne sejfy, pracownicy za kuloodpornymi szybami oraz obecność uzbrojonych ochroniarzy nie zagwarantują, że placówka bankowa nie będzie narażona na napaść – twierdzi Jacek Petrykiewicz, dyrektor biura bezpieczeństwa Lukas Banku. – Doświadczenie pokazuje, że fizyczna obecność ochroniarza w placówce może prowokować napastników do bardziej niebezpiecznych zachowań.
Potwierdzają to badania Europejskiej Federacji Banków. – Wynika z nich, że w przeważającej większości państw w Europie zrezygnowano z widocznej ochrony na sali operacyjnej, a w niektórych krajach nawet jej zabroniono – mówi szef Departamentu Zarządzania Ryzykiem Operacyjnym ING Banku Śląskiego Andrzej Koweszko.