Zarządzający bankami w Stanach Zjednoczonych żyli w ostatnich latach dwiema iluzjami:
– rosnące zadłużenie gospodarstw domowych i przedsiębiorstw w sektorze nieruchomości mieszkaniowych nie jest żadnym powodem do obaw i w pełni może być akceptowane;
– innowacje finansowe w postaci sekurytyzacji należności zabezpieczonych hipoteką i związana z tym możliwość przeniesienia ryzyka kredytowego na nabywców obligacji hipotecznych z całego świata (dzielenie się ryzykiem) zwiększają stabilność systemu bankowego.
Powyższe iluzje, w warunkach niepohamowanej chciwości bankowców pragnących jak najwięcej zarobić na prowizjach od udzielanych kredytów i właścicieli banków oczekujących szybkiego wzrostu kursu akcji, stały się przyczyną obecnego kryzysu finansowego na świecie, który obecnie dotyka boleśnie także sferę realnej gospodarki.
Droga do kryzysu
Można przedstawić następującą sekwencję zdarzeń, które doprowadziły do wybuchu kryzysu i determinują jego przebieg.
1. Od połowy lat 90. w USA gwałtownie zwiększał się wolumen udzielonych przez banki i inne instytucje finansowe kredytów, szczególnie na finansowanie nieruchomości mieszkaniowych. Proces ten był stymulowany przez niskie oprocentowanie kredytów, liberalne podejście banków do oceny zdolności kredytowej pożyczkobiorców oraz agresywne systemy premiowania sprzedawców kredytów i menedżerów bankowych. W efekcie kredyty mieszkaniowe zaciągały też osoby o niskich dochodach bez realnej możliwości ich spłacenia. Natomiast właściciele domów mający wysokie dochody poczuli się bogatsi w wyniku wzrostu cen rynkowych swoich nieruchomości i w konsekwencji ograniczyli oszczędzanie i zdecydowali się na zaciągnięcie kredytów konsumpcyjnych.
2. Aby móc udzielać dalszych kredytów hipotecznych, banki hipoteczne i uniwersalne sprzedawały swoje należności z tytułu już udzielonych kredytów bankom inwestycyjnym, które następnie je odpowiednio przepakowywały, dokonywały sekurytyzacji i po uzyskaniu ratingu dla tych papierów od renomowanych agencji ratingowych sprzedawały je inwestorom na całym świecie: innym bankom, firmom ubezpieczeniowym, funduszom inwestycyjnym, zamożnym osobom prywatnym itp. Tą drogą należności z tytułu amerykańskich kredytów hipotecznych i związane z nimi ryzyko rozproszyło się po świecie.
3. System ten sprawnie funkcjonował, stanowiąc atrakcyjne źródło dochodów dla instytucji finansowych i sektora budowlanego, dopóty, dopóki ceny nieruchomości i kursy opartych na nich papierów wartościowych rosły, czyli do początku 2007 r. Gdy jakiś kredytobiorca nie był w stanie terminowo spłacać hipoteki, to sprzedawał swoją nieruchomość i z otrzymanych pieniędzy regulował dług wobec instytucji kredytowej. Problemy z funkcjonowaniem powyższego systemu zaczęły się pojawiać latem 2007 r., gdy nastąpiła bessa na amerykańskim rynku nieruchomości i na wartości gwałtownie zaczęły tracić obligacje hipoteczne. Banki zaangażowane w kredyty mieszkaniowe i nabywcy obligacji hipotecznych zmuszone były utworzyć wielomiliardowe rezerwy na „toksyczne” aktywa lub całkowicie spisać je na starty. W samych tylko Stanach Zjednoczonych do końca 2008 r. na skutek strat z tego tytułu zbankrutowało 20 banków, w tym czwarty pod względem wielkości bank inwestycyjny na świecie – Lehman Brothers i ponad 300 towarzystw hipotecznych. Na całym świecie straty spowodowane spadkiem wartości papierów opartych na amerykańskich hipotekach, które poniosły instytucje finansowe do początku 2009 r., szacuje się na około 3000 mld USD.
