W USA środowa sesja odbywała się według podobnego scenariusza jak sesja wtorkowa. Przed zakończeniem sesji w Europie na rynku panowały raczej minorowe nastroje, mimo tego, że opublikowane amerykańskie dane makro były dla byków korzystne. Po zakończeniu europejskiej sesji nastroje zaczęły się poprawiać.
Zachowanie rynku obligacji krajów PIIGS (i nie tylko, bo również Francji) mogło tylko i wyłącznie niepokoić. Owszem, rano, kiedy ECB kupował obligacje rentowności zanurkowały, ale w drugiej części dnia wróciły na poziomy sprzed interwencji (we Włoszech ponad 7 procent). Jak widać ani ograniczone interwencje ECB ani nowe rządy nie są w stanie uspokoić rynku długu. To powinno było graczy przerazić, ale tak się nie stało, co było widać na wszystkich rynkach. Dlaczego? Myślę, że rynki spodziewają się znacznie większego udziału ECB w opanowaniu kryzysu. Rzeczniczka rządu francuskiego powiedział, że ECB powinien dbać nie tylko o walutę, ale również o finansową stabilizację Europy. Co prawda Angela Merkel, kanclerz Niemiec, nadal sprzeciwia się zwiększeniu roli ECB, ale rynki mają nadzieję, że uda im się ten sprzeciw przełamać.
Spójrzmy teraz na dane makro, które jak już napisałem pomagały bykom. Dane z rynku nieruchomości w USA (wnioski o kredyt hipoteczny) gracze zlekceważyli. Odnotujmy, że indeks tego rynku spadł w minionym tygodniu o 10 proc. indeks refinansowania o 12,2 proc., a indeks nowych zakupów o 2,3 proc. Średnie oprocentowanie kredytu 30. letniego wzrosło z 4,22 na 4,23 proc. Indeks rynku nieruchomości publikowany przez NAHB w listopadzie nieoczekiwanie wzrósł z 17 na 20 pkt., ale to nadal jest bardzo niski poziom.
Nieco zaskakujące były dane o inflacji CPI. Okazało się, że w stosunku miesięcznym spadła o 0,1 proc. (3,5 proc. r/r), ale inflacja bazowa zgodnie z oczekiwaniem wzrosła o 0,1 proc., r/r. Teoretycznie zaskakujący był też raport o dynamice produkcji przemysłowej i wykorzystaniu potencjału produkcyjnego. Produkcja wzrosła w październiku o 0,7 proc. (oczekiwano 0,4 proc.). Bardzo dobrze? Niby tak, ale dane z września skorygowano z 0,2 proc. na minus 0,1 proc. Ogólny poziom produkcji był więc zgodny z oczekiwaniami. Mocniej jedynie wzrosło wykorzystanie potencjału produkcyjnego (77,8 vs. 77,6 proc.).
Rynek akcji na początku sesji zanurkował, ale potem dzielnie odrabiał straty. Na dwie godziny przed końcem sesji indeksy dotknęły poziomów z wtorku. Od tego momentu zaczęły się jednak osuwać. Mimo dobrych danych i pozytywnego wpływu cen ropy na sektor surowcowy indeksy rosnąć wyżej nie chciały. Rynek zaczyna się powoli bać o Europę i o to, że droga ropa może w końcu zaszkodzić gospodarce. Kropkę nad i postawiła… Jakże by inaczej – agencja ratingowa Fitch. Stwierdziła, że zarazą z Europy mogą zarazić się amerykańskie banki. To jest oczywiste, ale widać ktoś musiał o tym Amerykanom przypomnieć. Indeksy zanurkowały i zakończyły dzień spadkiem o ponad 1,5 proc. Nadal pozostają we wnętrzu trójkąta (proporca), z którego wyłamanie pokaże kierunek na dłużej.
GPW rozpoczęła środowy handel od spadku WIG20. Był nawet większy niż jeden procent. To był wynik spadków w Azji i negatywnego rozpoczęcia sesji w Europie. Jednak już po chwili, jak tylko znacznie poprawiła się sytuacja na rynku długu krajów strefy euro, sytuacja wszędzie się zmieniła, a to zabarwiło WIG20 na zielono. Po godzinie 11.00, kiedy miało odbyć się spotkanie premiera i prezydenta Włoch, WIG20 powiększył zyski idąc za swoimi europejskimi odpowiednikami.
Po publikacji danych o produkcji w USA WIG20 ruszył na północ, mimo ze indeksy na innych giełdach praktycznie nie drgnęły. Końcówka, dzięki poprawie nastrojów w USA i fixingowi była wręcz znakomita. WIG20 wzrósł o 1,27 proc. Co prawda bardzo mały był obrót, ale to na GPW ma niewielkie znaczenie.
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi