W USA niedźwiedzie dostały w czwartek przed sesją wsparcie z paniki, która rozwijała się na rynkach europejskich. Nie było jednej, poważnej przyczyny zmuszającej do sprzedaży akcji. Było jednak kilka mniejszych. To one doprowadziły do utworzenia masy krytycznej, a to z kolei wywołało panikę.
Przede wszystkim Wall Street Journal poinformował, że regulatorzy amerykańscy obejmą szczególną kontrolą oddziały europejskich banków w USA, bo boją się, że będą miały one problemy na skutek kryzysu, który ogarnął Europę. To przeceniało akcje banków europejskich, a potem amerykańskich. Poza tym Morgan Stanley w swoim raporcie napisał, że USA i strefa euro zbliżają się niebezpiecznie do granic recesji. Co prawda firma nadal nie oczekuje wejścia w recesję, ale niewątpliwie był to minus dla obozu byków.
Twierdzono też, że wypowiedzi dwóch członków FOMC zaszkodziły rynkom. Rzeczywiście Charles Plosser z Filadelfii i Richard Fisher z Dallas protestowali przeciwko umieszczeniu w komunikacie FOMC gwarancji niskich stóp do 2013 roku. Twierdzili (słusznie według mnie), że Fed nie powinien chronić spekulantów i inwestorów giełdowych. Prawdą jest jednak, że ci dwaj członkowie FOMC głosowali podczas posiedzenia FOMC przeciwko ostatnim decyzjom i wtedy rynek się tym w ogóle nie przejął, bo przewaga reszty członków FOMC była bardzo duża.
Najbardziej prawdopodobne jest jednak to, że gracze przemyśleli i przecena w Europie była opóźnioną reakcją na francusko – niemiecki szczyt. Można się tylko dziwić, że nie zobaczyliśmy jej w środę. Potem, po rozpoczęciu sesji w USA, sytuacja zagęściła się. Bardzo zaszkodziła publikacja części raportów makro.
Pierwsza ich partia była zróżnicowana. Dane o ilości nowych wniosków dla bezrobotnych były nieco gorsze od oczekiwań. Ilość nowych wniosków wzrosła do 408 tys. (oczekiwano 400 tys.), ale średnia 4. tygodniowa spadła. Tak naprawdę dane były po prostu neutralne. Podobnie było z inflacją CPI. Wzrosła o 0,5 proc. m/m (oczekiwano 0,2 proc.), ale inflacja bazowa wzrosła tak jak oczekiwano o 0,2 proc. Poza tym, jaka by nie była inflacja to Fed i tak stóp nie podniesie.
Druga partia danych była znacznie gorsza. Sprzedaż domów na rynku wtórnym spadła w lutym o 3,5 proc. m/m do poziomu najniższego od ośmiu miesięcy. Oczekiwano niewielkiego wzrostu. Najgorsze przyszło wraz z publikacją sierpniowego indeksu Fed z Filadelfii. Spadł z poziomu 3,2 pkt. do minus 30,7 pkt., czyli do poziomu najniższego od marca 2009, czyli od dna bessy. Dane regionalne słabo oddziaływają, ale niedawno dowiedzieliśmy się, że podobny indeks z Nowego Jorku nieoczekiwanie i głęboko spadł. Dwa plus dwa równa się cztery – gospodarka szybko zwalnia.
Na rynku akcji sesja rozpoczęła się od przeceny. Indeksy zanurkowały i traciły od ponad cztery do blisko sześć procent. Pozostawały tylko dwa pytania. Pierwsze: czy byki będą się starały zawrócić indeksy tak, żeby S&P 500 zakończył dzień w okolicach 1.172 pkt. Drugie: kiedy rozpocznie się gra pod sympozjum Fed w Jackson Hole (25.sierpnia). Powinna rozpocząć się niedługo, bo gracze muszą zakładać, że Fed im znowu pomoże. Pierwszy scenariusz w oczywisty sposób nie wypalił. Plusem było tylko to, że spadki się nie pogłębiły. Pozostaje drugi scenariusz. Czekamy na grę pod Fed.
GPW zachowywała się w czwartek po prostu fatalnie. Sesja rozpoczęła się od spadku indeksów, ale był to spadek umiarkowany. Bardzo szybko jednak rynek poszedł w ślady innych giełd europejskich, gdzie zapanowała panika. Tam właśnie najmocniej taniały akcje banków, co i u nas doprowadziło do głębokiej ich przeceny. Po pobudce w USA sytuacja się pogorszyła. Na rynku zapanował prawdziwa, nieskrywana panika. Po prostu zabrakło kupujących. WIG20 w pewnym momencie tracił już nawet blisko dziewięć procent. Wtedy kupujący się pojawili, dzięki czemu indeks stracił „tylko” 5,81 proc.
Wtedy, kiedy na rynku panuje panika analiza techniczna zdecydowanie traci wiarogodność. Można jednak założyć dwa scenariusze. Pierwszy, w miarę optymistyczny, to narysowanie korekcyjnej formacji ABC (być może bardziej skomplikowanej). Wtedy, dopóki WIG20 nie przełamie dna z 10. i 11. sierpnia (okolice 2.100 pkt.), należy ten spadek traktować jako część tej korekty. Brakuje jeszcze jej części wzrostowej. Nawet naruszenie 2.100 nie powinno przerażać, bo przecież powinna nas czekać jeszcze gra pod sympozjum Fed w Jackson Hole. Dopiero wtedy, gdyby nic istotnego by z niego nie popłynęło to można zacząć się obawiać dalszej przeceny.
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi