W USA, po dwóch sesjach, podczas których wiele kazało akcje sprzedawać, ale byki potrafiły się zawsze wybronić, szykowano się w czwartek do podniesienie indeksów. Potrzebne były tylko umiarkowanie dobre dane makro. Takie też, a nawet lepsze, na rynek dotarły.
Raport ADP o zmianie zatrudnienia w sektorze prywatnym był niezwykle wprost różny od oczekiwań. Według tej firmy przybyło 157 tys. nowych miejsc pracy. Prognozy mówiły o tym, że będzie to o 50 procent mniej. To wcale nie znaczy, że oficjalne dane w piątek to potwierdzą. Poza tym dowiedzieliśmy się, że w minionym tygodniu złożono 418 tys. nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Spadła też średnia 4.tygodniowa. Oczekiwano spadku z 432 do 420 tys. Był to jednak tydzień z Dniem Niepodległości w tle, więc trudno te dane traktować poważnie. Tak też pewnie potraktował je rynek, ale z pewnością niedźwiedziom pomóc nie mogły.
Pozytywem było też to, że podczas konferencji prasowej (stopy wzrosły do 1,5 proc.) szef ECB powiedział, że ECB zawiesza swoje ograniczenia oparte na ratingach w akceptacji zastawów w przypadku Portugalii. Zapytany o to, czy będzie akceptował zastaw obligacji w przypadku selektywnej upadłości powiedział, że ECB mówi „nie” selektywnej upadłości, co można było zrozumieć bardzo różnie. Na przykład, że ECB do takiej upadłości nie dopuści lub że podtrzymuje zasady nieakceptowania obligacji takich państw, jako zastawu. Według mnie to była taka furtka, przez którą w razie problemów ECB będzie mógł wyjść w dowolnym kierunku.
Na rynek akcji też napływały dobre informacje. Raporty spółek o czerwcowej sprzedaży detaliczna w sieciach sprzedaży (w sklepach czynnych dłużej niż 1 rok) były generalnie lepsze od oczekiwań lub w górnych granicach tych oczekiwań. Również sprzedaż całego tego sektora (podawany przez ICSC) wzrosła w czerwcu o 6,9 proc., czyli mocniej niż w maju (5,4 proc. r/r). Mocno drożały akcje spółek finansowych. Mówiło się o zbliżającym się porozumieniu Bank of America, JP Morgan i innych w sprawie (już pewnie zapomnianej) nieprawidłowości przy przejmowaniu domów od niewypłacalnych kredytobiorców.
Indeksy giełdowe rozpoczęły dzień od sporej zwyżki i potem ciągle, aczkolwiek powoli, rosły. Sesje zakończyła się ponad jednoprocentowymi zwyżkami. Już niewiele zostało do szczytu z kwietnia tego roku. Tam zadecyduje się, czy kontynuujemy hossę, czy wchodzimy w trend boczny. Najbardziej prawdopodobne wydaje się, że w okolicach szczytu rynek wyhamuje, wychłodzi się i będzie potem kontynuował letnią hossę.
Czwartek był na GPW pierwszym dniem notowania KGHM bez dywidendy (14,90 na akcję). Gdyby cena akcji KGHM nie rosła to odjęcie dywidendy obniżałoby WIG20 o około jeden procent. KGHM jednak drożał. Drożały też inne akcje odrabiając środowe, mało sensowne straty. WIG20 spadał, ale spadał nieznacznie. Widać było wyraźnie, że mimo negatywnego wpływu dywidendy KGHM byki chcą ocalić wsparcie. To był bardzo byczy sygnał. Już po dwóch godzinach nastroje na europejskich giełdach wykrystalizowały się – indeksy rosły. U nas WIG20 spokojnie bronił wsparcia. Było nawet lepiej, bo zazielenił się, a WIG rósł o około jeden procent.
Potem, po wielu godzinach marazmu i trendu bocznego, euforia po wypowiedzi szefa ECB i dane w USA, doprowadziły do wybicia indeksów. Najmocniej wzrósł WIG (1,78 proc.). WIG20 wzrósł o jeden procent, ale był to równoważnik wzrostu o około 1,5 procent (odjęcie dywidendy KGHM zaszkodziło). Najważniejsze było to, że wczoraj na WIG pojawiły się sygnały kupna, a na WIG20 ocalało wparcie. To nie wystarczy, żeby zapowiedzieć wejście rynku w letnią hossę, ale jeśli dzisiaj rynek po publikacji danych w USA też sensownie wzrośnie to taka diagnozę trzeba będzie postawić.
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi