W USA uwaga nadal skupiona była na rynkach akcji. Utrzymywały się tam bardzo dobre nastroje, mimo że do 20.00 indeksy krążyły wokół wtorkowego zamknięcia. Raporty kwartale spółek dawały tyle samo argumentów bykom jak i niedźwiedziom, więc po dwóch zwyżkowych sesjach bardziej normalne byłoby, gdyby nastąpiła lekka realizacja zysków, a jednak tak się nie stało. Mamy zdecydowanie do czynienia z „window dressing”, kiedy to pod koniec miesiąca nikomu nie zależy na obniżaniu kursów akcji.
Popatrzmy, o czym informowały spółki w swoich kwartalnych raportach. Pozytywny był raport opublikowany po wtorkowej sesji przez Sun Microsystems, ale bardzo słabe wyniki podały Amazon.com oraz Corning. Już w środę Wall Street przyjęła pozytywnie wyniki General Motors i ConocoPhilips, ale rozczarowała się raportem Boeinga. Czekano na publikację Beżowej Księgi Fed (raportu o stanie gospodarki), ale nie wniósł on nic nowego do obrazu sytuacji, bo nie było tam żadnych odkrywczych stwierdzeń. Gospodarka zwalnia, inflacja jest umiarkowana, w większości regionów odnotowuje się ochłodzenie na rynku nieruchomości. Gracze wykorzystali stwierdzenie mówiące o „umiarkowanej inflacji”, co dodatkowo przeceniło dolara i pomogło akcjom. Kogo by przed końcem miesiąca obchodziło to, że gospodarka zwalnia, co implikuje słabsze zyski spółek w przyszłości? Właśnie od czasu publikacji Beżowej Księgi losy sesji były przesądzone. Szykowało się neutralne zamknięcie, co po dwóch sesjach zwyżki byłoby ekwiwalentem korekty i tak też się stało. Nadal widać, że na rynkach akcji przed końcem miesiąca byki robią z rynkiem co chcą. Można zakładać, że prawdę o rynku zobaczymy dopiero za tydzień.
Na pozostałych rynkach tracący dolar (ten rynek zdecydowanie nie może znaleźć kierunku) pomagał we wzroście cen surowców. Miedź nieznacznie staniała, ale przed sesją w USA taniała dużo mocniej. We wzroście ceny ropy (pod koniec handlu znacznie zredukowanym) pomogły dane o stanie zapasów ropy i paliw w USA. Okazało się, że ubyło więcej benzyny niż prognozowano. Ciekawostką jest to, że na rynki surowców nie miały żadnego wpływu wypowiedzi Wen Jiabao, chińskiego premiera, który oświadczył, że należy podjąć kroki, żeby nie dopuścić do przegrzania chińskiej gospodarki między innymi przez ograniczenie akcji kredytowej i uelastycznienie juana. Przecież zwolnienie gospodarki Chin musiałoby obniżyć ceny surowców. Czyżby gracze lekceważyli kolejne chińskie ostrzeżenia?
Po sesji wyniki opublikował Pulte Homes, drugi co do wielkości deweloper amerykański. Zysk spadł o 20 procent, a nowe zamówienia o 30 procent, co potwierdza trudną sytuację panującą na rynku budowy domów. Jednak w czerwcu firma ostrzegła, że nie wykona prognoz, więc wyniki były lepsze od bardzo obniżonych oczekiwań. Kurs spadł po sesji tylko o jeden procent. To oczywiście nie będzie miało najmniejszego wpływu na zachowanie giełda, ale pokazuje, jaki jest stan tego segmentu gospodarki. Oprócz tego nic się nie wydarzyło, ale kontrakty na indeksy amerykańskie rano rosły pociągnięte do góry dużymi wzrostami azjatyckich indeksów, wywołane dobrymi wynikami spółek i nadziejami, że stopy w USA już nie będą rosły.
W czwartek nadal wiele spółek będzie publikowało raporty kwartalne, ale tym razem będą to przede wszystkim spółki europejskie, więc giełdy Eurolandu będą od rana na nie reagowały. Po południu dowiemy się, jak zmieniła się w ciągu tygodnia sytuacja na rynku pracy w USA, o ile wzrosły w czerwcu zamówienia na dobra trwałego użytku oraz ile sprzedano wtedy nowych domów. Każdy z tych raportów może być katalizatorem, który ułatwi rynkom jakiś ruch. Najmniejszy powinien być wpływ danych z rynku pracy, bo to dane tygodniowe i w związku z tym niezbyt reprezentatywne. Jednak oczywiście im większe bezrobocie tym gorzej dla dolara. Uważam, że na rynek akcji dane praktycznie nie podziałają. Zamówienia na dobra trwałego użytku zapewne będą miały spory wpływ na rynek, ale w tym raporcie liczą się bardzo mocno środki transportu (przede wszystkim samoloty), a zamówienia na nie potrafią się zmieniać bardzo gwałtownie. Gdyby jednak zamówienia (te bez samolotów) rzeczywiście wzrosły to pomogłoby dolarowi i akcjom, bo inwestorzy chcą wierzyć, że ożywienie gospodarcze się utrzyma.
