W USA rynki czekały na to, co powie w swoim komunikacie FOMC, ale indeksy giełdowe spadały, bo ze spółek nadchodziły niekorzystne dla posiadaczy akcji informacje. Best Buy (sprzedaż detaliczna elektroniki) poinformował, że zysk wzrósł mniej niż to poprzednio prognozowano, bo prowadzi wojnę cenową z Wal-Mart i Circuit City Stores. Forrester Research w swoim raporcie poinformował, że sprzedaż iTunes (sklep muzyczny Apple) spadła w pierwszej połowie roku o 65 procent. RBC Capital Markets obniżył rating Alcoa, a akcje Caterpillara taniały, bo jego konkurent AGCO poinformował, że sprzedaż w 2007 roku wzrośnie tylko o 3 – 5 procent. Dziwić mogło tylko to, że nie spadał kurs Texas Instruments, który po poniedziałkowej sesji obniżył prognozy. Wytłumaczeniem było podniesienie rekomendacji dla spółki przez Morgan Stanley.
Przed sesją opublikowany został raport o październikowym deficycie handlowym USA. Okazał się być najniższy od sierpnia 2005 roku. Było to z pewnością dla rynku zaskoczenie, bo oczekiwano spadku jedynie o 1,1 proc. (w rzeczywistości spadł o 8,4 proc.). Co prawda tak dobre dane zostały osiągnięte przede wszystkim dzięki spadkowi importu ropy (11 procent), ale i tak wynik był bardzo dobry. Nic dziwnego, że te dane wzmocniły dolara, który już i tak przedtem zyskiwał. Był to jednak ruch krótkotrwały, bo na rynek dotarła wypowiedź przedstawiciela ECB, twierdzącego, że bank nie zakłada docelowego poziomu kursu euro i zajmuje się tylko inflacją. To wzmocniło euro, ale potem nastąpił kolejny zwrot i konsolidacja aż do pojawienia się komunikatu FOMC.
Komitet, tak jak oczekiwano, stóp nie zmienił (kolejny raz Jeffrey M. Lacker głosował jako jedyny za podwyżką stóp). Nie zmienił też słownictwa swojego komunikatu. Może jedynie stwierdzenie o spowolnieniu gospodarczym spowodowanym częściowo przez „znaczne” ochłodzenie na rynku nieruchomości, było czymś nowym właśnie przez słowo „znaczne”. W dalszym ciągu jednak FOMC spodziewa się umiarkowanego tempa rozwoju gospodarki i widzi niebezpieczeństwo wzrostu inflacji, ale uważa, że z czasem presja inflacyjna powinna wygasać. Mimo to zaznaczono, że Komitet nie wyklucza podniesienia stóp procentowych, ale czas i wielkość ewentualnej podwyżki zależeć będzie od kolejnych danych odnośnie inflacji i wzrostu gospodarczego. Można było oczekiwać, że komunikat będzie bardziej „jastrzębi”, co sugerował w swoich wypowiedziach Michael Moskow, szef Fed z Chicago mówiąc, że rynki chyba niezbyt dobrze odczytują intencje Fed. Można było więc ton zaostrzyć, ale nic takiego się nie stało. Nic dziwnego, że rynek odczytał komunikat jako „gołębi”.
Reakcja rynków była logiczna. Rentowność obligacji spadła, dolar osłabł, a indeksy giełdowe znacznie zmniejszyły skalę spadków. Jedynie ceny surowców zachowały się nie tak jak zwykle nie podążając za kursem EUR/USD, ale można to było uzasadnić tym, że handel na rynku surowców zakończył się przed opublikowaniem komunikatu FOMC (za wyjątkiem ropy). Poza tym miedzi szkodziła informacja o wzroście zapasów miedzi w USA do poziomu ośmiomiesięcznego maksimum. Neutralne zakończenie sesji na rynku akcji mimo tak złych informacji ze spółek sygnalizuje, że rynek ma nadal ochotę na zwyżki, a byki się bardzo mocno trzymają.