4. Banki w obawie że ich partnerzy z sektora mogą upaść, przestały sobie pożyczać pieniądze. Rynek międzybankowy został więc sparaliżowany, co utrudnia zarządzanie płynnością finansową i zmusza banki do zmniejszenia wolumenu kredytów udzielanych podmiotom niefinansowym. Aby nie dopuścić do załamania się systemu finansowego i w celu zwiększenia płynności banków, rządy i banki centralne w wielu krajach musiały wpompować na rynek wielomiliardowe sumy pieniędzy i przygotować pakiety ratunkowe dla banków zagrożonych upadłością, a w skrajnych przypadkach następowało przejęcie instytucji kredytowej przez państwo.
5. Kryzys finansowy ma ujemne reperkusje dla niefinansowych sektorów gospodarki. W USA i w innych krajach rozwiniętych spada konsumpcja, co pociąga za sobą ograniczenie eksportu na te rynki, szczególnie z Chin i innych wschodzących gospodarek. Kryzys finansowy uderzył najpierw w globalny przemysł samochodowy, a potem w powiązane z nim branże: stalową, chemiczną, budowy maszyn i inne. Niepomyślne prognozy kształtowania się sprzedaży i zysków spó-
łek giełdowych prowadzą do spadku kursów ich akcji. Wartość wszystkich akcji notowanych na giełdach całego świata spadła już o około 30 000 mld USD w stosunku do wartości z okresu ostatniej hossy. Rządy wielu państw przygotowują programy ożywienia koniunktury gospodarczej, które mają zapobiec pogłębianiu się kryzysu ekonomicznego. Kraje eurolandu zamierzają przeznaczyć na ten cel około 200 mld euro, USA – 850 mld USD, a Chiny 700 mld USD. W Stanach Zjednoczonych przygotowany jest już kolejny program stabilizacji systemu finansowego na sumę 1,5 bln USD.
Trudniej o kredyt
W wyniku kryzysu finansowego i ekonomicznego w opresji znalazły się nie tylko banki, fundusze inwestycyjne, prywatni inwestorzy i rządy wielu krajów, ale również przedsiębiorstwa z sektora niefinansowego. Oczywiście jeżeli posiadały one w swoich portfelach papiery wartościowe, w których miały ulokowane środki rezerwowe lub które stanowiły dla firm inwestycję finansową, to podobnie jak inni posiadacze papierów poniosły duże straty z powodu spadku ich wartości rynkowej. Równolegle pogorszył się standing przedsiębiorstw, co przełożyło się na gorsze warunki pozyskiwania przez nie kapitału na rynkach finansowych.
W dobie kryzysu finansowego przedsiębiorstwa produkcyjne mają utrudniony dostęp do kredytów bankowych, czego konsekwencją są problemy z zachowaniem płynności i konieczność anulowania projektów inwestycyjnych, które miały być finansowane przez banki. Praktycznie zamarł rynek kredytów konsorcjalnych. Przedsiębiorstwa straciły też możliwość pozyskania kapitału poprzez emisję papierów dłużnych.
Trzeba podkreślić, że przed wybuchem obecnego kryzysu przedsiębiorstwa nie przywiązywały dużej wagi do zagadnienia płynności. Zakładano bowiem milcząco, że gospodarka będzie się pomyślnie rozwijać i przedsiębiorstwa automatycznie będą uzyskiwać środki płynne ze sprzedaży swoich towarów lub w razie konieczności zaciągną kredyt w banku. Nie dopuszczano przy tym w ogóle myśli, że standing przedsiębiorstwa może tak bardzo się pogorszyć, iż w ocenie banku nie będzie ono miało zdolności kredytowej lub że bankom może zabraknąć środków na akcję kredytową.
Globalny kryzys finansowy rozszalał się po upadku Lehman Brothers we wrześniu 2008 r. We wszystkich segmentach rynku kredytowego w wielu krajach doszło do silnego ograniczenia podaży kredytów. Banki silnie zaostrzyły kryteria udzielania wszystkich rodzajów kredytu oraz podniosły marże kredytowe. W przypadku kredytów dla przedsiębiorstw i kredytów mieszkaniowych banki podniosły też wymagania w zakresie zabezpieczenia spłaty kredytu. Niekorzystne zmiany w polityce kredytowej wynikały z bardzo wysokiej niepewności co do przyszłego stanu koniunktury, która utrudnia bankom poprawną wycenę ryzyka kredytowego. Część banków musiała ograniczyć wielkość akcji kredytowej z powodu nasilających się ograniczeń kapitałowych. Powyższą sytuację potwierdzają m.in. wyniki ostatniej ankiety skierowanej przez NBP do przewodniczących komitetów kredytowych w bankach komercyjnych (styczeń 2009 r.).
