W obliczu ostatniej głośnej upadłości jednego z biur podróży, zwolenników wprowadzenia nowych rozwiązań nie brakuje. Wiodącym pomysłem jest jak na razie stworzenie funduszu zabezpieczeń turystycznych, do którego każde z biur odprowadzałoby kilka złotych z każdej sprzedanej wycieczki. W sytuacji upadłości któregoś z biur, koszt powrotu turystów do kraju byłby pokrywany właśnie z tego źródła. Choć branża generalnie jest przychylna pomysłowi, nie brakuje też jego przeciwników.
„— Biura z obrotami rzędu 600-700 mln zł zarabiają na czysto kilkanaście milionów złotych. W tym roku wyślemy za granicę 300 tys. klientów, co by oznaczało, że na fundusz musielibyśmy przekazać 1,5 mln zł. To duże pieniądze. Dlatego nie wyobrażam sobie, żeby zrzucać się na wszystkich, bo to uderzy tylko w duże firmy”, mówi na łamach Pulsu Biznesu Piotr Henicz – członek zarządu biura Itaka.
Tymczasem Ministerstwo Sportu i Turystyki rozważa inne rozwiązanie – biura podróży miałyby odprowadzać tytułem zabezpieczenia klientów nie 6 proc. rocznych przychodów z tytułu organizowania imprez turystycznych, jak teraz, ale dwa razy więcej. Taki wzrost kosztów grozi wyeliminowaniem z rynku najmniejszych graczy.
Więcej na ten temat w dzisiejszym wydaniu Pulsu Biznesu, w tekście MAG – „Turystyczne gwarancje mają przeciwników”, s. 3.
Informacji na temat ubezpieczeń szukaj w Dziale Ubezpieczenia Portalu Bankier.pl