Dzisiaj o 10.00 Międzynarodowa Agencja Energii (IEA) opublikuje raport o globalnej sytuacji na rynku ropy, co może mieć przełożenie na zachowanie ceny ropy. Nie przypuszczam, żeby to był mocny ruch, ale gdyby IEA czymś zaskoczyła to nie można i tego wykluczyć, a wtedy zobaczylibyśmy też reakcję rynków akcji. Bardziej prawdopodobne jest, że IEA obniży prognozę popytu. Jeśli nawet ropa pod wpływem tego raportu stanieje to gracze szybko przypomną sobie, że już w czwartek OPEC podejmie decyzję odnośnie ewentualnej redukcji wydobycia, co nie pozwoli na przecenę, a może nawet cenę podnosić. Poza tym dowiem się też jak w minionym tygodniu zmieniły się zapasy paliw w USA, a to też może być pretekstem dla krótkotrwałego ruchu. Dużo zależy od tego, co będzie robił rynek walutowy. A to zależy od kolejnych danych.
Gracze z niecierpliwością czekają na raport o sprzedaży detalicznej w USA (szczególna uwagę należy zwracać na sprzedaż bez samochodów). Po październikowym spadku prawie pewny jest listopadowy wzrost sprzedaży, bo przecież w listopadzie rozpoczyna się szaleństwo zakupów świątecznych. Nikt się nie zdziwi takim wzrostem, o ile nie będzie bardzo duży (np. 1,0 proc. bez samochodów). Gdyby tak się stało to zyskałby dolar i sektor sprzedaży detalicznej na NYSE, co pomogłoby też szerokiemu rynkowi. Bardzo niski wzrost sprzedaży (np. 0,1 proc.) lub nieoczekiwany spadek doprowadzić powinien do przeceny dolara i akcji. Kolejne dane, o zapasach i sprzedaż w amerykańskich firmach, są obserwowane przez ekonomistów, ale gracze je lekceważą. Warto jednak spojrzeć na współczynnik zapasów do sprzedaży. Im będzie mniejszy tym lepiej to świadczyć będzie o gospodarce.
Jest kandydat prezydenta na prezesa NBP
W Polsce rynek walutowy też we wtorek czekał na komunikat FOMC. Złoty stabilizował się, a ruchy kursów były nieznaczne. Zakończenie dnia przyniosło umocnienie naszej waluty zarówno do dolara jak i do euro. Nie zmieniło tego wysunięcie przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego dr hab. Jana Sulmickiego na stanowisko Prezesa Narodowego Banku Polskiego.
Nic dziwnego, że złoty nie zareagował, bo była to niespodzianka dla rynków, a wieczorem płynność jest ograniczona. Zakładam jednak, że i dzisiaj (o ile kandydat się nie będzie wypowiadał) rynki nie zareagują. Pretendent jest doskonale wykształconym ekonomistą z bardzo dużym doświadczeniem, więc tu zaskoczenia nie ma. Nikt tylko tak naprawdę nie wie, jakie ma poglądy na kluczowe sprawy, więc inwestorzy poczekają z reakcją do momentu, kiedy je ujawni.
Dowiemy się dzisiaj, jaki był w Polsce październikowy bilans płatniczy, ale będzie to raport mogący chwilowo wpłynąć jedynie na rynek walutowy. Im niższy będzie deficyt lub wyższa nadwyżka tym lepiej będzie dla złotego. Jeśli Jan Sulmicki nie będzie się wypowiadał to ruchy złotego będą zależały od tego, co będzie się działo z kursem EUR/USD, a to z kolei będzie wynikiem publikacji danych makro w USA.
We wtorek zachowanie indeksów na WGPW niespecjalnie różniło się od tego, co obserwowaliśmy na innych giełdach Eurolandu. Co prawda, indeksy spadały mocniej, ale to już taka specyfika naszego rynku. U nas też popyt odsuwał się w dół, bo gracze czekali nie tylko na to, co powie amerykański Fed, ale i na piątkowy dzień wygasania grudniowej serii kontraktów. Sesja zakończyła się spadkiem indeksów, a obrót wzrósł, co może nieco niepokoić.
Wygląda jednak na to, że mylą się ci gracze, którzy tylko dlatego nie kupują akcji, bo boją się dnia wygasania kontraktów (podkreślam frazę „tylko dlatego”). Ilość otwartych pozycji na kontraktach grudniowych szybko spada, a na marcowych równie szybko rośnie. Baza na tych ostatnich sięga 70 punktów, więc może się okazać, że arbitraż nawet będzie rynkowi w końcu tygodnia pomagał, a z pewnością zamortyzuje ewentualny spadek indeksów.
Wczorajsze zakończenie sesji w USA nie powinno dzisiaj szkodzić naszemu rynkowi, ale spadek cen surowców (szczególnie niedobrze wygląda miedź) może trochę szkodzić. W tej sytuacji zakładam, że początek sesji będzie bardzo niepewny, a koniec będzie zależał od danych z USA.