Ostrzejsze kryteria
Nie można jednak mówić o totalnym załamaniu się rynku kredytowego. Akcja kredytowa banków nie zamarła, a jedynie obniżyło się tempo wzrostu kredytów, które np. w IV kwartale 2008 r. w Polsce było niższe niż w poprzednim kwartale, ale nadal imponujące w porównaniu do sytuacji sprzed roku. Przyczyną wzrostu kredytów dla przedsiębiorstw jest przede wszystkim kontynuacja już wcześniej rozpoczętych inwestycji. W IV kwartale 2008 r. nieznacznie wzrósł popyt na kredyty krótkoterminowe oraz długoterminowe dla dużych przedsiębiorstw, natomiast spadek popytu odnotowano w przypadku kredytów długoterminowych dla małych i średnich przedsiębiorstw.
Zjawisko zaostrzenia przez banki warunków udzielania kredytów występuje także w innych krajach, na co wskazują badania ankietowe Europejskiego Banku Centralnego, Bundesbanku i innych banków centralnych. Wszędzie banki podnoszą marże kredytowe, wprowadzają dodatkowe opłaty przy kredytach, ograniczają wysokość udzielonych kredytów, żądają dodatkowych zabezpieczeń i oczekują od kredytobiorców w okresie spłaty należności ograniczeń w zakresie dysponowania wygospodarowanymi pieniędzmi (covenants), aby nie zabrakło środków na obsługę kredytu.
Coraz więcej przedsiębiorców spotyka się w bankach z odmową kredytu. Z badań ankietowych przeprowadzonych w Niemczech jesienią 2008 r. na próbie dużych przedsiębiorstw wynika, iż z problemem odmawiania im przez banki przyznania kredytu boryka się prawie 10 proc. firm. Zaostrzenie polityki kredytowej banków wynika po części z braku wystarczających środków własnych i niemożności refinansowania się na rynku międzybankowym, a po części z obawy, że firmy mogą nie spłacić w terminie zaciągniętych kredytów.
W lepszej sytuacji znajdują się małe i średnie firmy, korzystające głównie z usług kas oszczędności i banków spółdzielczych, a więc instytucji, które dysponują bogatą bazą depozytową i dzięki temu nie są tak bardzo jak duże banki zależne od rynku pieniężnego bądź kapitałowego. Ważną rzeczą jest przy tym fakt, iż drobny biznes jest w mniejszym stopniu uzależniony od koniunktury na rynkach międzynarodowych i przez to kredytowanie go nie jest obciążone tak wysokim ryzykiem, jak ma to miejsce w przypadku dużych przedsiębiorstw.
Na problem braku dostępu przedsiębiorstw do kredytów bankowych w styczniu 2009 r. zwrócił uwagę unijny komisarz ds. przemysłu Günter Verheugen. Zaapelował on do banków w krajach UE, by wykorzystały przyznaną im przez rządy pomoc w postaci dokapitalizowania i gwarancji, i znowu zaczęły udzielać przedsiębiorstwom wystarczające ilości kredytów.
Środowisko bankowe odrzuca zarzuty przedsiębiorstw, iż banki prowadzą zbyt bojaźliwą politykę kredytową i że warunki otrzymania kredytu są zbyt wygórowane. Podejście banków do kredytów jest podyktowane względami ostrożnościowymi i jak wynika z danych statystycznych, nie spowodowało ono drastycznego zmniejszenia wolumenu udzielonych kredytów w ostatnim roku.
Poprawa koniunktury gospodarczej nie jest możliwa bez zintensyfikowania kredytów na cele gospodarcze. Kluczowe znaczenie w tym procesie ma odbudowa zaufania na linii bank-przedsiębiorstwa, deponenci-bank i bank-bank. Jednocześnie kredytobiorcy muszą się pogodzić z restrykcyjnymi warunkami uzyskiwania kredytów bankowych i ich wysokim kosztem.
EUGENIUSZ GOSTOMSKI
Autor jest pracownikiem naukowym Uniwersytetu Gdańskiego