Dziś w Sejmie zaplanowano debatę o drożyźnie – prawdopodobnie sala plenarna stanie się areną szukania winnych za wzrost cen. Niezależnie od politycznego tła sporu, ekonomiści twierdzą, że mimo zewnętrznego źródła wzrostu inflacji, NBP powinien na szybsze tempo cen reagować.
– Wzrost inflacji jest globalny i walczyć można tylko globalnie. A to oznacza, że stopy procentowe muszą rosnąć na całym świecie, także w Polsce – tłumaczy Ryszard Petru, główny ekonomista Banku BPH.
– Niedoskonałość polityki pieniężnej w Polsce polega na tym, że z jednej strony margines błędu w projekcjach banku centralnego bywa dość duży, a z drugiej, nawet jeżeli ten margines okazuje się niewielki, to członkom rady brakuje pewności i wiary w to, co jest zapisane w projekcji. Gdyby nie to, prawdopodobnie polityka pieniężna byłaby wcześniej zaostrzona – mówi Jarosław Janecki, ekonomista Societe Generale.
Niejednokrotnie członkowie RPP dość mocno różnili się w ocenie projekcji inlflacyjnej.
– Oczywiście, mają do tego prawo, to jest ciało kolegialne, ale jednocześnie to powoduje, że kolegialność w tym wypadku oznacza, że działania są mniej zdecydowane. I chodzi zarówno o obniżki, jak i podwyżki stóp procentowych – mówi Jarosław Janecki.
Argumenty m.in. prezesa Sławomira Skrzypka, który mówi, że wzrosty inflacji to wpływ globalnych czynników, nie uwzględniają specyfiki polskiego rynku pracy.
– Sytuacja w Polsce była dość specyficzna, bo dochodziło ryzyko szybkiego wzrostu płac w Polsce. I wcześniejsze podwyżki szybciej zaczęłyby działać na ten czynnik – mówi Ryszard Petru.
Zdaniem Jarosława Janeckiego linia obrony przyjęta przez NBP podczas poniedziałkowej prezentacji, z której wynikało, że NBP odpowiada za 0,8 pkt proc. we wzroście inflacji w czerwcu (4,6 proc. rdr), też jest przesadzona.
– Dbałość o poziom cen jest wpisana w ustawie o NBP. Przerzucanie winy na rząd czy na świat nie ma do końca sensu. Jeżeli rzeczywiście NBP ma niewielki wpływ na tempo wzrostu cen, to może bank centralny w ogóle powinien zrezygnować z celu inflacyjnego, bo jak może oddziaływać na coś, na co nie ma wpływu. Trzeba pamiętać, że bank centralny oddziałuje też na oczekiwania inflacyjne społeczeństwa – mówi.
Dbałość o poziom cen to zadanie NBP, ale to nie oznacza, że rząd nie powinien wspierać banku centralnego w walce z inflacją.
– Rząd ma oczywiście mniej do zrobienia niż RPP, ale pewne działania, jak obniżenie składki rentowej, sprzyjały podwyższeniu inflacji – mówi Ryszard Petru.
Dlatego rząd także mógłby podjąć pewne działania, które wsparłyby RPP.
– To, co rząd mógłby zrobić w krótkim okresie, to otworzyć rynek pracy na nowych pracowników ze Wschodu, co zmniejszyłoby presję na wzrost płac. Reforma związana z pomostowymi emeryturami powinna doprowadzić do tego, że ludzi na rynku pracy będzie więcej. Na polu UE warto podnieść kwestię Wspólnej Polityki Rolnej, która jest współodpowiedzialna za interwencjonizm i wysokie ceny żywności – mówi główny ekonomista Banku BPH.