W niczym nie przeszkadzał Europejczykom wolny dzień w USA, gdzie giełdy akcji nie pracowały z powodu żałoby po prezydencie Geraldzie Fordzie. Symptomatyczne było również to, że gracze nie przejmowali się wyraźnie rosnącym kursem EUR/USD. Europejczykom zazwyczaj bardzo się nie podoba silne euro, bo szkodzi ich gospodarce. Na początku nowego roku najwyraźniej o tym na chwilę zapomniano. Ciekawostką było to, że nadal taniała miedź, co może sygnalizować, że fundusze otwierają krótkie pozycje obawiając się spowolnienia gospodarczego na świecie. Nie ma jak widać żadnej korelacji między rynkiem surowców i akcji.
Niczego nie zmieniły publikacje indeksów PMI pokazujących, jak w całej strefie euro i w poszczególnych krajach Eurolandu zachowywał się w grudniu sektor produkcyjny gospodarki. Były zróżnicowane (we Francji i Wielkiej Brytanii słabsze od prognoz, ale w Niemczech lepszy od oczekiwań). Indeks PMI dla całej strefy euro był zgodny z oczekiwaniami – sygnalizował, że trwa solidny wzrost tej części gospodarki (mniej niż 30 procent całości). Indeksy wzrosły bijąc rekordy z zeszłego roku i pokazując, jakie jest nastawienie funduszy. Początek dobry, ale to było do przewidzenia. Zobaczymy, co będzie dalej, ale dzisiaj jest duża szansa na kontynuację wzrostów, bo Europejczycy będą zakładali, że gracze w USA będą kupowali akcje naśladując resztę świata. Ten optymizm widać było od rana, bo kontrakty na amerykańskie indeksy rosły o około 0,5 proc. Mówię jednak o szansie, a nie o pewności wzrostu indeksów, bo o końcu sesji zadecydują dane makro.
Dzisiaj rano dowiemy się, jaka w Niemczech była stopa bezrobocia, ale nie należy spodziewać się poważnej reakcji rynków. Prognoza mówi, że bezrobocie pozostanie na poziomie 10,2 proc. i to oczywiście byłyby dane neutralne. Wyższe bezrobocie na chwilę zaszkodziłoby euro, a niższe podniosłoby kurs EUR/USD. Najważniejszym wydarzeniem będzie opublikowany na dwie godziny przed końcem sesji protokół z posiedzenia FOMC z 12 grudnia. Wydawałoby się, że nic nowego się z niego nie dowiemy, ale gracze często wynajdują jednak jakieś fragmenty tekstu, które wykorzystywane są potem jako preteksty do nawet całkiem silnych ruchów, więc ostrożność przed publikacją protokołu jest bardzo wskazana.
Piętnaście minut przed rozpoczęciem sesji w USA firma ADP opublikuje swój raport o zmianie zatrudnienia w amerykańskim sektorze prywatnym. Ostatnio okazały się one dosyć zbieżne z oficjalnymi danymi, a skoro tak to powinniśmy zobaczyć reakcję rynków, które będą chciały wyprzedzić to, co zobaczymy w piątek w danych oficjalnych. Im większa będzie ilość nowych miejsc pracy tym lepiej dla dolara. Niekoniecznie jednak dla akcji, bo ich posiadacze boją się wzrostu stóp procentowych. Najlepszy dla akcji byłby bardzo umiarkowany wzrost zatrudnienia.
Potem dowiemy się jeszcze, jakie w listopadzie były w USA wydatki na konstrukcje budowlane. Prognoza mówi o kolejnym spadku, ale sądząc po danych z rynku nieruchomości, można mieć nadzieję, że wydatki jednak wzrosną. Pomogłoby to dolarowi, ale znowu niekoniecznie akcjom, bo podniosłoby to rentowność obligacji (rynkowe stopy procentowe). Instytut ISM opublikuje również swój indeks dla sektora produkcyjnego gospodarki USA. Trzeba jednak zawsze pamiętać, że to jest mniej niż 20 procent całej gospodarki, więc reakcje zazwyczaj są bardzo ograniczone. Miesiąc temu sektor był w recesji, a teraz prognozy mówią o niewielkiej poprawie. Gdyby taka poprawa wystąpiła (bardzo prawdopodobne w końcu roku) to pomogłaby dolarowi i akcjom (akcjom dopiero jednak w środę). Kolejny spadek zaszkodziłby obu tym rynkom.
Na naszym rynku walutowym od rana panował lekki optymizm. Złoty zyskiwał do dolara idąc z a wzrostem kursu EUR/USD. Dane o bilansie płatniczym Polski za czwarty kwartał niczego na rynku nie zmieniły. Nie widać na razie najmniejszego śladu chęci dalszego osłabienia złotego, czyli rozpoczęcia styczniowej korekty. Nawet odsuwanie w czasie nominacji kandydata na fotel prezesa NBP naszej walucie nie szkodziło. Nie radziłbym jednak na tym zachowaniu bazować, bo początek roku może być bardzo zwodniczy.
Dzisiaj o kierunku ruchu kursów na naszym rynku zadecyduje reakcja dolara na raporty makroekonomiczne. Niewykluczone też, że dowiemy się, kto jest kandydatem prezydenta na fotel prezesa NBP. Tak zapowiedział wczoraj w radiu minister w Kancelarii Prezydenta Maciej Łopiński. Podobno ma być zdecydowanie mniej skłonny do szybkiego wejścia do strefy euro niż Leszek Balcerowicz. To jednak nie jest żaden „news”. Ważne są inne poglądy kandydata. Jeśli znowu nie będzie to znane nazwisko to przyjdzie poczekać na reakcję rynków.
WGPW rozpoczęła nowy rok wzrostem odrabiając dzięki temu (z nawiązką) spadki ostatnich dwóch dni roku. Nie widać było jakiegoś sensownego klucza w tych wzrostach, bo od początku sesji drożały na przykład akcje spółek surowcowych mimo spadku ceny ropy i dalszego spadku cen miedzi. Po prostu nasz rynek poszedł za innymi giełdami europejskimi, a dodatkowo bardzo pomagały mu zlecenia koszykowe arbitrażystów korzystających z dużej bazy na kontraktach. Napełniali oni portfele kupując akcje wchodzące w skład WIG20 i sprzedając kontrakty.
Słabo zachowywały się mniejsze spółki – MidWig nie chciał rosnąć. Przed południem sytuacja się skomplikowała, bo ropa zaczęła drożeć pod wpływem rosnącego kursu EUR/USD i reakcji Iranu na sankcje uchwalone przez Radę Bezpieczeństwa – to pomagało we wzroście kursów akcji w sektorze paliwowym. Miedź jednak nadal taniała, co w końcu zaszkodziło KGHM. Bardzo silny był sektor bankowy pod wodzą Pekao SA. Rósł też kurs Biotonu najwyraźniej odreagowując przecenę z końca zeszłego roku. Aktywność rynku była jednak niewielka, a obrót umiarkowany. Najwyraźniej kupowali inwestorzy wierzący w „efekt stycznia”, który czasem (coraz rzadziej) podnosi indeksy giełdowe na początku roku.
Jeśli, jak zakładam, w Eurolandzie indeksy będą nadal rosły to i u nas powinniśmy zobaczyć kontynuację zwyżki. Najważniejszym momentem naszej sesji będzie godzina 14.15, kiedy to ADP publikuje swój raport o rynku pracy w USA oraz fixing, który będzie reakcją na dane publikowane o 16.00 w USA. Sesja ma duże znaczenie, bo kolejny, spory wzrost indeksu WIG i WIG20 wygenerowałby sygnał kupna.