Długa strona rynku wpadła w tarapaty. Co prawda, ten tydzień jest wyjątkowy za sprawą dzisiejszego święta za oceanem i krótszej piątkowej sesji jednak otworzyła się realna groźba testu wrześniowo/październikowych dołków i zejścia poniżej 2000 pkt. Na razie jest to groźba i z rozstrzygnięciami należy poczekać raczej do przyszłego tygodnia.
Absencja Amerykanów stwarza bowiem szansę odreagowania w końcówce tygodnia. Ale zacznijmy od początku. Środowy poranek to kolejna porcja fatalnych danych. Najpierw z Chin, gdzie PMI dla przemysłu zszedł do 48 pkt (najniżej od 32 miesięcy), potem z Europy (plotki o fiasku planu ratowania Dexi). Na otwarciu mieliśmy więc spadkową lukę (druga w tym tygodniu na indeksie bazowym). Rynki pogrążyła jednak informacja o kiepskiej aukcji … niemieckiego długu. Z 6 mld EUR udało się sprzedać tylko 3,9 mld po rentowności 2%.
Niedawne „safe haven” przestało być „safe” co podważyło wartość wspólnej waluty (ostatni gwarant zaczyna mieć problemy). W mojej opinii bojkot niemieckich bundów nie jest przypadkowy i ma na celu wymuszenie na rządzie Angeli Merkel zmiany stanowiska w sprawie skali interwencji EBC. Do tej pory Niemcy były wyraźnym orędownikiem „niezależności” EBC. Rynek tymczasem chce znacznego poluzowania polityki monetarnej, co w mojej opinii jest jedynym wyjściem aby powstrzymać panikę na europejskim długu. Wydaje się, że lepszego argumentu nie można było znaleźć. Liczę więc, że EBC może niedługo stać się „inwestorem ostatniej instancji”, co zdecydowanie powinno poprawić nastroje. Dlatego nie neguję jeszcze możliwości wyrysowania większej fali wzrostowej. Z jakiego miejsca? Święto w USA daje nadzieję na odreagowanie. Ważna będzie wczorajsza luka 2186-2193 pkt potem 2230 pkt. Jeśli się nie uda w tym tygodniu to zejście w okolice 2000 pkt stanie się faktem i pierwotnie kreślony scenariusz zacznie się materializować. Powszechny pesymizm jest jednak ostrzeżeniem przed prostotą takiego rozwoju wypadków.
Źródło: Dom Maklerski BDM SA