Silny spadek indeksu ISM mierzącego koniunkturę w amerykańskim przemyśle sprawił, że poniedziałkowa sesja w USA zamiast euforycznych wzrostów przyniosła dość umiarkowane spadki.
Takie wieści z gospodarki znacząco redukują szanse byków w średnim i długim terminie, choć krótkoterminowe odreagowanie rynkowi się po prostu należy.
Na otwarciu trzy główne nowojorskie indeksy zyskały po przeszło 1%. Wydawało się, że niedzielne porozumienie w kwestii podniesienia limitu długu publicznego Stanów Zjednoczonych da sygnał do rozpoczęcia nowej fali wzrostów.
Jednakże oczekiwanej przez niektórych euforii nie było widać. Po pierwsze dlatego, że wypracowany przez parlamentarnych liderów kompromis wymaga akceptacji przez obie izby Kongresu, o co wcale nie musi być łatwo. A po drugie w niczym nie rozwiązuje on podstawowego problemu Ameryki, jakim jest nadmierny i szybko rosnący dług publiczny. To tylko przełożenie rozwiązania problemu o kolejny rok, co tym razem może skutkować utratą przez USA najwyższego z możliwych ratingu kredytowego.
Te wątpliwości sprawiły, że jeszcze przed godziną 16:00 amerykańskie giełdy zdążyły roztrwonić zwyżki z otwarcia. Przewagę niedźwiedzi przypieczętował zaskakujący (?) spadek indeksu ISM, który w lipcu obniżył się do 50,9 pkt. wobec 55,3 pkt. w czerwcu i 54,9 pkt. oczekiwanych przez rynek. To najniższy odczyt od dwóch lat, czyli od czasu zakończenia recesji w USA.
W ciągu zaledwie trzech miesięcy „przemysłowy” ISM obniżył się aż o 9,5 pkt. proc., pokazując bardzo ostre wyhamowanie wzrostu w sektorze wytwórczym. W lipcu subindeks nowych zamówień po raz pierwszy od czerwca 2009 r. pokazał ich spadek. Mocno spadły także miary dynamiki zatrudnienia, cen oraz zapasów. To pierwsze dane z trzeciego kwartału, który według ekonomistów z Wall Street ma przynieść przyspieszenie wzrostu gospodarczego w Ameryce. Na razie bardziej prawdopodobna wydaje się jednak nowa recesja, choć „wszyscy” nadal liczą na materializację scenariusza pozytywnego dla posiadaczy akcji.
Te nadzieje było dziś widać po zachowaniu nowojorskich indeksów. Ich opadanie trwało jeszcze dwie godziny po publikacji ISM. Sygnał do kontrataku dała średnia przemysłowa Dow Jonesa, która nie dała się zepchnąć poniżej pułapu 12.000 punktów.
Druga część sesji to już mozolne odrabianie strat, dzięki czemu bilans dnia można uznać za w miarę neutralny: S&P500 i Nasdaq straciły po 0,4%, a DJIA niespełna 0,1%. Dla tego pierwszego była to szósta z rzędu sesja zakończona pod kreską. Podobnie jak w czerwcu S&P500 zatrzymał spadki korzystając ze wsparcia w postaci 200-sesyjnej średniej kroczącej.
Krzysztof Kolany
Bankier.pl
Źródło: Bankier.pl