Najtrudniej przewidzieć reakcję na raport mówiący o tym ile w czerwcu sprzedano nowych domów. Zapowiadany jest 5 – procentowy spadek i to jest już zapewne zawarte w cenach akcji i kursach walut. Nawet nieco większy spadek nie miałby wpływu na zachowanie rynków. Z pewnością by graczy przestraszyłby jednak duży spadek sprzedaży przy spadku mediany cen. Na razie bowiem ceny rosną tyle, że z coraz mniejszą dynamiką, a to jeszcze mało kogo niepokoi. Spadek ceny wprowadziłby element nerwowości i osłabiłby dolara. Powinien też zaszkodzić akcjom, ale nie wiemy na ile inwestorzy boją się już spowolnienie gospodarki. Teoretycznie mogliby się ucieszyć, że stopy już nie wzrosną, ale ja bym na ich miejscu tym się nie ekscytował. Dobre dane powinny dolara wzmocnić, a na rynku akcji zostałyby zlekceważone.
Nadal na północ przy niewielkiej aktywności
W środę rynek walutowy od rana stabilizował się. Rada Polityki Pieniężnej po dwudniowym posiedzeniu ogłosiła swój komunikat, ale rynki nie zareagowały, bo wszyscy wiedzieli, ze RPP stóp jeszcze długo nie zmieni. Po 15.00 nasza waluta zaczęła się jednak wzmacniać prowadzona przez rosnący kurs EUR/USD. Dzień zakończyliśmy niewielkim umocnieniem do dolara i euro. Dzisiaj NBP opublikuje raport o inflacji, ale nie wierzę, żeby znalazło się w nim coś nowego. Temat został bardzo dokładnie omówiony i panuje ogólne przekonanie, że co prawda inflacja będzie rosła, ale nie zagrozi celowi inflacyjnemu RPP. Z tego wynika, że ten raport nie będzie miał żadnego wpływu na zachowanie rynków. Złoty powinien nadal iść za kursem EUR/USD, a on w nocy nadal rósł.
Na GPW sytuacja też od wtorku się nie zmieniła. W środę rano raport kwartalny opublikowała grupa TPSA. Był nieznacznie lepszy od prognoz, ale zarząd spółki ostrzegł, że zmiany regulacji mogą zaszkodzić przychodom spółki. To spowodowało spadek kursu i trochę szkodziło indeksom. WIG20 od początku sesji oscylował wokół wtorkowego zamknięcia, ale szybko zaczął się osuwać. Spadek zakończył się w południe i od tego czasu indeksy rosły, a liderem był KGM i PKN. Ponieważ cena miedzi spadała to można było powiedzieć, że im tańsza była miedź tym droższe były akcje KGHM. To oczywiście paradoks wynikający zapewne z tego, że trwa spekulacyjna gra przed przyszłotygodniowym raportem kwartalnym kombinatu. Śmieszne było jednak tylko to, że indeks rósł właśnie przede wszystkim dzięki KGHM.
Ciągle niepokojące jest to, że obrót (za wyjątkiem spółek, które można policzyć na palcach jednej ręki) jest mały, a aktywność żadna. Przy takiej „hossie” wystarczy jakiś negatywny impuls i znowu indeksy spadną o ponad cztery procent. Tyle tylko, że na razie takich impulsów nie widać, a przed końcem miesiąca wszystkim zależy na wzroście kursów akcji. Dzięki temu i dzięki grze pod wyniki spółek już odrobiliśmy spadek z połowy lipca i zanosi się na to, że będziemy atakowali szczyt wszech czasów. Letnia hossa ma się dobrze. Dzisiaj powinniśmy atakować opór na wysokości 3.110 pkt. Jeśli tam podaż nie uderzy to rynek dojdzie do wniosku, że żadnego zagrożenia już nie ma. I to jest właśnie najbardziej niebezpieczne, bo na giełdzie (i nie tylko na giełdzie) nie ma nic gorszego niż zbytnia pewność.