Towarzystwo Ubezpieczeń i Reasekuracji Wartaw 2013 roku oskarżyło dziennikarza, Marcina Z. Brodę, oraz wydawcę „Dziennika Ubezpieczeniowego”, niszowego pisma skierowanego do branży ubezpieczeniowej, o naruszenie jej dóbr osobistych. Drugi największy w Polsce ubezpieczyciel żądał łącznie 200 tys. zł – po 100 tys. zł od dziennikarza i od wydawcy pisma.
To kolejny w Polsce przykład SLAPP- procesu wytoczonego przez dużą firmę dla stłumienia krytyki pod jej adresem przez zastraszenie i ekonomiczne zniszczenie oponenta. W tym jednak przypadku zastraszenie się nie udało – dziennikarz i wydawca podjęli obronę. Dziś – po 2 latach procesów – Warta w znacznej części wycofuje się z roszczeń. Ograniczono zarówno zakres przedmiotowy powództwa, jak i wysokość żądanej kwoty roszczenia o 80%, do 20 tys. zł (łącznie 40 tys. zł).
Marcin Z. Broda podkreśla, że w takich przypadkach nie wolno się poddawać. Choć zdaje sobie sprawę, że proces oprze się ostatecznie nie tylko o polski Sąd Najwyższy, ale i Europejski Trybunał Praw Człowieka.
SLAPP (ang. a strategic lawsuit against public participation) to proces wytaczany przez duże firmy dziennikarzom, blogerom lub innym podmiotom biorącym udział w dyskusji publicznej, którego celem jest cenzura, zastraszenie i uciszenie krytyki oponentów lub komentatorów. Potencjalne bardzo wysokie roszczenia, choćby wyssane z palca, uwikłanie w procedury sądowe oraz koszty obrony przed sądem mają skłonić takie osoby do zaprzestania publicznej prezentacji ich krytycznego stanowiska. Duże firmy, a w polskich warunkach także np. samorządy, wykorzystują swoją przewagę ekonomiczną dla uciszenia negatywnych lub tylko niepochlebnych dla nich opinii. |
TUiR Warta wytoczyła w 2013 roku 2 procesy: przeciwko Marcinowi Z. Brodzie, redaktorowi naczelnemu „Dziennika Ubezpieczeniowego” oraz Ogma Sp. z o.o., wydawcy „Dziennika Ubezpieczeniowego”. Drugi największy ubezpieczyciel majątkowy w Polsce domagał się przeprosin za rzekome naruszenie dóbr osobistych oraz zapłaty po 100 tys. zł od dziennikarza i wydawcy. Ostatecznie razem 200 tys. zł. Zarzuty dotyczyły łącznie 4 opublikowanych w „Dzienniku Ubezpieczeniowym” tekstów. W tekstach cytowano oceny i opinie klientów o Warcie – w tym wyrażane ze względu na poziom frustracji i niezadowolenia – wulgarnie. Warta za naruszanie jej dóbr osobistych uznała jednak również np. informację, że jeden z jej wiceprezesów może odejść do konkurencji.
Do prowadzenia sprawy wobec dziennikarza i małego wydawnictwa Warta zatrudniła jedne z najdroższych w Polsce kancelarii – DLA Paper, a później Allen&Overy. Pełnomocnictwo dla prawników podpisał osobiście sam prezes firmy, Jarosław Parkot.
Ciężkie działa
W toku procesu Warta utrzymywała, że inkryminowane artykuły były częścią „oszczerczej kampanii” skierowanej – z bliżej niesprecyzowanego powodu – przeciw Warcie. Poza artykułami wymienionymi bezpośrednio w pozwie jako przykład „oszczerczej kampanii” skierowanej rzekomo wobec Warty podawano jeszcze przykład felietonu „Pilnowanie poniżej pleców”, gdzie pojawia się jedynie ocena nieudanego połączenia Warty i HDI.
Pozwani jakiejkolwiek „oszczerczej kampanii” zaprzeczali. W okresie ukazywania się czterech inkryminowanych artykułów opublikowano w „DzUb” łącznie około 700 informacji i artykułów o ubezpieczeniach, z czego 40 dotyczyło bezpośrednio Warty. I liczba informacji ubezpieczeniowych, i udział w nich Warty nie może dziwić w piśmie skierowanym do wąskiego grona ubezpieczeniowców. W takim zestawieniu przynajmniej część informacji ma zawsze negatywny wydźwięk, czy dla branży jako całości, czy dla poszczególnych ubezpieczycieli. Niestety Kowalski – nie bez przyczyny – często nie patrzy na ubezpieczenia z pozytywnej perspektywy.
Jak ocenia Marcin Z. Broda, pozwany i redaktor naczelny „DzUb”: „Warta przez wiele lat była w zestawieniach skarg napływających do Rzecznika Ubezpieczonych najgorszym dużym ubezpieczycielem. W okresie poprzedzającym publikację artykułów, a również i później, była również niechlubnym liderem wśród ubezpieczycieli ukaranych przez Komisję Nadzoru Finansowego za nieterminowe wypłaty z ubezpieczeń komunikacyjnych. Niestety Warta na negatywne opinie sobie zasłużyła. A, że Polacy nie przebierają w słowach to często oceny te są – czy nam się to podoba, czy nie – wyrażane wulgarnie. Język oddaje przy tym przede wszystkim i poziom emocji, i poziom frustracji oraz często bezsilności poszkodowanych. My rzetelnie przedstawiliśmy smutną rzeczywistość.Zresztą z moich doświadczeń wynika, że najciężej poszkodowani nawet nie klną. Ciężko ranni w wypadkach, którym ubezpieczyciel odmówił koniecznych im do rehabilitacji świadczeń, matki, którym zaproponowano śmieszne kwoty po śmierci dziecka, po prostu płaczą.”
