Banki mogą sobie pozwolić na szereg zabiegów marketingowych promujących kredyty, bo kuleją przepisy i świadomość klientów. Pożyczki gotówkowe to najlepszy przykład. Należą do najwyżej oprocentowanych produktów finansowych, jednak reklamy mówią często zupełnie co innego. Nowe przepisy w ustawie o kredycie konsumenckim to dobry początek do zmian na rzecz klienta.
RRSO to pojęcie, którym dziennikarze i analitycy naszpikowali już tysiące teksów, żeby uświadomić klientom, jak liczyć realne koszty ich kredytu. W banku RRSO również występuje, jednak w u dołu reklamy, oznaczone mikroskopijną gwiazdką. Niska świadomość klientów połączona z ofensywą marketingową instytucji finansowych nie przyczynia się do racjonalnego zaciągania pożyczek. Chociaż klienci z wysoką świadomością produktów mogą obrazić się za generalizowanie, to jednak miliony Polaków nadal nie odróżniają karty kredytowej od debetowej, nie wspominając o rozszyfrowaniu skrótu RRSO.
Nowe przepisy w ustawie o kredycie konsumenckim nie tylko ułatwią klientom sposób porównywania ofert, ale i rozszerzą zakres jej działania. Za kredyt konsumencki uważa się teraz zobowiązania do kwoty 255 550 zł, czyli trzykrotnie więcej niż w poprzedniej ustawie. Z drugiej strony, zniesiony zostaje 5-procentowy limit dla prowizji za kredyt. Pytanie tylko jak banki wykorzystają to w ofertach produktowych.
Po pierwsze: informuj!
Reklamy banków oferują kredyty prawie darmowe, w szczególności w okresie wzmożonej aktywności klientów – w czasie świąt lub wakacji. Najlepszym przykładem ostatniego roku jest BZ WBK i hiszpański aktor oferujący kredyty z oprocentowaniem 5,99 proc. Oczywiście takie oprocentowanie otrzymywał klient spełniający określone warunki – realnie spotykane bardzo rzadko. Teraz kredytodawca musi jasno przekazać warunki zobowiązania już w reklamie. Najbliższe miesiące pokażą na ile przepisy są w tej kwestii doprecyzowane – banki nadal zajmują pokaźną część przestrzeni reklamowej w wielu mediach.
Teraz bank, nawet jeśli nadal zdoła ukryć coś w reklamie, będzie musiał pokazać klientowi absolutnie wszystko, kiedy ten przyjdzie już do placówki. Formularz z informacjami będzie miał wszędzie identyczną formę. Ustawa nie będzie obowiązywać tylko w bankach, obejmie również działalność popularnych SKOK-ów. Porównywanie ofert będzie znacznie łatwiejsze, pod warunkiem, że klient będzie pukał do drzwi kilku banków. Na formularzu muszą być wyszczególnione: czas spłaty, sposób wypłaty i spłaty, oprocentowanie, rzeczywista roczna stopa oprocentowania, całkowita kwota do zapłaty, wymagane zabezpieczenia, a nawet skutki nieterminowej spłaty. Przepisy wyglądają ambitnie.
Prowizja pod choinkę
Szansę na manewrowanie ciężarem opłat widać jednak przy zapisie o prowizji. Wcześniej mogła wynosić 5 proc. i sytuacja była jasna. Teraz nie ma ograniczenia, jednak sam przepis jest ciekawie sformułowany. Maciej Samcik z Gazety Wyborczej od razu zwraca uwagę na fakt, że zgodnie z przepisem prowizja nie może być oprocentowana, czyli nie może być też kredytowana. Zgodnie z nową ustawą prowizje klient będzie musiał zatem zapłacić w gotówce. Nie będzie to zwiększało sztucznie całego kosztu zobowiązania.
Pada jednak pytanie, czy w związku ze zniesieniem maksimum prowizji, banki nie pokuszą się o przenoszenie ciężaru opłat z oprocentowania na prowizję. Można byłoby wtedy teoretycznie pochwalić się w porównywarkach najniższym oprocentowaniem, a i na bilboardzie jednocyfrowe oprocentowanie przyciąga uwagę klientów. Wybór należy do banków – czas pokaże jak interpretują przepisy. Obecnie znacznie ważniejsza wydaje się kwestia lokat omijających podatek Belki. Duża część banków opiera swoją ofertę depozytową właśnie na tych, uszczelnianych obecnie przez polityków, produktach. Tu równeiż przepisy stanowią twardy orzech do zgryzienia.
Ucz się kliencie
Nie ma wątpliwości, że edukacja finansowa to w Polsce nadal aktualny temat. Klienci korzystają z usług finansowych banków, o których nie wiedzą absolutnie nic. Najlepszym przykładem są regularne badania co do znajomości właścicieli polskich instytucji. Nadal za „polskie” banki uważane są Kredyt Bank i Pekao, podczas gdy Getin Bank już niekoniecznie.
Ustawa o kredycie konsumenckim daje klientom jasno określone parametry kredytu na uproszczonym formularzu. Zmienia również kwestię odrzucenia wniosków. Teraz bank musi wyjaśnić klientowi dlaczego nie otrzyma kredytu. Co do użyteczności przepisów, praktyka pokaże czy faktycznie klient wyciągnie wnioski z analizy swojej zdolności kredytowej czy też pójdzie do takiej instytucji, która nie odmówi – np. instytucji parabankowej. Przepisy przepisami, ale jak zwykle to klienci zweryfikują ich zastosowanie.
Źródło: PR News