Rynek akcji był nerwowy. Rozpoczął sesję od zwyżki, ale bardzo szybko powrócił do spadków. Raport kwartalny KGHM (zysk nieco większy od prognoz) nie miał żadnego wpływu ani na cały rynek ani na cenę akcji tej spółki. Takie, niezbyt racjonalne, zachowanie rynku skończyło się jednak już po około 1,5 godziny i indeksy zaczęły rosnąć. W połowie sesji raporty kwartalne opublikowały Pekao i BPH, co wywołało zawieszenie handlu ich akcjami na około godzinę. Zyski banków były lepsze od prognoz i tym razem zobaczyliśmy pozytywną reakcję rynków. Kurs Pekao co prawda ledwo drgnął, ale BPH rósł bardzo mocno. Rósł też i to mocno kurs BRE, zwyżkował BZ WBK. Nie jest wykluczone, że realizacja zysków już się skończyła. Szybkość wzrostu indeksów wzrosła znacznie po publikacji danych z USA, ale zakończenie było bardzo umiarkowanie optymistyczne.
Piątkowa realizacja zysków w USA powinna dzisiaj nasz rynek lekko zaniepokoić, więc początek zapewne będzie nerwowy i spadkowy. Jednak jutro jest posiedzenie FOMC, a to powinno hamować aktywność zarówno byków jak i niedźwiedzi. Najbardziej prawdopodobne jest więc, że czeka nas sesja z bardzo małym obrotem i dziwnymi ruchami indeksów. Logiczne byłoby, gdyby zakończyła się neutralnie, chociaż wzrost napięcia geopolitycznego, a zatem prawdopodobny wzrost ceny ropy mogą naszemu rynkowi pomagać. Wzrasta też szansa na dalszy wzrost ceny miedzi, bo w Chile nowy kontrakt przedstawiony przez właścicieli największej na świecie kopalni (Escondida) związkom zawodowym nie zadawala związkowców. Inaczej mówiąc: przynajmniej chwilowo im gorzej na świecie, tym lepiej dla WGPW. Obawiam się jednak, że korekta będzie bardziej złożona niż to się może w tej chwili wydawać, chociaż przykład akcji BRE, które odrobiły straty z 3 sesji w jeden dzień sygnalizuje, że byki mogą u nas w dowolnej chwili zrealizować każdy scenariusz.
Amerykańscy gracze realizują zyski
Niewiele da się powiedzieć o piątkowym handlu na rynkach finansowych. Zachowywały się one jednak bardzo nerwowo po publikacji raportu z amerykańskiego rynku pracy, który okazał się być bardzo słaby. W sektorze pozarolniczym przybyło tylko 113 tys. nowych miejsc pracy (oczekiwano 142 tys.). Nie były to dane tak słabe, żeby bardzo zaszkodzić dolarowi, ale wzrosła również stopa bezrobocia (z 4,6 do 4,8 proc.), a to dolara natychmiast przeceniło i doprowadziło do dużego spadku rentowności obligacji. W ten sposób rynek dał znać, że nie oczekuje podwyżki stóp. Zgodnie z amerykańskim prawem Fed musi dbać nie tylko o to, żeby nie rosła inflacja, ale i o rynek pracy, więc szansa na zatrzymanie cyklu podwyżek rzeczywiście znacznie wzrosła, ale nie jest do końca wykluczone, że Fed jednak stopy po raz ostatni 8 sierpnia podniesie.
Dziwnie zachował się po publikacji tych danych rynek towarowy. Tak duże osłabienie dolara powinno było doprowadzić do wzrostu cen surowców, a jednak tak się nie stało. Był jedne wyjątek – miedź, której cena wzrosła o 4 procent z powodu obaw, że we wtorek może rozpocząć się strajk w chilijskiej kopalni miedzi – Escondida. To jest jednak sztuczny powód, bo wystarczy, że robotnicy się z właścicielami dogadają i cena błyskawicznie i ostro spadnie. Cena złota po publikacji raportu wystrzeliła do góry, ale potem wróciła do poziomu czwartkowego zamknięcia. Ropa zaś w zasadzie bez przerwy taniała (w końcu cena baryłki spadła o 1 procent) – podobno dlatego, że sztorm Chris nie przeobraży się w huragan. Wydaje się jednak, że po prostu na rynku surowców doszło do realizacji zysków.
Taka sama realizacja zysków uderzyła w rynek akcji. Sesja zaczęła się euforyczną, zwyżką zgodnie ze starą, chociaż bezsensowną, zasadą: skoro dane makro są złe to tym lepiej dla akcji, bo nie będzie podwyżek stóp. Jak zawsze przypominam kiedyś ktoś powie „sprawdzam” i zapyta, „po co kupować akcje, skoro gospodarka zwalnia”? Nie jestem pewien, czy jesteśmy już na tym etapie, ale od otwarcia indeksy spadały, a NASDAQ ze wzrostu o jeden procent zrobił w pewnym momencie spadek o jeden procent. Ten indeks zachowywał się gorzej do szerokiego rynku, bo szkodził mu Apple, który w czwartek po sesji poinformował, że będzie weryfikował poprzednie raporty kwartalne i opóźni publikację raportu z drugiego kwartału ze względu na nieprawidłowości przy rozliczaniu opcji na akcje.
Nie można wykluczyć, że piątkowa sesja była tylko realizacją zysków, co sygnalizować może bardzo „bycza” końcówka, dzięki której sesja zakończyła się neutralnie, jak to zwykle się na rynku akcji dzieje po publikacji raportu z rynku pracy. Taka realizacja zysków może być też jednak ostrzeżeniem, że potencjał gry pod zatrzymanie cyklu podwyżek stóp się wyczerpuje, a rynek, żeby rosnąć musi dostać nowe impulsy. Tyle tylko, że ja ich na horyzoncie nie widzę.
W czasie weekendu nie dotarły na rynek żadne pozytywne informacje. Sytuacja w geopolityce się pogarsza, bo Iran zapowiada, że nie wypełni rezolucji RB ONZ, a Liban odrzucił projekt porozumienia, który wypracowały USA i Francja. Jeśli doda się do tego słabego dolara (dzisiaj jednak może nieco zyskiwać) oraz zamknięcie przez BP pola naftowego na Alasce z powodu wycieków to cena ropy powinna rosnąć (w nocy podrożała do 76 USD), a to szkodziłoby szerokiemu rykowi. Kalendarium jest dzisiaj praktycznie puste, bo dane o kredycie konsumenckim w USA nigdy nie wpływają na rynki. Będziemy się jednak szykowali do wtorkowego posiedzenia FOMC. Teoretycznie powinno to wywołać marazm, ale skoro rynki spodziewają się sygnału mówiącego, że Fed przestanie stopy podnosić to byki mogą jeszcze próbować podnosić.