Dzięki bardzo udanemu marcowi, w którym WIG zyskuje około jednej dziesiątej, cały I kwartał uda się naszej giełdzie zamknąć na wyraźnym plusie. Tym samym realizuje się scenariusz zakładany przez dużą część inwestorów, gdzie w pierwszych miesiącach 2010 r. mają być kontynuowane korzystne tendencje z poprzedniego roku, a schody zaczną się w II połowie tego roku, kiedy na dobre staniemy przed groźbą podwyżek stóp procentowych.
O ile na rynkach finansowych w I kwartale nastroje były dobre, to z gospodarek płynęły mieszane sygnały. Szyki ożywieniu koniunktury psuła ciężka zima. Jej też inwestorzy przypisywali pojawianie się gorszych wiadomości makroekonomicznych i dlatego traktowali je z rezerwą.
Przykładem trudności z przybieraniem przez ożywienie koniunktury na sile jest zmniejszenie prognoz wzrostu niemieckiej gospodarki przez MFW. W tym roku ma się rozwijać w tempie 1,2%, w przyszłym o 1,7%. Obniżce prognoz wzrostu towarzyszyło ostrzeżenie przed znaczącymi stratami niemieckich banków związanymi z zaangażowaniem na rynku nieruchomości komercyjnych w USA i Hiszpanii oraz finansowaniem państw z południa Europy (szacowana ekspozycja to 331 mld USD). To nie jedyne wyzwania dla sektora bankowego na Starym Kontynencie. Irlandzkie banki potrzebują pozyskać blisko 43 mld USD. Konsekwencją tego jest deklaracja sprzedaży udziałów w BZ WBK przez irlandzkiego właściciela.
Istotnym tematem II kwartału będą oferty publiczne państwowych firm (planowana jest sprzedaż akcji przez Tauron i PZU) i ich wpływ na koniunkturę giełdową. Można założyć, że wpłynie to na słabsze zachowanie naszego parkietu względem światowych rynków. Gdy będą rosły u nas ruch w górę może być mniejszy, gdy będą traciły, u nas zniżki byłyby bardziej dotkliwe.
Rynki nieruchomości
Najmniejszy spadek w skali rocznej cen domów w USA od 3 lat przyniósł styczniowy odczyt indeksu S&P/Case Schiller. Obniżka wyniosła jedynie 0,7%. Po tak długim czasie spadków cen trudno się jednak cieszyć z ograniczenia tempa ruchu w dół. Tym bardziej, że w innych sferach rynku nieruchomości w Ameryce przełomu też wciąż nie widać.
W Wielkiej Brytanii sytuacja jest znacznie lepsza. W marcu ceny domów szły w górę w tempie 9% w skali roku. W dalszym ciągu zwraca się jednak na tym rynku uwagę na niewielką podaż, która ma pozytywny wpływ na kształtowanie się cen. Innym czynnikiem je wspierającym jest deprecjacja funta, podnosząca atrakcyjność brytyjskich nieruchomości dla cudzoziemców.
Jako ciekawostkę warto podać szacunki Bank of Western Australia dotyczące wartości nieruchomości, jakie w najbliższych 15 latach będą dziedziczone. Chodzi o 370 mld USD. Ocenia się, że przedmiotem spadku może być co dziesiąta nieruchomość będąca w rękach gospodarstw domowych.
Źródło: Home Broker