Utrzymujący się wzrost gospodarczy nie idzie w parze ze skłonnością do terminowego regulowania zobowiązań przez przedsiębiorstwa. Już prawie co czwarta polska firma sygnalizuje narastające problemy z otrzymaniem na czas zapłaty za sprzedane towary i usługi, a 27,5% faktur jest zagrożonych lub straconych.
Indeks Należności Polskich Przedsiębiorstw, który obrazuje przepływ należności pomiędzy przedsiębiorstwami, w I kwartale 2012 roku gwałtownie się obniżył osiągając 84,2 punkty, a więc poziom z I połowy 2010 roku, kiedy gospodarka wychodziła z kryzysu. Najwyższy dotychczas odnotowany poziom INP w lipcu 2011 roku wynosił 87,5 punktu? i od tego czasu już trzeci kwartał z rzędu się obniża.
– Przedsiębiorstwom coraz trudniej uzyskać zapłatę za sprzedane towary i usługi. Nie mamy już do czynienia z chwilowym wahnięciem, a z trendem, bo taka sytuacja trwa już ponad 9 miesięcy. Jeszcze pod koniec ubiegłego roku nie miało to wpływu na kondycję finansową polskich firm, bo opóźnienia w zapłacie rekompensowała im wyższa sprzedaż. Ale w I kwartale i tu nastąpiła zmiana na gorsze – mówi Adam Łącki, prezes zarządu Krajowego Rejestru Długów.
Nadal odsetek firm, które nie mają żadnych kłopotów z uzyskaniem zapłaty lub problem ten u nich maleje (łącznie 30,8%) jest większy niż tych, u których on narasta (23,5%), ale różnica między liczebnością obu tych grup jest coraz mniejsza. O ile jeszcze pod koniec roku 2011 wynosiła 15,9%, to teraz zmalała do 7,3%.
Sytuacja ta nie pozostaje bez wpływu na kondycję finansową przedsiębiorstw. W grudniu 2011 roku co czwarta polska firma informowała, że jej sytuacja finansowa uległa poprawie, natomiast na początku kwietnia takie deklaracje składało już tylko 21% przedsiębiorstw, a prawie tyle samo (19,8%) wskazywało na pogorszenie się ich kondycji finansowej.
W I kwartale 2012 roku wydłużył się także średni czas oczekiwania na zapłatę i wynosi on teraz 4 miesiące i 12 dni, a 25,8% wszystkich faktur jest płaconych po terminie. W 15% z tych przeterminowanych, termin płatności minął 12 miesięcy temu – takie płatności są uznawane już za stracone.
– Konsekwentnie twierdzę, że rosnące zatory płatnicze mają bardziej źródło w psychologii, niż w ekonomii. Co kwartał przedsiębiorcy bardziej pesymistycznie przewidują rozwój sytuacji, niż to potem znajduje odbicie w rzeczywistości. Ale na wszelki wypadek wstrzymują płatności, czekając aż ich kontrahenci im zapłacą. To niestety wywołuje łańcuszek podobnych reakcji w innych firmach. To niepokojące zjawisko – komentuje Adam Łącki.
Niestety gospodarka ponosi coraz większe koszty takich zachowań. Prawie 36% firm nie płaci w terminie swoim kontrahentom, bo same nie otrzymały zapłaty, 35% ogranicza inwestycje. Średnie koszty ponoszone przez firmy w związku z nieterminowymi płatnościami sięgają już 8% wszystkich kosztów działalności.
Źródło: Krajowy Rejestr Długów