W listopadzie, zgodnie z oczekiwaniami, tempo wzrostu cent towarów i usług konsumpcyjnych przybrało nieco na sile. Inflacja wzrosła z 3,1 proc. w październiku, do 3,3 proc. w ubiegłym miesiącu.
Wzrost inflacji okazał się jednak na razie nie tak wielki, jak można się było obawiać. W porównaniu do października ceny wzrosły o 0,3 proc., w porównaniu do listopada ubiegłego roku zwiększyły się o 3,3 proc. Inflacja wciąż znajduje się wewnątrz ustalonego przez Radę Polityki Pieniężnej przedziału 1,5-3,5 proc. Prawdopodobne przekroczenie jego górnej granicy w grudniu nie pociągnie za sobą skutków w postaci podniesienia stóp procentowych.
W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy najmocniej, bo aż o 8,3 proc., zdrożały napoje alkoholowe i wyroby tytoniowe. Ceny związane z mieszkaniem zwiększyły się o 5 proc., w tym nośniki energii o 5,9 proc. Paliwo do naszych pojazdów zdrożało o 3,7 proc. Wciąż sporo tańsza jest odzież i obuwie (o 6,2 proc.) oraz łączność (o 0,7 proc.). Powszechne są jednak oczekiwania, że pod koniec roku będzie nieco gorzej. Bankowcy ankietowani przez Pentor przewidują, że na koniec roku inflacja sięgnie 3,8 proc. Wskaźnik Przyszłej Inflacji, wyliczany przez Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (BIEC), zwiększył w grudniu swoją wartość po raz pierwszy od siedmiu miesięcy. Analitycy przewidują, że w pierwszej połowie przyszłego roku inflacja będzie dynamicznie spadać, jednak w kolejnych miesiącach odczujemy znów jej wzrost.
Choinkowe prezenty i świąteczne zakupy będą więc droższe, ale przynajmniej przez kolejne sześć miesięcy będzie można od szybko postępującej drożyzny nieco odpocząć.
Źródło: Gold Finance