Moje obawy zostały wczoraj potwierdzone. FW20 stracił 1,35% i zakończył na 2195 pkt. Wydaje się, że to nie koniec przeceny. Być może wracamy do średnioterminowego trendu, który jest oczywiście spadkowy. Ale od początku.
W kiepski nastrój inwestorów wprowadził EUR/USD. Wspólna waluta traciła na fali spekulacji o możliwych problemach Hiszpanii. Wróciły także obawy o grożącą wyjściem ze strefy euro Grecję. Na dodatek Niemcy nie uplasowali całej puli z 5 mld EUR obligacji (dzisiaj będą robić to Francuzi). To spowodowało zejście „edka” do poziomu 1,29 i sygnał kupna z wtorku został zanegowany. Giełdy w Europie zamykały się na czerwono. Spadkami rozpoczynały się notowania za oceanem. Nastroje poprawiły kolejny raz dobre dane makro. Zamówienia w przemyśle wzrosły w listopadzie o 1,8% m/m (prognoza 1,6% m/m), co dobrze wróży wynikom spółek za 4Q’11. W efekcie S&P500 zakończył handel remisowo (1277 pkt). Technicznie wydaje się, że październikowy szczyt jest w zasięgu (1293 pkt). Być może impulsem będą dane z rynku pracy (dzisiaj ADP i wnioski o zasiłek, w piątek NFP).
Na rodzimym rynku odbiliśmy się od górnego ograniczenia kanału wzrostowego (okolice 2220 pkt). Wczorajsze minimum też nie było przypadkowe (2181 pkt), bowiem wypadło na powrocie do linii trendu spadkowego i połowie świecy z poniedziałku. Wall Street powinna utrzymać nas nad tym poziomem, ewentualnie kolejne wsparcie to okolice 2160 pkt. Średnioterminowo kibicuje podaży. W takim przekonaniu utwierdza mnie „złowrogi” trójkąt na miedzi (odbiliśmy od górnego ograniczenia), EUR/USD i słabość złotówki, która dostaje rykoszetem przez zamieszanie z Węgrami (rekordowo słaby forint). Technika daje jednak szanse na uspokojenie w rejonie 4,5 za euro. Gorzej może wyglądać przyszły tydzień.
Źródło: Dom Maklerski BDM SA