GPW zachowała się bardzo podobnie do innych giełd europejskich. Indeksy rozpoczęły sesję wzrostem, a potem zaczęły się osuwać. Wydawało się już, że wylądujemy na minusach, ale na około godziny przed końcem sesji obóz byków ruszył do ataku i udało się wypracować wzrost indeksów. Najlepiej z dużych spółek zachowywał się wręcz szalejący kurs PGNiG oraz BZ WBK. Obciążeniem był spadek ceny akcji KGHM (skutek spadku ceny miedzi).
Jeśli spojrzy się jednak na indeksy to widać, że najmocniejszy był MWIG40, który pobił zresztą rekord wszech czasów. Nie była to jednak zdecydowanie sesja, która może być traktowana jako prognostyczna. Jeśli chodzi o duże spółki to było to po prostu przedłużenie korekty poprzednich spadków. Sytuacja techniczna jest teraz taka, że duży wzrost wygeneruje sygnał kupna, a spadek potwierdzi sygnał sprzedaży. Dlatego też może okazać się, że wtorkowa sesja będzie przełomowa.
Dzisiaj dwa wydarzenie lokalne będą mogą mieć spore znaczenie. Jednym jest publikacja danych o polskiej inflacji CPI, a drugim ostatnie raporty kwartalne spółek. Wydaje się mało prawdopodobne, żeby realne dane odbiegały znacznie od prognoz, ale gdyby inflacja wzrosła mocniej niż zapowiadało ministerstwo finansów to złoty mógłby się umocnić. Dla akcji to chyba nie miałoby znaczenia. Na tym rynku będziemy widzieli reakcje na raporty kwartalne spółek, ale i tak decyzje na obu rynkach zapadną po publikacji danych makro (szczególnie tych o inflacji) w USA po 14.30. Te czynniki nabiorą znaczenia tylko wtedy, gdyby dane były neutralne.
Czekamy na dane o amerykańskiej inflacji
W USA, po piątkowym, dużym wzroście indeksów, który prawie całkowicie wymazał czwartkowy spadek, oczekiwano w poniedziałek spokojnej kontynuacji zwyżki. Gdyby tak się rzeczywiście stało to co prawda nadal utrzymywałoby się zagrożenie utworzeniem formacji podwójnego szczytu, która często zapowiada zmianę trendu na spadkowy, ale byki byłyby w dużo lepszej sytuacji. Nie udało się i tylko indeks DJIA kosmetycznie wzrósł. Takie zachowanie rynku zwiększa prawdopodobieństwo utworzenia tej, pro-spadkowej formacji, szczególnie, że wolumen na spadku był wyraźnie wyższy niż podczas piątkowego wzrostu.
Nie doszło do publikacji raportów makroekonomicznych, ale rynki czekały na wtorkowe dane o inflacji. Gracze zostali jednak zaskoczeni przez analityków JP Morgan, którzy ostrzegli, że według ich oceny Fed w tym roku stóp nie obniży. Ja też jestem tego zdania i czekałem, kiedy w USA znajdzie się ktoś odważny o dużym autorytecie, którzy odważy się publicznie powiedzieć to, co wydaje się być oczywiste. Jest to co prawda tylko jedna, odosobniona opinia, ale po reakcji rynku widać było, że nie tylko analitycy JP Morgan mają takie poglądy. Najbardziej ucierpiał sektor finansowy. DJIA wzrósł właściwie tylko dlatego, że rósł kurs General Motors po tym, jak DaimlerChrysler sprzedał Daimlera. Indeksowi NASDAQ najbardziej szkodził spadek kursu Della, którego zyski za bardzo zależą od sprzedaży w Ameryce Północnej (tak twierdzi opublikowany w poniedziałek raport).
Bardzo spokojnie zachował się rynek walutowy – tam gracze po prostu czekali na wtorkowy raport o inflacji. Dolar trochę po raporcie JP Morgan stracił, ale była to zmiana kosmetyczna. Równie nieznacznie zmieniły się ceny złota i ropy. Jedynie kontrakty na miedź gwałtownie spadły (o prawie 3 procent). Pretekstem do tego spadku była informacja o dużym wzroście zapasów tego metalu w Chinach. Dodało się to do opinii JP Morgan (o braku obniżki stóp), więc gracze zaczęli kontrakty sprzedawać, bo jeśli Chiny maja tak duże zapasy, a Fed nie będzie ratował gospodarki USA obniżkami stóp to ceny miedzi powinny spadać.
Dzisiaj jest jeden z ważniejszych dni w tym tygodniu, bo dowiemy się jaka w kwietniu była w USA inflacja CPI. Opublikowane w piątek dane o inflacji w cenach przemysłu (PPI) wprawiły rynek akcji w euforię (zupełnie niesłusznie), ale to wcale nie znaczy, że CPI, którą bierze pod uwagę Fed, zachowa się podobnie. Nie ulega jednak wątpliwości, że jeśli inflacja bazowa będzie mniejsza lub równa prognozom (wzrost o 0,2 proc.) to akcje dostaną kolejny impuls wzrostowy. Przykre zaskoczenie, czyli większy od prognoz wzrost inflacji bazowej, doprowadzić powinno do spadków indeksów i wzmocnienie dolara.
Są też i inne publikacje. Dowiemy się jak wygląda gospodarka w regionie Nowego Jorku – pokaże to raport Fed z tego miasta. Zapowiadany jest duży wzrost indeksu NY Empire State, więc jest pole dla negatywnej niespodzianki, bo nie bardzo rozumiem, dlaczego ten indeks miałby tak mocno wzrosnąć. Jednak wpływ tego raportu jest bardzo ograniczony, więc nie oczekuję dużej reakcji. Pół godziny później (o 15.00) zostanie opublikowany raport o marcowych przepływach kapitałów do USA. Bywa, chociaż ostatnio bardzo rzadko, że ten raport wpływa na zachowanie rynku walutowego. Gdyby nawet takiego wpływu nie dało się zaobserwować to warto spojrzeć na te dane, bo pokazują, jakie jest zainteresowanie zagranicy inwestowaniem w USA.
Trzy godziny przed końcem sesji stowarzyszenie budowniczych domów (NAHB) opublikuje swój indeks rynku nieruchomości, co może, ale nie musi mieć dla rynków znaczenie. Jeśli dane o inflacji będą dobre, a indeks wzrośnie to będzie to bardzo pozytywnym impulsem dla akcji. Wzrost inflacji i spadek indeksu będzie oczywiście impulsem negatywnym. Rynek stara się nie zauważać złych danych, ale jeśli będzie ich za dużo to chyba nie pomoże łudzenie się obniżką stóp. Wypowiadać się też będzie Ben Bernanke, szef Fed, a to zawsze może wywołać jakieś zawirowania.