Zarówno język używany przez klientów, jak i negatywny wpływ Warty na oceny rynku ubezpieczeniowego przez klientów potwierdzili powołani świadkowie: Krystyna Krawczyk oraz Aleksander Daszewski z biura Rzecznika Ubezpieczonych, Bartłomiej Krupa z kancelarii odszkodowawczej Votum, Janusz Popiel, prezes Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach i Kolizjach Drogowych oraz Magdalena Barcicka, była wiceprezes Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, wcześniej pracownik kilku zakładów ubezpieczeń. Wszyscy świadkowie mają codzienny kontakt z poszkodowanymi. Krystyna Krawczyk, Aleksander Daszewski, Janusz Popiel często w mediach również komentują postępowanie ubezpieczycieli. Ze strony Warty w czasie procesów wystąpiła Bogusława Potacka, dyrektor marketingu ubezpieczyciela. Przekonywała sąd, że klienci mówią i myślą o Warcie dobrze.
Z kolei mecenas Anna Kruszewska z kancelarii Hasik i Partnerzy, reprezentująca i Marcina Z. Brodę i wydawcę „Dziennika Ubezpieczeniowego” podkreśla: „Mój mandant nie dopuścił się bezprawnego naruszenia dóbr osobistych, ponieważ działał w uzasadnionym interesie publicznym, sygnalizując rzeczywisty problem społeczny, jakim jest katastrofalnie niski poziom zaufania klientów do ubezpieczycieli.Warta usilnie dążyła do przekonania Sądu, że pozwany słowa, które zawarł w swoich artykułach, skierował przeciw Warcie w celu poniżenia i obrażenia jej. Tymczasem nawet pobieżna lektura spornych tekstów pokazuje, że kwestionowane wyrażenia są jedynie przykładami języka rzeczywiście stosowanego przez niezadowolonych klientów w stosunku do ubezpieczycieli. Zostały one wykorzystane w bardzo konkretnym celu, jakim było zwrócenie uwagi na bardzo niski poziom zaufania do firm ubezpieczeniowych wśród ich przeciętnych klientów.”
Warta się cofa
Warta przez 2 lata trwania procesów utrzymywania, że 4 artykuły „DzUb” to była jakaś oszczercza kampania skierowana przeciw ubezpieczycielowi, nagle zmieniła front. W bliźniaczym piśmie złożonym do sądów na dosłownie dni przed zakończeniem procesów Warta wycofała się z części powództwa i zrzekła części roszczeń. Już tylko 2 artykuły mają naruszać dobra osobiste Warty, a kwota roszczeń spadła o 80%, do 20 tys. zł w każdym z dwu procesów.
Marcin Z. Broda ocenia: „Proces wytoczony mi osobiście oraz wydawcy przez Wartę jest modelowym przykładem znanego nie od dziś na Zachodzie, a coraz częstszego i w Polsce, SLAPP, co kolokwialnie można przetłumaczyć jako zastraszenie przez proces. W naszym przypadku na pewno nieprzyjemnie było czytać Jarosławowi Parkotowi, prezesowi Warty, jak poszkodowani o Warcie mówią. Kancelarie prawne próbowały wykonać zleconą im robotę – rozdęły roszczenia byle tylko dziennikarzowi i małemu wydawnictwu dać nauczkę. Rozdęły, bo nie wierzę, że profesjonalni pełnomocnicy tej klasy nie potrafili od początku realnie ocenić zakresu i wartości roszczeń. Wolta wykonana na koniec procesu tylko tę tezę potwierdza. Samo DOBROWOLNE ograniczenie sumy roszczeń aż o 80% jest dowodem, że wcześniej kwoty były po prostu dęte i miały nas przestraszyć. My się nie poddaliśmy.Jesteśmy gotowi pójść nie tylko do polskiego Sądu Najwyższego, ale i do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.”
Mecenas Anna Kruszewska dodaje: „Europejski Trybunał Praw Człowieka już wielokrotnie bardzo daleko zakreślał granice krytyki na jaką muszą być gotowi i politycy, i firmy, w szczególności te z sektorów zaufania publicznego. W jednym z rozstrzygnięćETPCz stwierdził wyraźnie, że swoboda wypowiedzi nie może ograniczać się do informacji i poglądów, które są odbierane przychylnie albo postrzegane jako nieszkodliwe lub obojętne, lecz odnosi się w równym stopniu do takich, które obrażają, oburzają lub wprowadzają niepokój.Według Trybunału takie są wymagania pluralizmu i tolerancji, bez których demokracja nie istnieje.”
Pozwani mają nadzieję, że i polskie sądy zwrócą uwagę na problem SLAPP. Wielkim firmom bardzo łatwo jest pozywać, bo koszty prowadzenia procesów są z ich punktu widzenia zupełnie pomijalne. Dla dziennikarzy, blogerów, interesariuszy pozew zaś to z reguły i wielkie wyzwanie finansowe, i olbrzymia ilość czasu, którą trzeba poświęcić na obronę.
„Dziennik Ubezpieczeniowy”